Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okradali stacje benzynowe. Okazja czyni złodzieja, wysoki sądzie!

(mw)
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Chcieliśmy zrobić zakupy - tłumaczył sądowi jeden z oskarżonych. Ale w samochodzie miał łom i siekierę. Dziś z napadów tłumaczyła się przed sądem cała szóstka młodych mężczyzn.

- Nie mieliśmy nikogo okradać. Nie planowaliśmy tego. Chcieliśmy zrobić zakupy - tłumaczył sądowi Patryk G. Podczas śledztwa mówił co innego. Napad był zaplanowany, a w samochodzie wieźli ze sobą łom i siekierę.

Przed białostockim sądem okręgowym rozpoczął się dziś proces szóstki młodych mężczyzn. Oskarżeni są o dokonanie napadu na stację benzynową w Hajnówce i usiłowanie drugiego napadu w Boćkach w sierpniu 2008. A także o zranienie rozbitą butelką jednego z pracowników stacji.

Stacje benzynowe zaatakowali 21 sierpnia ubiegłego roku. Około godz. 2.10 podjechali pożyczonym mercedesem pod stację benzynową w Hajnówce. Kamil M., kierowca, został w aucie. Pozostała czwórka weszła do środka.

Weszli do środka. Nie było nikogo. Patryk zobaczył, że kasa jest otwarta. - Okazja czyni złodzieja, wysoki sądzie! - tłumaczył.

Postanowił, że zabiorą pieniądze. Gdy złodziej znalazł się już za ladą, nagle z zaplecza wyszedł pracownik stacji. - Nie było odwrotu. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Sięgnąłem po pieniądze - mówił dziś oskarżony.

Nagle poczuł uderzenie w głowę. Pracownik stacji złapał go za rękę. Zaczęli się szarpać. Z półki spadły butelki z alkoholem. Drugi z oskarżonych popchnął mężczyznę, a ten upadł na pobite szkło. Wtedy wszyscy zaczęli uciekać.

Po napadzie pojechali do Białegostoku na bazar. Za zrabowane ponad 600 złotych kupili m. in. pistolet na jednym ze stoisk. - Taką wiatrówkę na gaz - tłumaczył sądowi jeden z nich. Chcieli postrzelać.

Po powrocie w rodzinne strony wysadzili Damiana, a do pozostałych dołączył Przemek. Jeździli po okolicy. Kończyło się paliwo, więc postanowili zatankować. Padło na stację w Boćkach. Zauważyli, że nie było kamer. Zapłacili za benzynę i wyszli. Po przejechaniu kilkuset metrów wpadli na pomysł postraszenia pracowników stacji kupioną wiatrówką. Zawrócili więc.

Do budynku weszli w kominiarkach na głowach. Przypadkowo znaleźli je w samochodzie. - Ja miałem pistolet. Było dwóch pracowników. Powiedziałem, żeby oddali pieniądze, bo to jest napad - przyznał 20-letni Patryk G. - To był mój pierwszy raz. Nie wiedziałem, jak mam się zachować. Pracownicy chyba to wyczuli i złapali Kamila S. Jeden zdjął mu z głowy kominiarkę - relacjonował dalej.

Złodziejom udało się uciec. Taka jest wersja oskarżonych.

Oskarżeni mają od 19 do 25 lat. To: Kamil M., Patryk G., Łukasz F., Damian P., Kamil S. i Przemysław G. Mieszkają w Bielsku Podlaskim, Zabłudowie i okolicach. Dwaj z nich to rodzeni bracia. Cała szóstka stanęła dziś przed sądem. Oskarżeni są o dwa napady na stacje paliw. W pierwszym, według prokuratury, posłużyli się scyzorykiem, w drugim zagrozili pracownikom stacji pistoletem, który potem okazał się być wiatrówką.

Jutro zeznawać będą pokrzywdzeni i świadkowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny