MKTG SR - pasek na kartach artykułów

OiFP. Adam Makowicz zagrał z orkiestrą Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku (zdjęcia, wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
OiFP. Adam Makowicz w Białymstoku
OiFP. Adam Makowicz w Białymstoku Jerzy Doroszkiewicz
Do dziś boję się głodu - wspominał Adam Makowicz. Przyjechał na zaproszenie Mirosława Jacka Błaszczyka, który zaplanował koncert wirtuoza jazzowego fortepianu w repertuarze Filharmonii Podlaskiej.

Zanim jednak Adam Makowicz poświęcił czas na spotkanie ze słuchaczami - przede wszystkim grał. Skromnie mówił o sobie, że nie jest wybitnym aranżerem, ale uwielbia współpracę z orkiestrą symfoniczną. Dlatego po suicie z musicalu „West Side Story” usiadł przy fortepianie i zaproponował wspólne wykonanie, już tylko ze smyczkami swojej "Composition No. 20", a potem „Early June in Central Park”. Ale to dopiero były improwizatorskie wprawki wirtuoza.

Nie zapomniał o Chopinie, zaczynając od sławnego "Preludium e-moll Op.28 nr 4", po czym wrócił do prezentowania własnych kompozycji, coraz bardziej wydłużając improwizowane partie.

Po przerwie, nasi filharmonicy zagrali "Amerykanina w Paryżu", a zmiany dynamiki i wyraźnie zaakcentowany jazzujący puls kompozycji publiczność nagrodziła ogromnymi brawami. I wtedy zabrzmiał klarnet zwiastujący początek "Błękitnej rapsodii". A że Ira Gershwin, brat kompozytora, zezwolił Makowiczowi na granie własnej kadencji fortepianowej w tym przeboju XX-wiecznych filharmonii, słuchacze mieli okazję przekonać się, że Adam Makowicz idealnie łączył jazzowe wariacje ze swingiem i elegancją podług zamysłu kompozytora.

Muzyk uwielbia grać, bez problemu zagrał aż trzy solowe bisy. Tu już można było się zgodzić z anegdotyczną opowieścią Benny'ego Goodmana, który obserwując w Polsce popisy Makowicza miał powiedzieć amerykańskiemu producentowi Johnowi Hammondowi, że polski pianista grał tak szybko, że nie zdążył nic zrozumieć. Nawet przebojowe "Misty" Errolla Garnera zabrzmiało jak liryczne, ale rozpędzone pendolino.

Potem wystarczyło kilka słów Mirosława Jacka Błaszczyka, dyrygenta koncertu i autora programu na ten sezon naszej filharmonii, by Adam Makowicz snuł swoje opowieści. A to o bezdomności, wynikłej z niezgody na system kształcenia muzyków, a to o notorycznym niedojadaniu. Wyjaśnił, dlaczego na początku lat 70. XX wieku właściciele lokali z wyszynkiem w RFN tak chętnie organizowali koncerty jazzowe. Urodzony gawędziarz. Zdradził też swoją receptę na długowieczność. Między innymi - traktując oczywiście wypowiedź muzyka z przymrużeniem oka - wystrzega się kompozycji w tonacjach minorowych. Urodzony gawędziarz!

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny