Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od lat siedzi w więzieniu. Ale wciąż nęka córkę i jej matkę

Magdalena Kuźmiuk [email protected]
- Wychodzi na to, że urzędnicy pozwalają kryminaliście na rujnowanie nam życia - mówi zrozpaczona kobieta.
- Wychodzi na to, że urzędnicy pozwalają kryminaliście na rujnowanie nam życia - mówi zrozpaczona kobieta. www.freeimages.com
Grażyna jest u kresu sił. Wciąż musi się tłumaczyć z zarzutów, które zza krat stawia jej były partner. Krąży z różnymi dokumentami między opieką społeczną, policją, sądem, a komornikiem.

Donosy, pisma, składanie zeznań na policji, tłumaczenie się w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, przedstawianie PIT-ów, podpisywanie wszelkiego rodzaju zaświadczeń i oświadczeń. Bo za każdym razem urzędnicy grożą: musi pani dostarczyć dokument, bo alimentów pani nie dostanie. To codzienność pani Grażyny i jej 18-letniej córki Moniki. Zaplanował ją dla nich ojciec Moniki, były partner Grażyny. Zza więziennych murów.

- Urzędy są w tej chwili w jego ręku narzędziem do bicia mnie i mojej córki. Muszę co chwilę zanosić wszędzie dokumenty zaprzeczające jego kłamstwom. Dlaczego urzędy nie zażądają dokumentów potwierdzających słowa pana D.? - pyta rozgoryczona Grażyna.

Grażyna i Krzysztof poznali się w 1993 roku. Trzy lata później urodziła się Monika.

- Jak byłam w czwartym tygodniu ciąży, aresztowali go. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że związałam się z kryminalistą. Urodziłam córkę, ochrzciłam ją, on siedział. Wyszedł, jak miała osiem miesięcy - opowiada Grażyna.
Ich związek nigdy nie przypominał sielanki. Grażyna mówi, że Krzysztof nie miał skrupułów, by ją uderzyć, wszczynał awantury, był chorobliwie zazdrosny. Rozstali się, jak Monika miała niespełna cztery lata. Grażyna wymieniła zamki w mieszkaniu. I zaczęła się gehenna: szantażowanie, że ma przyjść do więzienia. Gdy Krzysztof wychodził na wolność, policja nadal szukała go w jej mieszkaniu, o różnych porach dnia i nocy. Choć nie chciała już mieć z nim nic wspólnego.

- A on wciąż podawał mój adres - mówi Grażyna. - Tłumaczyłam, ale policja przyjeżdżała. Nasyłał na mnie kuratorkę, że źle się zajmuję dzieckiem. Bo pan D. zażyczył, by mnie pozbawić władzy rodzicielskiej. Choć nie łożył na córkę, nie interesował się nią. Nie dzwonił, nie pamiętał o urodzinach.

Pierwszy raz alimenty na Monikę zostały przyznane w 2002 roku. W 2007 roku sąd je podwyższył. - Na rozprawie pan D. zrobił awanturę, że został w ostatniej chwili poinformowany, prosi o odroczenie, bo on musi się przygotować. Na co się przygotować? Powiedziałam wtedy, że daruję mu alimenty, jak go przy mnie wykastrują. Żeby więcej nie miał dzieci - wspomina Grażyna.

Ich bój o alimenty przypomina - jak w wielu innych przypadkach z białostockich sądów - drogę przez mękę. Zazwyczaj jest tak, że jedna strona nie jest zadowolona z wysokości świadczenia.

- Pan D. uważa, że w ogóle nie powinien płacić, choć przez ten cały czas nie zapłacił na Monikę ani złamanego grosza. To państwo realizuje za niego ojcowskie obowiązku - mówi ironicznie Grażyna. - Monika pyta: mamo, czemu mi takiego ojca wybrałaś? Co ja mam jej odpowiedzieć?

- Mam koleżanki, których rodzice są po rozwodzie. Ale ojcowie normalnie płacą i to większe kwoty. Kupują prezenty, zabierają do siebie, na wakacje, dbają. Ja od ojca nigdy nic nie dostałam. A nie, przepraszam. Na 18. urodziny dostałam pozew, że nie chce płacić - mówi smutno Monika.
Z sądowego pisma wynika, że jej ojciec odwołał się od wyroku, który ustanawiał na jej rzecz 450 zł alimentów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ten wyrok zapadł... ponad pięć lat temu!

- Sąd przywrócił mu termin na odwołanie i on to zrobił. Ale na jakiej podstawie? I to po tak długim czasie? Przecież prawo nie działa wstecz? Sąd anuluje nam teraz alimenty przyznane w 2009 roku? Będziemy musiały zwrócić pieniądze? - denerwuje się Grażyna.

Zaraz po wiadomości z sądu, przyszedł list z ośrodka pomocy społecznej, że zaistniały nowe okoliczności i zachodzą podejrzenia, że alimenty się nie należą.

- To kolejny donos pana D. Wysłał pisemko, że wyrok z 2009 roku został anulowany. Musiałam się zwalniać z pracy i to wyjaśniać. Tłumaczyć, że jeszcze sąd nie wyznaczył terminu rozprawy, więc wyrok wciąż jest prawomocny. Dlaczego pan D. nie musiał przedstawić dokumentów potwierdzających te bzdury? - pyta rozgoryczona matka.

Grażyna pokazuje pisma, jakie do sądu wysyła jej były partner.

- Pisze, że nie mógł być wtedy na sprawie, bo siedział w więzieniu za granicą. I że alimenty niesłusznie zostały zasądzone. Nie zgadza się na taką wysokość, a w ogóle uważa, że nie powinien płacić, bo siedzi w więzieniu i nie pracuje. Nie rozumiem go. Co on chce obniżać, skoro grosza nie zapłacił, ma gdzieś Monikę. Jak można z zera cokolwiek obniżyć? - mówi Grażyna.

Zapytaliśmy w sądzie, jak to możliwe, że po ponad pięciu latach sąd przywrócił pozwanemu termin na odwołanie. Okazało się, że postanowienie nie zawierało uzasadnienia, więc ustalenie przyczyny nie było możliwe.

- Kwestie te reguluje artykuł 168 kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym, jeżeli strona nie dokonała czynności procesowej bez swojej winy, sąd na jej wniosek postanowi przywrócenie terminu. Taka przyczyna - niezawiniona przez pozwanego - musiała więc zaistnieć - mówi sędzia Ewa Dakowicz z Sądu Rejonowego w Białymstoku.

Monika i Grażyna czekają na wyznaczenie rozprawy. Żyją w stresie, bo nie wiedzą, czego mogą się spodziewać.

- Chcemy mieć wreszcie święty spokój od niego i od urzędów. Żeby urzędy - zamiast ciągać mnie i Monikę i kazać potwierdzać bzdury, które on wypisuje - wzięły się wreszcie za niego. Niech pociągną go do odpowiedzialności za gnębienie komornika, sądu, bezpodstawne donosy. Nie mówiąc już o tym, że za niepłacenie alimentów nie przesiedział ani dnia, a jego dług to prawie 80 tysięcy złotych - mówi Grażyna.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny