Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oddali znaleziony portfel strażnikom, a ci nawet nie spisali danych (mp3)

Adrian Kuźmiuk
Hipolit Sawicki (na zdjęciu z lewej) i Władysław Karczewski znaleźli portfel i powiadomili o tym straż miejską. Mieli jednak wątpliwości co do zachowania mundurowych.
Hipolit Sawicki (na zdjęciu z lewej) i Władysław Karczewski znaleźli portfel i powiadomili o tym straż miejską. Mieli jednak wątpliwości co do zachowania mundurowych. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Władysław Karczewski i Hipolit Sawicki znaleźli portfel z pieniędzmi. Poinformowali o tym straż miejską, która go zabrała. Znalazcy powiadomili dyspozytorkę o tym, że funkcjonariusze nie spisali ich danych. Strażnicy twierdzą, że to prowokacja.

Pokazaliśmy strażnikom miejskim, gdzie leży portfel, a oni zabrali go i nie sporządzili żadnej notatki - mówi Władysław Karczewski.

- Nie wzięli od nas żadnych danych - dodaje Hipolit Sawicki. - A gdyby tam było kilka tysięcy złotych, należałoby się nam znaleźne.

Obaj panowie odpoczywali na ławce obok Ratusza. Pan Hipolit zauważył portfel leżący za sąsiadem. Ten stwierdził, że to nie jego. Właśnie przejeżdżał tamtędy patrol straży miejskiej.

- Pomachaliśmy, aby się zatrzymał i pokazaliśmy, że na ławce leży zgubiony portfel - mówi pan Władysław. - Podeszli, zrobili zdjęcie, zabrali portfel i powiedzieli, że zawiozą go do biura rzeczy znalezionych.

Strażnicy nie sporządzili przy znalazcach żadnej notatki. Nie poprosili ich nawet o wylegitymowanie się. Dopiero po odjeździe strażników mężczyźni nabrali wątpliwości co do zachowania mundurowych. Zaczęli dzwonić do straży i dopiero po kilku telefonach dowiedzieli się, że wcale nie są znalazcami.

- Strażniczka powiedziała, że skoro nie daliśmy portfela do ręki funkcjonariuszom, nie jesteśmy znalazcami i nasze dane nie były potrzebne - mówi Władysław Karczewski.

- My nie jesteśmy z tych, którzy zaglądają do cudzego portfela - dodaje Hipolit Sawicki. - Ale straż miejska zabrała go dzięki nam.
Panowie nagrali całą rozmowę z dyspozytorką.

- To wygląda na prowokację, tylko nie wiem w jakim celu - mówi Jacek Pietraszewski, rzecznik Straży Miejskiej w Białymstoku. - Na portfelu leżało 12 złotych, do których nikt się nie przyznał. To prawda, że starszy mężczyzna zatrzymał radiowóz i według prawa jest znalazcą i należy mu się 10 procent znaleźnego. Ale ani on, ani świadek zdarzenia na prośbę strażników nie chcieli udzielić żadnych informacji. Nie wspomnieli też o znaleźnym. Dopiero później zadzwonili do nas z roszczeniami i powiedzieli, że nagrywają rozmowę.

Strażnicy sporządzili notatkę, a portfel przekażą do biura rzeczy znalezionych w magistracie. Teraz przeglądają filmy z miejskiego monitoringu, aby sprawdzić, skąd wziął się portfel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny