Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opcja międzywyborcza

Jarosław Sołomacha [email protected] tel. 085 748 95 54
Pomysł z referendum w Białymstoku to dowód, że życie publiczno-społeczne nie musi ograniczać się do gnuśniejącej z każdym miesiącem jałowości: rządzacy-opozycja.
Pomysł z referendum w Białymstoku to dowód, że życie publiczno-społeczne nie musi ograniczać się do gnuśniejącej z każdym miesiącem jałowości: rządzacy-opozycja.
Po casusie Kononowicza wyborcy sceptycznie spoglądają na przybyszów znikąd.

W sobotę na placu miejskim spotkały się dwie demonstracje. Jedna grupa protestowała przeciwko planom instalacji amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce. Druga twierdziła, że takie rozwiązanie zagwarantuje nam bezpieczeństwo.
Większość przechodniów wzruszała jednak ramionami na widok protestujących. Nie chcieli przystanąć na chwilę. Bardziej interesowało ich, z jakiego powodu obok kilkudziesięciu pikietujących jest spora ilość policjantów.

Kilka godzin później na tym samym placu był koncert na rzecz ofiar konfliktu na Kaukazie. Impreza też była swego rodzaju demonstracją. Większość osób, z którymi rozmawiałem, przyszła na plac przypadkiem. Usłyszeli muzykę, więc podeszli bliżej. Ani w głowie było im demonstrowanie poparcia dla Gruzji. Oczywiście współczuli temu narodowi. Ale na tym koniec.

Wydawałoby się, że tak nośne, bo związane z bezpieczeństwem tematy jak tarcza i wojna siłą rzeczy wzbudzą wśród białostoczan coś więcej niż tylko obojętność.

Dlaczego tak się nie stało?

Najprościej można powiedzieć, że ludzie nie chcą zajmować się polityką, której i tak nie rozumieją. Dlatego znika zainteresowanie sprawami publicznymi. Dochodzi do zjawiska zwanego zmęczeniem demokracją. Uwidacznia się ono brakiem chęci udziału w wystąpieniach społecznych czy chociażby spadkiem frekwencji w głosowaniach. Ludzie są rozczarowani i uważają, że ich głos i tak nie ma żadnego znaczenia. Zajmują się własnymi sprawami, przedkładają je nad angażowanie się w sprawy publiczne.

Istnieje też teoria, że przyczyną niechęci do czynnego udziału w życiu publicznym jest dobrobyt. W takiej sytuacji część obywateli wycofuje się w sferę życia prywatnego, a polityka zbytnio ich nie obchodzi.

Tak stało się w słynącej z demokracji bezpośredniej Szwajcarii. Tam frekwencja w referendach spadła z 60 procent na początku XIX wieku do około 40 procent na przełomie tysiącleci. Głosowań jest tak dużo, że społeczeństwo przestaje się w nich orientować. Obywatele nie wierzą w możliwość skutecznego wpływania na rozstrzygnięcia głosowanych spraw.

Ale mniej więcej w tym samym czasie, co wspomniane demonstracje byliśmy świadkami narodzin zupełnie odmiennego zjawiska na polu aktywności białostoczan, jakim jest Opcja Społeczna.

Pojawiła się znikąd w czerwcu. Jej członkowie porozlepiali na mieście swoje plakaty. Wzięli wtedy w obronę działkowców. Protestowali przeciwko likwidacji ogródków działowych przy Ciołkowskiego. Wysuwali oskarżenia pod adresem prezydenta miasta. Ba, nawet złożyli zawiadomienie do prokuratury.

I jeśli te działania można było wtedy traktować z dużą rezerwą, to już kolejne każą inaczej spojrzeć na tę inicjatywę obywatelską. Bo za taką można uznać pomysł zorganizowania referendum lokalnego w sprawie obrony bazaru przy Jurowieckiej. Nie będzie to jednak takie łatwe. I to z powodów prawnych, jak i emocjonalnych.
By odbyło się referendum, jego inicjatorzy muszą zebrać 23 tysiące podpisów. I to w bardzo krótkim czasie. Do 26 września. Bo wtedy rozstrzygną się losy placu Inwalidów.

Ale z arytmetyki wynika, że inicjatorom może zabraknąć czasu. Średnio musieliby zbierać po tysiąc podpisów dziennie. Zapewniają, że mają już ich sporo. - Zbierają je kupcy, a podpisują się nasi klienci, listy są rozłożone w osiedlowych sklepikach. Jest spore zainteresowanie, ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca - mówił we wtorek w "Porannym" Emil Mańkowski ze Stowarzyszenia Kupców i Drobnej Wytwórczości Jagiellonia Stadion.

Nawet jeśli pomysłodawcom referendum udałoby się zebrać podpisy w wymaganym terminie, muszą liczyć, że ponowny przetarg na plac Inwalidów zakończy się także fiaskiem. Ale i wtedy stoją przed nie lada problemem. Jak zachęcić białostoczan do udziału w głosowaniu (próg wynosi 30 proc. uprawnionych i to, jak pokazuje historia takich plebiscytów, bardzo wyśrubowany)? I jak przekonać ich do swoich racji?

Bez względu na to, jak zakończy się ta inicjatywa, rodzi się pytanie: skąd takie nagłe uaktywnienie zorganizowanej grupy społecznej?

- To nie jest takie skomplikowane. Ale nie wiązałbym tego ze społeczeństwem obywatelskim - ocenia Radosław Poniat, socjolog. - Tarcza, Kosowo czy Gruzja to sprawy dla nas odległe. Nie mają wpływu na nasze życie. Fachowo nazywa się to "nie na moim podwórku" - wyjaśnia.

Co innego w przypadku, gdy konfliktowe sytuacje dotyczą bezpośrednio nas. Tak jest na przykład z ogródkami, rynkiem czy kontenerami przy Produkcyjnej. - To ułatwia mobilizację, pojawia się chęć do działania - tłumaczy Poniat.

Ale jego zdaniem, motywy organizowania takich wystąpień mogą być także bardzo prozaiczne. - Niektórzy na przywództwie protestu czy uczestniczeniu w nim chcą przy okazji coś ugrać. Dlatego czasami pojawiają się tam politycy. Liczą, że będzie to zauważone i przełoży się w przyszłości na głosy - dodaje Poniat.

Wątpliwe, by w najbliższych wyborach taki sukces stał się udziałem Opcji Społecznej. Po casusie Kononowicza wyborcy sceptycznie spoglądają na przybyszów, któzy wyskoczyli jak przysłowiowy filip z konopi. Także dlatego, że kanały wyborczej aktywności społecznej na jakiś czas są zawłaszczane przez dominujące na scenie partie. Ale przynajmniej pomysł z referendum jest dowodem, że życie publiczno-społeczne nie musi ograniczać się do gnuśniejącej z każdym miesiącem jałowości: rządzący-opozycja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny