Opłaty za przedszkola. Radni nie zdecydowali o zmianie opłat. Rozeszli się w kłótni

Tak wyglądała nadzwyczajna sesja białostockich radnych, która miała odbyć się w środę. Miał być dyskutowany projekt uchwały w sprawie opłat przedszkolnych. Nie udało się, bo radni PO byli przeciw przyjęciu porządku obrad. Jak mówili, zrobili tak z trzech powodów. Po pierwsze, nie było opinii prezydenta do tej uchwały, po drugie nie zostały przedstawione jej skutki dla budżetu. Brakowało też opinii komisji edukacji.

- Jeżeli uznamy, że coś trzeba zmienić w przedszkolach, to klub PO wniesie własny projekt uchwały - oświadczył Zbigniew Nikitorowicz, szef klubu PO. - Nie będziemy popierali politycznych projektów pani Rzeszewskiej.

- To skandal - nie kryła oburzenia Agnieszka Rzeszewska, radna PiS i inicjatorka spornej uchwały. - Radni PO nie liczą się z nami, ani z rodzicami. To zagrywka polityczna, ale nie ugniemy się.

Radna zapowiedziała, że natychmiast złoży kolejny wniosek o zwołanie sesji i będzie to robić aż do skutku.

Klub PO zaznaczył, że do sprawy chce wrócić w grudniu, po trzech miesiącach obowiązywania nowych zasad naliczania opłat za pobyt dzieci w przedszkolu.

Rodzice zebrali 700 podpisów

- Nie można na żywych ludziach prowadzić doświadczeń i czekać aż się przez te trzy miesiące wymęczą - przekonywała radna Rzeszewska.

Nieprzyjęcie porządku obrad skrytykowała też miejska lewica.

- Pachnie mi to arogancją władzy - ocenił Michał Karpowicz z klubu SLD. - To była najkrótsza sesja w mojej karierze radnego.

Wszystkiemu przyglądała się grupa nauczycieli i rodziców przedszkolaków. Ci ostatni już wcześniej złożyli do władz miasta petycję o zmianę naliczania opłat za pobyt dziecka w przedszkolu.

- Zgranie godzin pracy z działaniem przedszkoli jest kłopotliwe - podkreślała Agnieszka Pietraszko-Gryń, mama przedszkolaka.

Rodzice pod petycją zebrali 700 podpisów.