Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odrynki, pierwsza prawosławna pustelnia w Polsce, będą jak Grabarka. Buduje ojciec Gabriel, sławny mnich, który leczy ziołami.

Alicja Zielińska
Za wcześnie mi opowiadać o pustelni. Na wiosnę przyjedźcie. Kaczeńce zakwitną, ptaki przylecą – mówi ojciec Gabriel.
Za wcześnie mi opowiadać o pustelni. Na wiosnę przyjedźcie. Kaczeńce zakwitną, ptaki przylecą – mówi ojciec Gabriel. Fot. Anatol Chomicz
Mokradła, lasy, wilki, zaskrońce w trzcinach. Na takim odludziu on chce takie wielkie rzeczy tworzyć - dziwił się wójt Narwi. Ale ojciec Gabriel miał swoją wizję.

Jak na Świętej Górze Grabarce tu będzie. Tak samo ważne miejsce dla prawosławia - sołtys Eugeniusz Ostaszewski już się cieszy. - Otworzą się Odrynki na całą Polskę. To dzięki temu, że powstaje tu skit - pierwsza pustelnia prawosławna w Polsce. Buduje ją archimandryta Gabriel, były namiestnik klasztoru w Supraślu.

A ulica jest drugą we wsi. Pierwsza nazywa się Leśna. Aleksander Browiński mieszka właśnie przy drodze, która prowadzi do pustelni. I na co dzień widzi to ożywienie wokół wsi. Przez ostatnie dwa miesiące, gdy się szykowano do uroczystości poświęcenia powstającego tu skitu - 15 września - ciągnęli tu ludzie z całej okolicy. Uwijali się niczym mrówki w mrowisku. Nie tylko z Odrynek, ale i z Rybak, Suprun, Narwi, Wierzchlesia, Supraśla kobiety przyjeżdżały.

- Budowa tam na trzech frontach idzie. Staw, kładki i kaplica. Ojciec Gabriel obiecał, że w tym roku wszystko pokończy. Ogromne zadanie sobie postawił. Ambitny. Ale tu na ogół wszyscy mu sprzyjają, więc może i się uda - mówi rolnik. Najazdu na wieś pielgrzymów czy turystów, ciekawych tego osobliwego miejsca, nie boi się.

- Niech przyjeżdżają. Codziennie nie będą jechać - uśmiecha się.

Kopułę na kaplicę już przywieźli

Rozmowę przerywa warkot ciężarówki. Wiezie kopułę. To na kaplicę. Gdy mówimy o tym sołtysowi, kiwa głową. Wie o tym. Dziś jest piątek, a w piątek miała być kopuła. Wszystko idzie zgodnie z planem. Niebawem i kaplica stanie. Eugeniusz Ostaszewski, nie tylko z racji swoich sołtysowskich obowiązków gospodarza we wsi, jest całym sercem za tym, co tworzy ojciec Gabriel.

Ludzie chodzą i pomagają, aby tylko trochę czasu mieli. I dużo tam zrobiono. Na pewno do zimy kaplica będzie gotowa. Bo już złożona. Cała z bali drewnianych. Ponad 400 metrów sześciennych drewna na nią poszło. Podobna do tej, która stoi na Grabarce. Główna kopuła ma mieć 17 metrów wysokości. Piękna będzie.

- Przynajmniej wieś odżyje - cieszy się Eugeniusz Ostaszewski. - Bo co tu gadać, podupadła już zupełnie. 78 domów, a tylko co trzeci zamieszkały. Młodzi powyjeżdżali, zostali sami starsi. Bez przyszłości. Ledwie ośmioro dzieci do szkoły w Narwi dojeżdża. A kiedyś szkoła była w wiosce.

- Otworzą się Odrynki na całą Polskę - snuje marzenia Ostaszewski. - Tylko tego lata już dwie pielgrzymki były. A na poświęcenie ze dwa tysiące ludzi się zebrało. I jechali, i szli. Z dziesięć autokarów było. Serce się radowało, patrząc na te tłumy. Liturgię celebrował abp. Sawa, zwierzchnik Cerkwi w Polsce. Jak na Grabarce. Tu też będzie takie samo ważne miejsce dla prawosławia, powstanie ośrodek modlitewny - nie ma wątpliwości sołtys.

Dzwonią nawet ze Śląska

- Odkąd ojciec Gabriel tu się sprowadził, to nawet ze Śląska do mnie dzwonią - mówi z dumą Ostaszewski. - Pytają, jak dojechać. Tłumaczę, zapraszam. Bo przecież on jest znany z leczenia ziołami i od lat udziela chorym porad i wsparcia duchowego. Ostaszewski sam ma dwie książki autorstwa archimandryty. "Chrześcijaństwo wschodnie w naszym tysiącleciu" i drugą - "Aptekę ojca Gabriela".

- Taki mądry człowiek - odwraca okładkę z życiorysem duchownego. - I proszę, na końcu jest wymieniona nasza wioska: "Decyzją zwierzchnika Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego ojciec Gabriel organizuje życie monastyczne w pustelni nieopodal wsi Odrynki na Podlasiu".

Mieszkający parę domów dalej Sławomir Sadowski pomagał przy układaniu kładki na uroczysku. Kładka ma mieć około kilometra długości. Już częściowo wykonana.

- O Jezu, jaka to żmudna robota. Bale trzeba wkopać w rzekę, a potem odpowiednio deski dobrać, ułożyć - łapie się za głowę. - A i innej pracy tam tyle, że dla każdego starczy. Ludzie jednak chętnie idą, jeden drugiego ciągnie. Zbieramy się po paru, byle tylko czas pozwolił. Na sobotę znowu szykujemy większą gromadę - zapowiada Sadowski.

I chwali bardzo ojca Gabriela. - Wszyscy go tu szanują. Bo on z sercem człowiek. Uczony, duchowny, a taki swój chłop. Stąd pochodzi, w Wierzchlesiu się urodził, a jego matka z Plant, może dlatego. Ale widać, że i charakter ma dobry. Do każdego podejdzie, z każdym porozmawia, nie stawia się, co to on, że po szkołach wielkich.

Gmina usypała drogę do pustelni

Do uroczyska Kodak, gdzie ma być pustelnia, półtora kilometra wzdłuż Narwi. Jak okiem sięgnąć, wszędzie trzciny. Wiosną rzeka rozlewa się na pobliskie łąki. Jeszcze do niedawna samochodem można tam było się dostać tylko zimą, gdy mróz skuł bagna.

Gmina usypała drogę, łatwo teraz dojechać, chociaż bagna dalej wciągają piasek niczym gąbka.

- Tyle nasypaliśmy, że gdzie indziej byłaby porządna żwirówka, a tam znowu trzeba poprawiać - narzeka wójt Jakub Sadowski. Ale z powstającej tu pustelni jest bardzo zadowolony. Chociaż początkowo nie krył zaskoczenia.

- Ojciec Gabriel szukał starannie zacisznego miejsca na swoje plany. Zjeździł Białostocczyznę.

- Przyjechał i do naszej gminy - opowiada wójt. - Powiedział, że chce kupić kawałek ziemi nad rzeką. Przeważnie ludzie nabywają tu grunta w celach rekreacyjnych. Urzędniczka pokazała, co mamy na zbyciu. A on mówi, że zdecydował się na uroczysko Kodak za Odrynkami.

Pomyślałem, że oszalał

- Ja tam nawet nie wiedziałem, że o ten teren mu chodzi. Kiedy archimandryta zaprosił mnie do siebie i zobaczyłem, jak to wygląda, to pomyślałem, że oszalał. Mokradła, lasy, wilki, zaskrońce w trzcinach. I na takim odludziu on chce takie wielkie rzeczy tworzyć? Nic z tego nie będzie. Światła się nie poprowadzi, kanalizacji nie założy. Zwątpiłem. Ale on miał swoją wizję.

Dzisiaj wójt jest pełen podziwu dla ojca Gabriela.

- Powiem szczerze, mnie żeby ktoś to zlecił, to nie wiem, czy bym ruszył z tak martwego punktu - śmieje się. - A on pozałatwiał wszelkie formalności, pozwolenia, bo to tereny objęte programem Natura 2000, który zakazuje tu budowy czegokolwiek, co by szkodziło środowisku. I tyle zrobił w tak krótkim czasie. Z niczego.

Dla gminy to też ważne miejsce, oczywiście. Pierwsza pustelnia prawosławna w kraju. Coś niepowtarzalnego. Przyciągnie wiernych, ale i turystów - nie ma wątpliwości wójt.

I już samorząd narewski na swojej stronie internetowej umieścił link o skicie w Odrynkach. Podaje tu też swoje komunikaty ojciec Gabriel.

Między innymi o tym, że w każdą środę, w godzinach 8-16, w Ośrodku Miłosierdzia "Światłość" w Krzywcu przyjmuje i udziela porad z zakresu ziołolecznictwa. A później, około godziny 17, odprawiany jest molebien za chorych, po którym odbywają się spotkania tematyczne.

Monastyr tu już był, przed wiekami

Dlaczego Odrynki? Bo tu był monastyr. Twierdzi tak historyk prof. Antoni Mironowicz. W swojej książce "Życie monastyczne na Podlasiu" pisze o monasterze Wniebowstąpienia Pańskiego właśnie w Puszczy Narewskiej.

Przy okazji wyświęcenia skitu przypomniano jego historię. W 1518 roku podróżując z Krakowa do Wilna, przeprawiał się tędy tratwą książę Iwan Wiśniowiecki. Dokoła wszędzie mokradła, to i orszak książęcy pobłądził. Zostali na noc.

I otóż księciu we śnie ukazał się św. Antoni, który wskazał drogę przez rzekę. W dowód wdzięczności książę ufundował w Narwi kaplicę. I od tej pory zaczął się tu rozwijać kult św. Antoniego. A w kilkanaście lat później Narwi jeszcze przysłużył się Aleksander Chodkiewicz, fundator Gródka, Zabłudowa i Ławry Supraskiej. Przekazał Narwi część swoich dóbr. Po czym sprowadził na te tereny mnichów z monasterów kijowskich. Powstał skit a potem monaster, który przetrwał do połowy XVIII wieku.

Przyjedźcie, jak zakwitną kaczeńce

Chociaż tego piątku pogoda była brzydka, padał deszcz, a niebo zasnuwały ciemne chmury, to kiedy dojechaliśmy na miejsce, gdzie będzie pustelnia, też poczuliśmy urok i magię tej okolicy. Na wzniesieniu, które miejscowi nazywają suchym hrodem, pod dębami stoją już dwie kapliczki, duży krzyż, studnia. I malutki domek, a właściwie wagon oszalowany drewnem z zewnątrz. Tutaj urzęduje archimandryta.

Na uroczysku ma jeszcze stanąć kaplica, o której z taką dumą i nadzieją mówili mieszkańcy Odrynek. I ma być jeszcze dwóch mnichów. Fundamenty już zalane. Wały przeciwpowodziowe usypane. Koparka pracuje.

Ojciec Gabriel jak zawsze gościnny i serdeczny. Oprowadził nas po osławionej już kładce wśród trzcin. Pokazał, gdzie będzie pasieka z ulami. Bo wszak nie rezygnuje ze swojej posługi zielarskiej i dalej, tak jak dotąd, będzie przyjmował potrzebujących w pobliskim Krzywcu. Poczęstował na werandzie gorącą herbatą z cytryną. Pozwolił się napatrzeć wszędzie dookoła. Dał na drogę antonówek, bo takich jabłek w mieście przecież nie ma. Jednak o swoim dziele, które tutaj tworzy, mówić nie chciał.

- Jeszcze za wcześnie - zapierał się. - Na wiosnę przyjedźcie - zapraszał. - Kaczeńce zakwitną, ptaki przylecą.

Ale pięknie tu i teraz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny