Od ponad roku trwa w Polsce akcja sadzenia czternastu tysięcy Dębów Pamięci, które mają być formą uczczenia 70 rocznicy zbrodni katyńskiej. 23 kwietnia 2008 roku został zasadzony dąb na skwerze przy Zespole Szkół im. Jana Pawła II w Kleosinie. I rośnie. Otrzymał imię kpt. Marcina Borowskiego-Beszty.
Doktor Tadeusz Borowski jest synem zamrodowanego kapitana. Z zawodu jest lekarzem. To nic, że jest na emeryturze. I tak nieustannie niesie pomoc ludziom chorym, prowadząc białostockie hospicjum. Jednak od roku właśnie jest w tej szkole częstym gościem. I zawsze znajdzie chwilę na spotkanie z młodzieżą.
- Owszem, mówj ojciec urodził się w Borowskich, a potem mieszkał w Łapach - tłumaczy syn kapitana Borowskiego-Beszty. - Jednak z Kleosinem też miał wiele wspólnego. Całkiem niedaleko znajdują się wojskowe koszary. Zapewne nieraz wędrował koło nich pieszo z Borowskich do Białegostoku. Takie były wówczas czasy. Cieszę się, że ktoś przypomniał o moim ojcu, że ładnie rośnie ten dąb. I w dodatku teraz ta tablica z jego nazwiskiem - doktor Tadeusz Borowski nie ukrywa wzruszenia.
Zaginął bez śladu
Marcin Piotr Borowski-Beszta urodził się w grudniu 1893 roku w Borowskich Wypychach. W latach pierwszej wojny światowej został wcielony do armii rosyjskiej. Dosłużył się stopnia oficerskiego. Jednak w 1917 roku porzucił służbę pod rozkazami rosyjskimi i dotarł do polskiego Korpusu gen. Józefa Dowbór Muśnickiego. Służył w 2 legii rycerskiej.
W 1918 roku powróćił do ojczyzny. Uczestniczył w akcji rozbrajania Niemców w Łapach i Białymstoku. Potem pełnił służbę w 79 białostockim pułku strzelców. W latach dwudziestych, już stopniu komisarza pełnił służbę w Korpusie Ochrony Pogranicza. Tuż przed wojną przeszedł na emeryturę wojskową.
Ożenił się i osiadł w Łapach. Nie zdążył nacieszyć się ukochanym synem Tadeuszem. W 1939 roku Marcin Borowski został zmobilizowany. Walczył w kampanii wrześniowej. Jesienią powrócił w rodzinne strony. Tuż po świętach Bożego Narodzenia został wezwany do siedziby NKWD w Łapach. Tam ostał natychmiast arszetowany i osadzony w białostockim więzieniu. Po trzech miesiącach został wywieziony w nieznanym kiedunku. I ślad po nim zaginął. Kilka miesięcy później rodzina Borowskich została zesłana w głąb Związku Radzieckiego.
Tablica obok dębu
Ładnie zieleni się dąb imienia kpt. Marcina Borowskiego. Sadzonka przyjęła się i dzieci potrafią dopilnować. Obok leży skromny kamień polny. Na nim mosiężny wizerunek orła, z wpisanym nazwiskiem kapitana Borowskiego. Obok stanęły poczty sztandarowe i zastęp harcerzy. Padły krótkie, wojskowe komendy i nad obeliskiem pochyliły się sztandary. Doktor Tadeusz Borowski, zbliżył się do kamienia przewiązanego biało-czerowną wstęgą. Syn kapitana był bardzo wzruszony.
Tuż za nim stanęli: Czesław Jakubowicz, wójt gminy Juchnowiec, Bożena Niienałtowska, dyrektor szkoły, samorządowcy, Sybiracy oraz młodzież szkolna. Harcerze wzywają poległych do apelu. Padają nazwiska pomordowanych. Co chwilę słychać: Cześć ich pamięci.
Dzieci ustawione w karnym dwuszeregu milkną i zapdła cisza. Te dzieci, choć, małe i jeszcze niewiele rozumiejące najwyraźniej czują, że dzieje się coś ważnego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?