Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

OiFP. Lora Szafran w operze. Cohen i niezwykły klimat (zdjęcia, wideo)

(dor)
OiFP Białystok. Lora Szafran na scenie
OiFP Białystok. Lora Szafran na scenie Jerzy Doroszkiewicz
Lora Szafran zaśpiewała w scenografii "Upiora w operze" songi Leonarda Cohena i piosenki napisane specjalnie dla niej. Bezpretensjonalna artystka wciąż zachwyca niepowtarzalnym głosem.

Lora Szafran swoją karierę zaczęła w latach 80. XX wieku. Obdarzona fantastycznym, głębokim głosem, od razu rozumiała, że jej przeznaczeniem jest jazz. I chociaż w PRL ten gatunek cieszył się sporym powodzeniem, w latach 80. ustępował fali polskiego rocka. Szafran była znana wśród fanów jazzu, wiele koncertowała, ale nigdy nie trafiła na listy przebojów. I może właśnie dzięki temu zachowała do siebie dystans, a jednocześnie śpiewa co chce, zawsze robiąc to na swój sposób.

W XXI wieku nagrała piosenki Włodzimierza Nahornego, Jerzego Wasowskiego, wreszcie nadszedł czas na songi wielbionego w Polsce Leonarda Cohena. Wykorzystując tłumaczenia wielkiego propagatora jego twórczości, Macieja Zembatego, przetworzyła większość wybranych przez siebie piosenek w sposób odważny wobec oryginałów, ale zdecydowanie twórczy muzycznie. Wszak każdy początkujący nawet gitarzysta, wie że nie są to najtrudniejsze na świecie utwory. Tymczasem w aranżacjach Miłosza Wośko - pianisty w zespole Szafran, nabrały często nowych barw. Niektóre z nich przypominały niemal utwory rocka progresywnego, czasem było mrugnięcie okiem w stronę Nowego Orleanu, dansingowa "Dance Me to the End Of Love" stała się szaleńczą brazylijską sambą.

Bezpretensjonalna artystka z miejsca nawiązała kontakt z nieprzypadkową publicznością. Już wykonanie "In My Secret Life" skończyło się zbiorowym śpiewaniem refrenu, czyli słów "gdzieś na serca dnie". Nie inaczej było w przypadku "Hallelujah", jednej z najpopularniejszych piosenek Cohena wśród jego młodszych wyznawców. Lora Szafran zaśpiewała też kilka piosenek z własnej płyty, w tym niezwykle przebojową piosenkę Seweryna Krajewskiego "Odnajdę, odnajdę" umieszczoną na krążku "Nad ranem". Na scenie świetnie odnajdywał się saksofonista Sebastian Stanny, niezwykle emocjonalnie grał na bębnach Sebastian Frankiewicz z którym świetnie współpracował basista Dariusz Szymańczyk. Oczywiście obsługujący fortepian i syntezator Wośko znad klawiatur dyskretnie spinał zespół swoimi dynamicznymi frazami.

W sobotni wieczór, jak nigdy, w Białymstoku był zdecydowanie nadmiar koncertów. Dlaczego wybrałem właśnie Lorę Szafran? Może dlatego, że nie pamiętam, kiedy wcześniej śpiewała w Białymstoku, a bardzo chciałem ją usłyszeć na żywo. I jak to bywa w przypadku wokalistek o jazzowych korzeniach - scena wyzwoliła w artystce jeszcze więcej pozytywnej energii, którą potrafiła opanować i zamienić w świetne interpretacje nawet przeciętnych muzycznie utworów. A że nie ma jej praktycznie w mediach, tym większa radość z obcowania z unikalnym talentem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny