Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odliczanie do wojny. Korespondencja z Ukrainy

Marcin Mamoń, Kijów
fot. Ministry of Defense of Ukraine
Rosyjscy żołnierze wciąż nie wkroczyli na Ukrainę, ale od dwóch dni Kreml wyraźnie wzmocnił propagandowy przekaz, z którego ma wynikać, że Ukraina już zaatakowała kontrolowane przez Rosję samozwańcze republiki Ługańską i Doniecką.

Rosyjskie media donoszą o trwającym ostrzale kontrolowanych przez separatystów terytoriów. Ukraińcy mieli wystrzelić pocisków rakietowych z których dwa spadły rzekomo na terytorium Rosji (obwód Rostowski). Kremlowskie media pełne są też doniesień o rzekomej działalności dywersantów przygotowujących, ale też dokonujących zamachów terrorystycznych w Ługańsku i Doniecku W telewizji Rosija24 można już oglądać z nimi wywiady. Na stacjach benzynowych w Doniecku brakuje paliwa, a w bankomatach gotówki. Trwa też mobilizacja wszystkich dorosłych mężczyzn do 58 roku życia, a do obwodów graniczących z Donbasem płynie, zdaniem rosyjskich dziennikarzy, potok uchodźców - kobiet i dzieci, którym dwa dni temu władze separatystycznych republik nakazali ewakuować się do Rosji.

Sami rosyjscy dziennikarze ubrani w kamizelki kuloodporne i hełmy nie pozostawiają złudzeń, że wojna już trwa. Nie widać jej jednak w zdjęciach, które rejestrują na miejscu. Widać jedynie ich samych, kiedy chowają się w okopach, schylają głowy po kolejnych eksplozjach i wystrzałach a to może wskazywać, że dźwięk został dodany później, na montażu w telewizyjnym studio. “Sytuacja w Donbasie ma być katastrofalna” słychać zza kadru słowa dziennikarza. Gdyby mu i jego kolegom z kontrolowanych przez Kreml mediom wierzyć, to wojna, przynajmniej w Donbasie już się rozpoczęła. A to oznacza tylko jedno. Kreml usiłuje stworzyć pretekst do rozpoczęcia operacji wojskowej przeciw państwu Ukraińskiemu.

O ile jeszcze dwa dni temu mogło się wydawać, że wciąż jest szansa na powstrzymanie Rosji przed atakiem na niepodległe państwo ukraińskie, dzisiaj już niemal nikt z kim rozmawiam nie ma już złudzeń, że wojny da się uniknąć a ta, jak twierdzą moi informatorzy, może się rozpocząć w najbliższych dniach nawet dzisiaj albo jutro. Według nich wojska rosyjskie wyraźnie zbliżyły się do granic Ukrainy, zarówno na północy, na wschodzie jak i na południu. Te informacje pochodzą od samych rosyjskich żołnierzy zmobilizowanych w ostatnich miesiącach. Są wśród nich nie tylko Rosjanie, ale również rekruci pochodzący z północnego Kaukazu. Na potencjalny ukraiński front swoje oddziały wysłał m.in. Ramzan Kadyrow, prorosyjski prezydent Czeczenii. Według naszych źródeł wojska rosyjskie w ciągu ostatnich 48 godzin wyraźnie zbliżyły się do granicy z Ukrainą. Pochodzący z Dagestanu oficer rosyjskich sił zbrojnych powiedział nam, że jego oddział bazujący ostatnio na Krymie został wczoraj skierowany na administracyjną granicę oddzielającą okupowany przez Rosję Krym z ukraińskim obwodem chersońskim. Potwierdza to dowódca jednego z batalionów ochotniczych walczących z Rosjanami na wschodzie Ukrainy w latach 2014-2015. Ma swoje źródła wciąż na Krymie.

Większość Ukraińców wciąż woli wierzyć, że do wojny nie dojdzie. Nie mogą oni sobie wyobrazić bombardowania ich domów, miast położonych przecież w Europie, gdzie wojny na tak dużą skalę nie widziano od 1945 roku. Nie chcą dopuścić myśli, że Rosja przywróci swój porządek na Ukrainie, a zanim do tego dojdzie ich domy mogą być zniszczone, zginąć bliscy. Wiedzą, że rosyjscy generałowie nie potrafią prowadzić wojny precyzyjnej; niszczyć jedynie wybrane cele a jedynie stosować sprawdzoną w Czeczenii czy Syrii taktykę “spalonej ziemi”.

Dawni dowódcy batalionów ochotniczych rozwiązanych przez władze ukraińskie po przegranej z Rosją wojnie w 2014-15 r., lub wcielonych do struktur MSW organizują dzisiaj swoich ludzi do wojny partyzanckiej. Liczą się z tym, że Rosjanie zajmą co najmniej połowę Ukrainy. Nie mają jednak wątpliwości, że okupią to dużymi stratami, bo Ukraińcy, z których już ponad 60 proc. chce by ich kraj należał do NATO, będą zażarcie bronić swojego państwa. Jeden z nich żartuje, że są tylko dwa państwa na świecie, które mają tyle wyrzutni i rakiet przeciw pancernych FMG-148 Javelin. To USA i Ukraina.

Ma na imię Adam i pochodzi z Krymu. On w przeciwieństwie do zwykłych obywateli Ukrainy czeka na wojnę i bardzo liczy, że do niej dojdzie. Już dawno pozbył się złudzeń, że odzyska swoją ojczyznę inaczej niż z bronią w ręku. Wierzy, że Rosja udławi się Ukrainą, że wojna zakończy się klęską satanistycznego, jak nazywa Rosję, państwa a on wróci na Krym. Nie on jeden czeka. Czekają nie tylko Tatarzy Krymscy.

Już nie tak młody, jak wiele lat temu, kiedy się poznaliśmy. A takiego go zapamiętałem. To spotkanie było zupełnie nieoczekiwane. Mogłoby się wydawać, że właśnie teraz w przededniu wojny nie powinno go tutaj być. Rozmawialiśmy w jednym z najlepszych hoteli w Kijowie niemal do rana. Przyleciał do Kijowa z Moskwy przez Stambuł w nadziei, że będzie mógł na własne oczy raz zobaczyć ostateczną klęskę narodu i państwa, którego głęboko nienawidzi. Jest Czeczenem. Rosja zabrała mu ojczyznę. Wyjazd do Kijowa odradzali mu jego znajomi z Federalnej Służby Bezpieczeństwa, z którymi musi mieć kontakt a właściwie płacić im by prowadzić swoje niemałe biznesy w Moskwie. Jest legendą, czeczeńskiego podziemia mafijnego w Moskwie w latach 90. Kiedyś, być może przez wspomnienia lat młodości w Moskwie miał sentyment do stolicy Rosji i tam było jego miejsce do życia. Dzisiaj chce porzucić Moskwę, w której bez tabletek nasennych nie może zmrużyć oka, a nawet kiedy je weźmie śpi najwyżej 4 godziny. Wciąż w napięciu przed tym co może nastąpić. Nie podaje szczegółów, ale mogę się domyśleć, że trudno żyć w mieście, w kraju, gdzie jedynymi organizacjami mafijnymi są dzisiaj tzw. struktury siłowe, policja i służby.

Teraz, kiedy dopiero w Kijowie może się wyspać do woli tym bardziej ma dość rosyjskiego miru (porządku). Ci, którzy nie pozwalają mu zasnąć w Moskwie, dobrze poinformowani oficerowie FSB odradzali mu wyjazd do Kijowa. Oni wiedzą, że coś się szykuje - mówi mój stary znajomy, którego imię musi pozostać anonimowe. “Jeśli na granicy mają już banki krwi, szpitale polowe, a wszystkich wojennych lekarzy w całej Rosji zmobilizowali i wysłali na granicę z Ukrainą. To chyba nie masz wątpliwości - mówi.

Nie – dopowiadam, nie mam ich za wiele.

W telewizji Rossija24 tym razem nie o Donbasie, a o zaplanowanych, jak mówi spiker, ćwiczeniach jądrowych w Rosji. Przyglądają się im dyktatorzy Rosji i i Białorusi Władimir Putin i Aleksandr Łukaszenka.

W samozwańczej republice Naddniestrzańskiej wezwano właśnie poborowych do punktów mobilizacji. W niewielkiej quasi mafijnej republice, która uniezależniła się od Mołdawii w latach 90. dzięki Rosji, stacjonują nieprzerwanie rosyjscy żołnierze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Odliczanie do wojny. Korespondencja z Ukrainy - Portal i.pl

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny