Opolskie na narkotykowym szlaku

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Akcje antyterrorystów na ulicy, zatrzymywanie bandytów handlujących narkotykami, użycie broni hukowej – to w Polsce sceny coraz częstsze. Opolszczyzna – jeśli idzie o narkotykowy biznes – od dawna nie jest krainą dziewiczą.
Akcje antyterrorystów na ulicy, zatrzymywanie bandytów handlujących narkotykami, użycie broni hukowej – to w Polsce sceny coraz częstsze. Opolszczyzna – jeśli idzie o narkotykowy biznes – od dawna nie jest krainą dziewiczą.
Przez Opolszczyznę wiedzie jeden z głównych szlaków przerzutu narkotyków z Europy Zachodniej na wschód. Biznes świetnie prosperuje, bo mamy tu autostradę, a Opolanie często wyjeżdżają do Holandii.

Narkotyki są nie tylko tędy przewożone, ale handluje się nimi. Policjanci łapią w naszym regionie nie tylko handlarzy detalistów, ale i rozprowadzających znaczne ilości używek.

21 czerwca, kwadrans po jedenastej. Ulicą Krzywoustego w Strzelcach Opolskich jedzie srebrna mazda 6. Za kierownicą siedzi młody chłopak. W pewnym momencie samochód zatrzymuje się pod sklepem spożywczym. Wtedy jak spod ziemi wyrastają przy nim dwa czarne samochody, z których wyskakują ubrani w kuloodporne kamizelki i kominiarki, uzbrojeni po zęby mężczyźni. To funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego i kryminalni Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. Policjanci strzelają z broni automatycznej hukowymi nabojami. Kierowca mazdy jest w szoku. Nie ma najmniejszych szans na reakcję. Po chwili leży już skuty na asfalcie.

Kilka dni później mieszkaniec Strzelec Opolskich dostaje zarzut wprowadzenia na rynek 1,5 kilograma narkotyków wartych 12 tys. zł.

Jedna z większych afer

Miesiąc wcześniej funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego przeprowadzają podobną akcję w Kędzierzynie-Koźlu. Tym razem w ich ręce wpada trzech mężczyzn w wieku 30-35 lat. Cała trójka wsiada do samochodu zaparkowanego pod jednym z bloków na ul. Kosmonautów. Scenariusz się powtarza. Podjeżdżają do nich samochody, z których wyskakują uzbrojeni i zamaskowani policjanci. Cała akcja trwa kilkanaście sekund. Skuci mężczyźni lądują najpierw na ziemi, a potem w policyjnych samochodach. Zatrzymani również dostają zarzuty handlu narkotykami.

- 30-latek podejrzany jest o to, że brał udział w obrocie około 700 gramami amfetaminy o wartości blisko 7 tys. zł, 34-letni mężczyzna miał rozprowadzić około 3 kilogramów narkotyków wartych ponad 25 tys. zł, natomiast 35-latek podejrzany jest o posiadanie ponad 220 gramów amfetaminy, wartej ponad 4,5 tys. zł - wyjaśnia nadkomisarz Maciej Milewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Zatrzymania w Strzelcach Opolskich i Kędzierzynie-Koźlu mają związek z jedną z największych afer narkotykowych ostatnich lat. Chodzi o przemyt z Holandii i handel marihuaną oraz amfetaminą. CBŚ i prokuratura nie chcą jednak mówić za dużo o sprawie. Wiadomo jednak, że dotychczas w śledztwie prowadzonym pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Opolu policjanci z CBŚ zebrali dowody, które pozwoliły na przedstawienie 50 zarzutów 31 osobom. Funkcjonariusze zabezpieczyli u podejrzanych ponad 10 kilogramów narkotyków i udowodnili im obrót około 40 kg środków odurzających oraz zabezpieczyli mienie o wartości ponad 260 tys. zł. Sąd tymczasowo aresztował 13 podejrzanych. Początkiem tej sprawy było zatrzymanie 26 listopada 2010 roku mieszkańca Strzelec Opolskich, który przywiózł z Holandii ponad 8 kilogramów marihuany, przeznaczonej na handel. Kolejne narkotyki policjanci znaleźli w jego domu.

Łącznie za pośrednictwem tego mężczyzny na krajowy rynek miało trafić ponad 9 kilogramów narkotyków o wartości 300 tys. złotych. Kolejnym etapem tego śledztwa było zatrzymanie w lutym 2011 roku trzech mieszkańców Opola. Pierwszy wpadł pod domem na ul. Wilsona, kolejny na ul. Reymonta w jednym z barów, a trzeci na skrzyżowaniu ulic Kołłątaja i Kościuszki, po wyjściu z samochodu.

Wszystkich w akcji zatrzymali zamaskowani i uzbrojeni po zęby funkcjonariusze. Według śledczych ci trzej Opolanie przyczynili się do wprowadzenia do obrotu łącznie 10 kilogramów narkotyków: amfetaminy, marihuany i haszyszu. W kwietniu 2011 roku w ręce policji wpadło natomiast trzech mężczyzn podejrzanych o uczestnictwo w obrocie 15 kilogramami marihuany i amfetaminy (wartości około 300 tys. zł). Jeden z nich odpowie również za przemyt z Holandii blisko 8 kg marihuany.

Opolski szlak

To właśnie przez Opolszczyznę prowadzi jeden z głównych szlaków przemytu narkotyków z zachodniej Europy, głównie z Holandii. Sprzyja temu specyfika regionu. Opolszczyznę przecina autostrada A4, jeden z głównych korytarzy samochodowych łączących zachód ze wschodem Europy.

Za granicą pracuje też ponad 100 tysięcy Opolan. Wielu z nich w kraju wiatraków i tulipanów.

- A to właśnie tam bez większych problemów można kupić marihuanę - wyjaśnia jeden z policjantów z zespołu do zwalczania przestępczości narkotykowej Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Sprzedaż w tzw. coffee shopach niewielkich ilości miękkich narkotyków jest w Holandii dozwolona od ponad 30 lat. W całym kraju jest ich ponad 600. To wynik wprowadzonej w latach 70. polityki tolerancji wobec miękkich narkotyków. Holendrzy wyszli bowiem z założenia, że skoro nie można czemuś zapobiec, trzeba to przynajmniej kontrolować. Holandia jest również jednym z największych producentów marihuany. W 2008 roku holenderska policja w swoim raporcie dotyczącym problemu narkomanii przyznała, że "trawka" jest postrzegana na świecie jako trzeci - po ogórkach i pomidorach - holenderski towar eksportowy.

- Do Polski przywożą go głównie Opolanie, którzy przez cały tydzień pracują w Holandii, a do kraju zjeżdżają na weekendy - mówi jeden z opolskich kryminalnych.

- Szacujemy, że w rejsowych autobusach, busach czy prywatnych samochodach każdego tygodnia wjeżdża do nas kilka kilogramów marihuany, amfetaminy, tabletek ecstasy. Całej kontrabandy nie jesteśmy w stanie przejąć - mówi policjant.

Cześć towaru ludzie wiozą na własne potrzeby, ale jest też przemyt na większą skalę.

- Grupy przestępcze zatrudniają tych ludzi w roli kurierów - mówi policjant. - Kuszą ich łatwym zarobkiem, wmawiają, że ryzyko wpadki jest minimalne. Część daje się omamić.

Wiozą amfę, marychę, haszysz

Tylko w ubiegłym roku i tylko funkcjonariusze Izby Celnej w Opolu przechwycili ponad 27 kilogramów narkotyków - 18 kilogramów marihuany, ponad 8 kilogramów amfetaminy i ponad kilogram haszyszu. Celnicy szacują, że ich wartość to około miliona złotych.

Gram marihuany i amfetaminy na czarnym rynku kosztuje średnio 30 zł. W tym roku celnicy z Opola udaremnili przemyt już prawie 5 kilogramów narkotyków.

- Znakomita większość została odkryta u ludzi wracających do Polski z Holandii - przyznaje Agnieszka Skowron z Izby Celnej w Opolu.

A pomysłowość przemytników nie zna granic.

Pod koniec czerwca funkcjonariusze służby celnej na jednej z dróg wjazdowych do Opola zatrzymali osobowego opla. Chcieli przeszukać jego wnętrze, więc poprosili podróżnych, by wysiedli z samochodu. W kontroli celnikom pomagał pies służbowy Graffi. Podejrzenie funkcjonariuszy wzbudziło niespokojne zachowanie czworonoga, który zaczął kręcić się przy jednym z pasażerów opla. Nos Graffiego nie zawiódł. Kontrola osobista "wytypowanego" przez psa mężczyzny wykazała, że pod ubraniem ma przyklejone taśmą do ciała pakunki. W każdym z 10 woreczków znajdowało się ponad 100 g marihuany. 21-letni mieszkaniec województwa śląskiego miał na sobie prawie 1,2 kg marihuany.

Natomiast pod koniec grudnia ubiegłego roku funkcjonariusze Służby Celnej z Opola udaremnili przemyt 8 kilogramów amfetaminy i pół kilograma marihuany o czarnorynkowej wartości ponad 300 tys. zł.

To efekt dwóch kontroli przeprowadzonych na trasie Nysa - Brzeg. W pierwszej ponownie brał udział nieoceniony Graffi.

Pies bez wahania zaznaczył bagaż należący do 29-letniego mieszkańca województwa śląskiego, w którym ukryte były hermetycznie sprasowane opakowania zawierające amfetaminę oraz torba z marihuaną. Całość przesyłki zabezpieczona była w koce oraz dodatkowo zapakowana w worki foliowe.

Mafia? Jaka mafia, u nas jej nie ma

Mimo kolejnych akcji Centralnego Biura Śledczego i policji wymierzonym przeciwko przemytnikom i handlarzom narkotyków oraz idących w kilogramy przechwytów marihuany czy amfetaminy przez funkcjonariuszy Izby Celnej, stróże prawa utrzymują, że Opolszczyzna jest wolna od zorganizowanych grup przestępczych trudniących się narkobiznesem.

- Mafia? Jaka mafia. U nas jej nie ma - mówią opolscy kryminalni.

Mimo ostatnich akcji z Kędzierzyna, Strzelec i Opola, twierdzą, że czasy lokalnych watażków i ich żołnierzy skończyły się wraz tragiczną śmiercią w wypadku samochodowym w 1993 roku Konrada J., który był uważany za pierwszego bossa opolskiego półświatka, oraz zatrzymaniami przez Centralne Biuro Śledcze Henryka P. ps. Pineza i jego spadkobiercy Michała K. ps. Pasek. Ci ostatni zostali już osądzeni. "Pineza" odsiaduje w Strzelcach Opolskich wyrok 15 lat więzienia, "Pasek" usłyszał natomiast wyrok 6 lat i 10 miesięcy więzienia. Nie stawił się jednak do zakładu karnego. Teraz poszukiwany jest listem gończym. Ekipa "Paska" m.in. kokosy zbijała na handlu narkotykami. Mieli rozprowadzić 16 kilogramów amfetaminy wartej ponad 1,9 mln zł oraz 16 tys. tabletek ecstasy za 320 tys. zł!

"Pasek" miał też sprzedać 4 kg amfetaminy i 25 tys. tabletek ecstasy Bogdanowi S. z Brzegu. Ten dzięki kurierom eksportował narkotyki do Niemiec. Wywożono je prywatnymi samochodami bądź autobusami rejsowymi. By uniknąć wpadki, reklamówkę z towarem w autobusie na półce kładła podstawiona osoba. Nie robił tego kurier, by w razie wpadki na siatce nie było jego odcisków palców. "Pasek" nigdy nie przyznał się do winy, podobnie jak jego najbliżsi ludzie.

Plantatorzy mają miliony

W Polsce powstaje coraz więcej plantacji konopi indyjskich. Również na Opolszczyźnie. Tylko w ubiegłym roku w regionie udało się zlikwidować 37 takich upraw. Od stycznia przed Sądem Okręgowym w Opolu toczy się proces dziewięciu mężczyzn oskarżonych o uprawę konopi indyjskich i handel narkotykami na wielką skalę. Sprawę prowadził opolski wydział Centralnego Biura Śledczego, policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu oraz Prokuratura Okręgowa w Opolu. Większość z oskarżonych pochodzi z Opola i okolic. Wśród nich są m.in. właściciele sklepów, pubu, renciści, bezrobotni, pracownicy opolskich zakładów. Według opolskiej prokuratury grupę założył i kierował nią opolanin - Tomasz G.

- To on miał zapewniać całą wiedzę dotyczącą upraw konopi indyjskich oraz dostęp do ludzi zakładających instalacje potrzebne do uprawy, osoby nadzorujące plantacje oraz wszystkich pośredników i odbiorców towaru - napisał w akcie oskarżenia prokurator Paweł Juszczak.

Według śledczych grupa założyła w sumie cztery wielkie plantacje konopi indyjskich. Pierwsza od lutego 2007 do lutego 2010 roku funkcjonowała na jednej z prywatnych posesji w Chróścinie pod Opolem. Udało się z niej uzyskać co najmniej 50 tysięcy gramów marihuany wartej nie mniej niż milion 250 tysięcy złotych.

Kolejna z nich zlokalizowała była w podopolskich Węgrach. Tam według prokuratury od listopada 2007 do stycznia 2010 roku udało się oskarżonym wyhodować konopie indyjskie, z których uzyskali 101 tysięcy gramów marihuany wartej na czarnym rynku 2 miliony 525 tysięcy złotych.

Dwie kolejne plantacje znajdowały się w powiecie prudnickim - w Głogowcu i Rudziczce. W tej pierwszej miejscowości policjanci zabezpieczyli marihuanę wartą pół miliona złotych, a w drugiej 115 tysięcy złotych. Jak mówią policjanci, plantacje były profesjonalnie przygotowane i zaopatrzone. Budynki wyglądały tak, jakby były zamieszkane, a w środku znajdowała się cała aparatura potrzebna do tego, by konopie indyjskie dobrze rosły: zraszacze, wentylatory, lampy itp. Główny oskarżony, Tomasz G., nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nie zakładał i nie kierował żadną grupą przestępczą. Nic nie wie też o uprawach. Do winy przyznał się natomiast inny z oskarżonych, opolski przedsiębiorca Adam R. Dwie plantacje znajdowały się w należących do niego nieruchomościach. Narkotyki trafiały też do jego opolskiego pubu, skąd jechały do pośredników i odbiorców.
- Na zapleczu zawsze jest ruch, dostawcy często dowozili towar do pubu, więc widok samochodów, rozładunku i załadunku nie wzbudzał zainteresowania - mówił w sądzie.

Narkobiznes to wciąż jeden z najbardziej dochodowych interesów. Grupy przestępcze zarabiają na nim miliony, okruchy z tego stołu spadają również przemycającym je kurierom i rozprowadzającym dilerom. Ale to również niemałe pieniądze.

- Narkotyki były, są i dopóki będzie można na tym zarobić - będą - przyznają policjanci. - Nam pozostaje natomiast robić wszystko, by na rynek trafiało ich jak najmniej, a ludzie parający się tym zajęciem trafiali przed sądy i byli skazywani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska