Podczas pierwszych wystawień „Zemsty nietoperza” nasze głosy nie były wzmacniane, w tej serii jest już inaczej – wspominała podczas spotkania z fanami „Zemsty nietoperza” Katarzyna Trylnik, sopranistka. Rolę Rozalindy zaśpiewa na scenie przy Odeskiej 10 i 11 lutego.
– Staramy się śpiewać operetkę jak muzykę klasyczną – podkreślała sopranistka. Miała ona miała jeszcze szczęście studiować w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie śpiewu solowego prof. Haliny Słonickiej.
Tylko zagorzali fani opery pamiętają, że Halina Słonicka była absolwentką Technikum Budowlanego w Białymstoku, po którym dostała się na Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej. Dyrygent szkolnego chóru namówił ją do wzięcia udziału w konkursie „Szukamy Młodych Talentów” w Białymstoku, a Halina Słonicka go wygrała. W nagrodę uzyskała stypendium Ministerstwa Kultury i miejsce w warszawskiej średniej szkole muzycznej, dla której zrezygnowała ze studiów na Wydziale Architektury. Będąc uczennicą prof. Magdaleny Halferowej, pięcioletni program szkoły muzycznej zrealizowała w ciągu trzech lat. Jeszcze podczas studiów, w roku 1957, otrzymała etat w Teatrze Wielkim i została jego solistką. Halina Słonicka zmarła 18 lat temu.
Już jutro rolę Alfreda zaśpiewa Adam Zdunikowski. – Kiedy zaczynałem pracę i wystąpiłem w pierwszej operetce, a była to także „Zemsta nietoperza”, tyle, że w Teatrze Wielkim, a tam w 1991 roku nie było nagłośnienia – wspominał podczas weekendu z „Zemstą nietoperza”. Zdunikowski, zanim został solistą Teatru Wielkiego został wyłowiony jako siedmiolatek do warszawskiego chóru chłopięcego „Lutnia”. - Zanim zaczęły się koncerty i wyjazdy zagraniczne, ćwiczyłem w chórze kandydatów – wspominał tenor. Studiował u innego tenora – liczącego sobie dziś niemal 90 lat profesora Romana Węgrzyna. Mimo to zetknięcie z operetką stanowiło dla niego początkowo duże wyzwanie.
– Kiedy śpiewamy to nasze głosy są ustawione, instrumentacja podobna jak w operze – tłumaczył tenor. – Żeby przejść od trochę sztucznego elementu jakim jest śpiew do naturalnego mówienia, żeby relacje między postaciami były prawdziwe – to było strasznie trudne – wyjaśniał.
– Podobno siedząc na widowni słychać dużą różnicę pomiędzy momentami, kiedy mówimy, bo kiedy zaczynamy śpiewać jest troszeczkę głucho – mówiła Katarzyna Trylnik. – My też nie lubimy śpiewać do mikroportów – dodała. – Tu granych jest bardzo dużo musicali i po nich podobno było dużo sygnałów od widzów, że mają niedosyt głosu – mówił Adam Zdunikowski. I podkreślał, że jako artysta na to się nie godzi, ale rozumie specyfikę sali i potrzeby słuchaczy.
– Chciałbym, żebyśmy się troszeczkę wszyscy wysilali – apelował Adam Zdunikowski. Według tenora dostęp do technologii nie oznacza, że trzeba sobie ułatwiać życie. – Nawet jeśli coś nie dochodzi do końca sali, widz zaczyna wtedy inaczej słuchać – przekonywał Zdunikowski. – Bo to wymusza skupienie na widzach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?