Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okrągły Stół - między mitem, a rzeczywistością

Małgorzata Bazyluk
Stany Zjednoczone były za zmianami i Jaruzelskim jako prezydentem. Amerykanie wystraszyli się jednak wyników wyborów z 4 czerwca.
Stany Zjednoczone były za zmianami i Jaruzelskim jako prezydentem. Amerykanie wystraszyli się jednak wyników wyborów z 4 czerwca. Fot. Internet
Na Wydziale Historyczno-Socjologicznym Uniwersytetu w Białymstoku o wydarzeniach z 1989 roku dyskutowali: Antoni Dudek, doradca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, i profesor Andrzej Friszke z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Moderatorem dyskusji był prof. Jan Kofman.
Okrągły Stół - między mitem, a rzeczywistością

O genezie Okrągłego Stołu

Antoni Dudek: Wyróżniam cztery główne przyczyny dojścia do obrad Okrągłego Stołu. Nie mogę określić, która z nich jest ważniejsza. Po pierwsze: zmiany w otoczeniu międzynarodowym Polski, a dokładnie pierestrojka. Gorbaczow mówił o modernizacji i usamodzielnieniu się państw. Nie oznaczało to jednak, że ZSRR nie będzie trzymać wpływów we wschodniej strefie.

Kolejną przyczyną jest zmiana w nastrojach społecznych na przełomie lat 1985-86. Zadowolenie społeczne wciąż spadało. W 1988 r. nie chodziło już o kwestie polityczne, ale wyłącznie o puste półki w sklepach. Jaruzelski zdawał sobie z tego sprawę. Musiał więc coś zrobić.

Rozpoczęły się procesy deregulacji i prywatyzacji państwa. Deregulację rozumiem tu jako proces utraty przez władzę kontroli nad aparatem państwowym, który się usamodzielniał i miał swoje potrzeby. Pracownicy państwowi zaczęli uciekać do spółek, bo w nich widzieli szansę. Polityczna zależność schodziła na dalszy tor.
Ostatnim czynnikiem był całokształt działalności opozycji i Kościoła katolickiego.

Okrągły Stół - między mitem, a rzeczywistością

Andrzej Friszke: Często w dyskusjach pomijane jest to, na czym polegała polityka Zachodu w sprawie Polski. Fakt, wspierał on opozycję, ale aby rzeczywiście coś uczynić, Zachód był bardzo ostrożny i nieufny. Nie chciał sprowokować Rosji, aby znów nie wrócić do stanu zimnej wojny.

Stany Zjednoczone były za zmianami i Jaruzelskim jako prezydentem. Amerykanie wystraszyli się jednak wyników wyborów z 4 czerwca. Miażdżąca wygrana opozycji mogła spowodować załamanie. A to mogło pociągnąć za sobą destabilizację w świecie.

Główną przyczyną zwołania Okrągłego Stołu był stan polskiej gospodarki. Ekipa rządząca zdawała sobie sprawę, że państwo tak dalej nie pociągnie i potrzebuje gruntownego remontu. Nie miała jednak na niego pomysłu. Zdawała też sobie sprawę z konieczności dofinansowania i wysokości zaciągniętych wcześniej kredytów.

Legenda i legitymizacja

Antoni Dudek: "Legenda biała" mówi o tym, że komuniści podczas obrad Okrągłego Stołu oddali władzę Solidarności, bo po prostu zrozumieli, że nie dadzą rady jej dalej sprawować. Zły dyktator zrozumiał swój błąd i postanowił go naprawić. Zwolennikiem tego poglądu jest Aleksander Kwaśniewski. Z kolei "legenda czarna" mówi o tym, że komuniści się zmówili, jak oszukać obywateli i dalej utrzymać władzę. Według mnie obie te teorie są błędne. Tworzą jednak podstawy dla dalszych rozmyślań.

Obóz rządzący chciał zachować władzę, zgadzając się na pewne ograniczenia na rzecz Solidarności i Kościoła. Opozycja natomiast chciała wyjść z impasu. Zobaczyła, że jest zbyt słaba, aby pozbyć się Jaruzelskiego, ale ma szansę, aby zostać zalegalizowaną.

Zarówno środowisko obozu rządzącego, jak i opozycja były wewnętrznie podzielone co do kwestii wspólnych obrad. Po części Okrągły Stół był więc skazany na sukces.
Pomysłem na podział władzy było przeniesienie centrum władzy do gabinetu prezydenta. Funkcję tę miałby sprawować Jaruzelski. I tu pojawił się problem - co dać opozycji, aby była zadowolona? Odpowiedzią okazały się wolne wybory do Senatu. Ekipa Jaruzelskiego widziała w tym swój sukces. Ten sam system, ta sama ekipa rządząca. Każdy sukces ma jednak swoją cenę, a ta była wielka. Pojawiła się po wyborach 4 czerwca.

Andrzej Friszke: Okrągły Stół to również kwestia legitymizacji systemu. Od lat 70. system opierał się na zapewnieniu dostatku. W rzeczywistości jednak kryzys trwał i trwał, i nie było perspektyw na jego zlikwidowanie. Oznaczało to, że władza nigdy się nie zlegitymizuje. Działacze sami zaczęli odczuwać, że stan niedoboru, kartki itp., jest nie do zniesienia. Potrzebowano reformy. Społeczeństwo nie wierzyło, że będzie lepiej. Władza chciała zrobić coś, co poprawi nastroje społeczne, gospodarkę i złagodzi trudną sytuację.Część aparatu władzy weszła też w kapitalizm - poczuli smak luksusu, dolara i wyjazdów zagranicznych.

Zmianę ośrodka władzy z centrum na prezydenta rozciągnąłbym w czasie. Komuniści potrzebowali psychicznego przygotowania do zmian. Faktycznie partia stawała się mniej ważna, ale stanowiła zaplecze władzy przy Okrągłym Stole.
Opozycja stanowiła ważną siłę w PRL. Operacja "Stan wojenny" jej nie zniszczyła. Uformował się w miarę spójny ośrodek, prowadzący "jakąś" politykę. Mimo tak różnych ludzi, którzy ją tworzyli, zachowała spójność. Dzięki temu opozycja stała się dostrzegalna na Zachodzie. Była partnerem, który był ważny. Pomógł jej Jan Paweł II.

Atutem opozycji była też umiejętność wykonywania strategicznych decyzji bez kolizji z polityką światową pozostałych państw. Bez Lecha Wałęsy byłoby to niemożliwe, gdyż ograniczał on ambicje niektórych grup.

O Kościele i Magdalence

Antoni Dudek: Kolejną kwestią jest działalność Kościoła katolickiego. Ten też był wewnętrznie podzielony. Prymas Polski ks. kard. Józef Glemp chciał uzyskać dla Kościoła jak najwięcej. Wygrała z nim jednak linia Jana Pawła II. Dlatego Kościół odmawiał wszelkiej współpracy z obozem rządzącym.

Sporną kwestią jest też Magdalenka. Wielu ludzi nie mogło i nie może znieść widoku zastawionego stołu, kieliszków z wódką, żartobliwych rozmów. Tu rozpoczął się proces, który miał swoje następstwa przez kilka następnych lat.

Andrzej Friszke: Rolę Kościoła przy obradach Okrągłego Stołu określiłbym jako statysty. Ale od 1981 r. tworzył politykę. Po części związane to było z osobą Papieża, ale nie tylko. Władza starała się nie dopuścić do całkowitego sprzeciwu Kościoła. Partii zależało, aby Kościół był jej partnerem, łącznikiem pomiędzy komunistami a opozycją.

Co do kwestii Magdalenki, to nie widzę żadnych problemów. Nie ma żadnych poważnych porozumień, układów bez tajnych rozmów. Magdalenka nie była wyjątkiem. Opozycja poszła jednak za daleko. Złamała pewne zasady. Ale z drugiej strony, przełamała barierę obcości, wrogości. Poprawienie nastroju i stosunków sprzyja łatwości porozumienia się. Opozycja chciała legalizacji i przygotowania do systemu demokratycznego. W Magdalence osiągnięto szalenie dużo. Nawet w strefie symbolicznej.

Dekomunizacja

Antoni Dudek: W środowisku naukowym proces dekomunizacji jest rozumiany na wiele sposobów. Łączy się z nim m. in. weryfikacja funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Na ponad 14 tys. około 3 tys. z nich dostało zakaz pracy w strukturach publicznych. Reszta z nich pracowała dalej. Uważam, że nie powinni. Podobnie było ze środowiskiem akademickim. Kulą u nogi dzisiejszej Polski jest jednak wymiar sprawiedliwości.

Zastanawiający był też obszar równości szans, a dokładnie uwłaszczenie. Współwłaścicielami 1600 spółek, które zostały uwłaszczone, zostali bliscy pracowników aparatu władzy. Gdyby ich rozliczono, dzisiejsza lista 100 najbogatszych Polaków wg "Wprost" wyglądałaby zupełnie inaczej. I to jest prawdziwa dekomunizacja.

Andrzej Friszke: Sam Okrągły Stół kończy się sukcesem. Po nim jednak następuje dekomunizacja państwa, czyli zmiana systemu, relacji społeczeństwo - państwo. Rodziła się demokracja. Zmienił się też układ powiązań politycznych. Inne pojęcie dekomunizacji to regulacje prawne, które ograniczają możliwość udziału w polityce ludzi z poprzedniego systemu. Jestem jej całkowicie przeciwny.

Z systemem PRL było związanych około jednej czwartej Polaków. Jak więc wykluczyć ich od sprawowania władzy? Obóz przeciwników dekomunizacji lubi robić bilans spraw, w których dekomunizacji nie wprowadzono. Ale może na odwrót? Przedstawmy wojsko, policję, która będzie przeciw demokracji i integracji europejskiej. Dając im prawa, osiągnęliśmy jedność społeczeństwa. Do czasu pojawienia się PiS nikt nie chciał tego zburzyć.

Lech Wałęsa

Antoni Dudek: Kim więc był i jest Lech Wałęsa? W latach 80. nie jest żadną ważną osobą. Po prostu bierze udział w Solidarności. Nie ma żadnych dowodów na uwikłanie w jakiekolwiek sprawy. Później dwukrotnie udowadnia swoją wielkość - raz, gdy w 1989 r. proponuje koalicję, drugi, gdy odmawia stanięcia na czele neosolidarności. Klęską okazała się natomiast jego prezydentura. Była fatalna i nieudolna. A co do obecnej sytuacji, to Wałęsa największy problem wokół siebie robi sam.

Andrzej Friszke: Wielkości Wałęsy nie podważam. Spowodował on, że ludzie byli razem, a nie oddzielnie. Pretensje mam jedynie do kampanii wyborczej i tego, co się działo na górze. Solidarność musiała pęknąć. Jednak ta wojna zniszczyła coś innego. Ludzie przestali sobie ufać, zaczęła się lustracja, podejrzenia o zdradę. Zatruło to atmosferę w polityce na wiele lat.

Notowała: Małgorzata Bazyluk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny