Opowieść o lesbijskim romansie z czasów PRL przeplatana rozmowami u psychoanalityka o głosie twarzy starego esbeka - ironia, ale czy śmieszna? Na sobotnim seansie nikt się nie śmiał, mimo że na widowni byli i rówieśnicy Polski Ludowej i Karoliny Gruszki. Bo i śmiać się nie ma absolutnie z czego. Fantastyczne zdjęcia i staranny dobór rekwizytów ukazują PRL-owską modę w szerokim spektrum, odpowiednio wystylizowani Woronowicz i Kulesza robią, co mogą, ale kiedy fabuła i dialogi rzadko tylko pobudzają do uśmiechu - o sukcesie gatunkowego kina, a przecież "Pani z przedszkola" reklamowana jest jako komedia - mowy być nie może.
Fani Mariana Dziędziela na pewno będą ukontentowani jego krótkimi i niezwykle trafnymi sekwencjami w roli terapeuty, który musi się cenić, niczego nie gwarantuje, ale na pewno zna życie nie tylko z podręczników Freuda. Wielbiciele Krystyny Jandy dostają esencję Agnieszki z Człowieka z marmuru, która jako babcia nadal kipi energią i stanowczością - po prostu kryształ i rzeczywiście - rola i dialogi wzbudzające uśmiech. Adam Woronowicz dzięki swojemu wrodzonemu urokowi mimo słabości charakteru swojego ekranowego ja, budzi sympatię, ale jedyny naprawdę śmieszny moment z jego udziałem przezorni producenci "sprzedali" już w trailerze. Więcej nie ma. Agata Kulesza nie wstydzi się pokazywać swego ciała, nie boi zbliżeń kamery, ale wciśnięta w gorset uwodzonej matki z rzadka zdaje się uśmiechać i do siebie i do widzów.
Nagromadzenie przez Marcina Kryształowicza znaczeń i wątków przypomina bardziej bełkot rodem z najgorszych chwil tzw. kina moralnego niepokoju niż lekkiej komedii w stylu Woody Allena, szczególnie że problemy głównego bohatera i innych kluczowych postaci wiążą się z tak lubianą przez mistrza z Nowego Jorku seksualnością ludzkiej natury. Tu dostajemy niemal koszarowe żarty na łożu śmierci i dobijającą wizualizację komiksu milicyjnego, pewnie ze względu na ochronę praw autorskich, nie nazwanego po imieniu "kapitanem Żbikiem". Wszystko to prowadzi przeważnie do niczego i raczej nikomu nie jest do śmiechu. Oczywiście - Woronowicz w stylizacji supermilicjanta jest znakomity, ale on już tak ma. Sala jednakowoż nawet nie zachichocze.
Moim zdaniem - strata czasu, choć pewnie nasi znakomici aktorzy bawili się nieźle. Ale tylko oni.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?