MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Obrazy ozdabia kamieniami. Joanna Matwiejuk naturę ma we krwi

Agata Sawczenko
Joanna Matwiejuk, malarka, stolarz, projektantka wnętrz, właścicielka marki FARAT DECOO Joanna Matwiejuk
Joanna Matwiejuk, malarka, stolarz, projektantka wnętrz, właścicielka marki FARAT DECOO Joanna Matwiejuk Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Klimatyczne obrazy, wyszywane naturalnymi kamieniami, a do tego – w podobnej stylistyce i kolorystyce – lampy. Ich autorkę, białostoczankę Joannę Matwiejuk można określić krótko: artystka. Gdy jednak poświęcić kilka chwil na rozmowę, określenia będą się mnożyć: pedagożka, projektantka wnętrz, malarka, stolarz, wokalistka, która stawia na rozwój osobisty i uwielbia ludzi

Stolarstwo i miłość do natury z Joanną Matwiejuk były od zawsze. Stolarstwem zajmowali się i dziadek, i ojciec. W młodości mieszkała wraz z nimi w Hajnówce w wielopokoleniowym domu, gdzie znajdował się pierwszy w jej życiu warsztat stolarski.   

Julia Szulewska to Kobieca Twarz Regionu. Uczy się jak bronić ojczyzny i chce pomagać innym nastolatkom

– Doskonale pamiętam zapach drewna w pracowni taty i dziadka. Dziadek realizował w niej swoje niesamowite projekty mebli: między innymi oryginalne krzesła czy np. szafę w kształcie walca. Mój pierwszy stolarski projekt zrealizowałam właśnie tam, pod okiem dziadka – ramki do zdjęć z wizerunkiem mojej babci Heleny – opowiada Joanna.

Ale stolarnia to nie wszystko. Joanna od dziecka uwielbiała występować.

Kobieca Twarz Województwa Podlaskiego. Zobacz laureatki na pięknych portretach

– W rodzinnym albumie jest takie zdjęcie: mam trzy lata i stoję na scenie z mikrofonem – śmieje się.

Z dzieciństwa pamięta też niedziele. Dziadek wprowadził taką tradycję: do kościoła, na lody i do lasu.

– Co tydzień jeździliśmy do Puszczy Białowieskiej. Mój dziadek ją doskonale znał, wykonywał nawet elementy wystroju do Białowieskiego Parku Narodowego w Białowieży. Woził mnie i moje rodzeństwo do miejsca mocy, na polany, stare żwirownie… - wspomina Joanna. – Naturę mam w genach – podkreśla.

A potem przyszedł czas na naukę. Asia marzyła o dostaniu się do białostockiej szkoły odzieżowej. Wyobrażała sobie, że będzie projektantką mody. Niestety, nie udało się zrealizować tych planów. Nie dostała się do wymarzonej szkoły. Po latach dowiedziała się, że w tej porażce maczali palce jej rodzice. Woleli, żeby została w Hajnówce, bali się wypuścić ją w świat. I tak się stało. Asia poszła do Technikum Drzewnego (dokładnie tego samego, które przed laty ukończył jej dziadek). Pracowała z drewnem, uczyła się robić meble.

https://poranny.pl/kobieca-twarz-roku-zobacz-zdjecia-z-sesji-podlaskich-finalistek/ar/c6-17743223

– Moja klasa była pierwszą w historii szkoły, w której były dziewczęta. Na 30 osób w klasie dziewcząt było 11. Na tamte czasy to było bardzo dużo!

Po maturze i obronie pracy dyplomowej (oczywiście, na piątkę!), ukończyła pedagogikę na Uniwersytecie w Białymstoku. Skończyła też Szkołę Estradową im. Anny German w Białymstoku i przez 13 lat śpiewała zawodowo.

Poszła do pracy, zupełnie nieartystycznej. – Byłam handlowcem w branży biurowej, zarządzałam małymi zespołami przedstawicieli handlowych, pracowałam w administracji. Jednak wciąż to było nie to, czego szukałam, co chciałam robić – przyznaje. – Zawsze była we mnie sztuka i chęć tworzenia.

Zawirowania w życiu osobistym przyniosły zmiany. Życie nie potoczyło się tak, jak wcześniej planowała. Poznała drugiego męża.

– Przy nim poczułam, że mogę się realizować. Że mogę w życiu robić to, co chcę, co przynosi mi radość, co jest moją pasją – opowiada. – Jest dla mnie ogromnym wsparciem, jest nie tylko człowiekiem, którego kocham, ale i… lubię.

Zaczęła projektować wnętrza.

– Jestem samoukiem, ale wiem, że mam dużo wyczucia. Widzę to, czego inni nie dostrzegają, i potrafię połączyć to w całość już w mojej głowie – opowiada.

Przez kilkanaście lat odnosiła tu sukcesy. Klienci ją cenili, bo przy współpracy z nią mogli liczyć na niebanalne rozwiązania. Doceniała ją też branża – kilka z jej projektów opublikowano w branżowych magazynach. Wtedy też wróciła do stolarstwa. – Zawsze dla klientów szukałam czegoś innego, niż jest to ogólnie dostępne. Uważam, że właśnie po to zatrudnia się projektanta czy architekta wnętrz, by mieć coś innego, niż mają wszyscy, ale też, by wszystko w projekcie było dopracowane – przekonuje.
Dlatego szukała różnych rozwiązań. Na szczęście spotykała klientów, którzy – tak jak ona – kochali drewno. Zaczęły powstawać pierwsze meble. Były to niebanalne szafki, komody z głęboką, pięknie wyżłobioną strukturą drewna, łóżka do sypialni z tapicerowanymi zagłówkami. Materiały do tapicerek ściągała aż z Hiszpanii – właśnie po to, by były niepowtarzalne. Robiła też lampy – najczęściej w stylu boho, folk, etno.

Oto Kobieca Twarz Województwa Podlaskiego 2024. Zobacz zdjęcia i wideo z Forum Kobiecości

W wykonywaniu mebli potrzebowała pomocy męża. A ten nie odmawiał. Jednak nie zawsze mógł być dostępny w pracowni – sam pracuje zawodowo zupełnie w innej branży. Dlatego Asia postanowiła skupić się na tym, co jest w stanie zrobić sama, do czego nie potrzebuje tak dużego zaangażowania drugiej osoby.

– To, że zaczęłam tworzyć obrazy wyszywane naturalnymi kamieniami i pasujące do nich lampy, wyszło całkiem przypadkiem – uśmiecha się. I przekonuje: – Wierzę, że los prowadzi nas jakąś ścieżką za rękę i jeśli jesteśmy uważni i podążamy za intuicją, to potrafi nas zaprowadzić w fajne miejsca.

Joanna ma siostrę. Siostra wprowadziła się do nowego mieszkania. Asia chciała podarować jej coś od siebie. Wiedziała, że będzie to lampa. Pomyślała: ona ma tam taką jedną pustą ścianę. Pasowałoby tam coś w zieleni. Do lampy namalowałam więc obraz.

Malować zaczęła już nieco wcześniej: podążając za myślą Louise Hay, że na nowe rzeczy, rozwój nigdy nie jest za późno, zapisała się wraz z córką na warsztaty z malarstwa.

Swoje nowe umiejętności wykorzystała, przygotowując prezent siostrze.

– Ponieważ malowałam to swojej ukochanej siostrze, poszła za tym taka fajna, pozytywna energia. Obraz doskonale pasował do lampy. Pomogło w tym to moje wcześniejsze projektowanie wnętrz – przyznaje Joanna.

Lampa i obraz wypełniły w mieszkaniu siostry dokładnie to miejsce, które zaplanowała sobie Joanna. I zwracały uwagę każdego, kto tylko wchodził do pomieszczenia. Nikt nie dostrzegał, jak ładnie zaprojektowane i urządzone jest całe mieszkanie, tylko od razu wzrok kierował na lampę i obraz.

To dzięki temu Joanna pomyślała, że ten pomysł będzie wykorzystywała dalej.

– Nauczyłam się uważności i słuchania intuicji.

Zamiast więc tworzyć oddzielnie lampy i oddzielnie obrazy, postawiła na komplety.

– Pomyślałam, że to może spodobać się klientom. Oczywiście, malowanie i robienie lamp to sztuka, która jest moją pasją. Jednak chciałabym, żeby pasja stała się również moją pracą.

Dlatego Asia myśli o tym, by z projektowania wnętrz – co oczywiście też szalenie lubi – przerzucić się już całkowicie na działalność artystyczną: czyli obrazy i dopasowane do nich lampy.

Dlatego powstała kolekcja Gold Cloud’s – czyli „złote chmury”, którą już pokazała szerszej publiczności 1 marca na wystawie zorganizowanej na zaproszenie ELITE HOME w Białymstoku. – Wykorzystałam motyw chmur – które uwielbiam obserwować, dodałam płatki złota oraz obrazy i lampy wyhaftowałam ręcznie naturalnymi kamieniami. Wszystko, kręci się wokół natury. Każdy obraz, oprócz tego, że ma swój wizualny charakter, to dodatkowo przesłanie energetyczne. Wierzę, że malarze, artyści malują obrazy z emocjami i intencją. Wszystkie moje obrazy, cała kolekcja z tą intencją również powstała.

Asia zapewnia, że czuje energetyczną moc kamieni. – Rubin, malachit, kamień księżycowy, hematyt, turmalin, agat – wymienia między innymi te kamienie, nie dość, że są naturalnie piękne to mają także ładunek energetyczny i to jest właśnie intrygujące. Zdradza, że wzory na jej dzieła powstają w jej głowie. Inspiracja przychodzi też z natury.

– Uwielbiam również podlaskie wydarzenia, jak Podlaskie Sploty, warsztaty tkackie, wernisaże malarstwa. Uważam, że trzeba podkreślać to, że żyjemy w ciekawym regionie, pokazywać to, co mamy innego i fajnego. Bo Podlaskie to przecież nie tylko „śledź” i nie tylko ludowe tematy, ale również coś, co można stworzyć, czerpiąc z tego co jest pięknego i naturalnego wokół nas – opowiada o swojej kolekcji. I zdradza, że już szykuje się do kolejnej wystawy.

– 31 sierpnia w Ogrodach Pałacu Branickich zaplanowane jest wydarzenie „Kobiety Wschodu V – Venus Sea Blue”. Pałac zostanie oświetlony na niebiesko, a my, artystki, zaprezentujemy swoje prace właśnie w tym kolorze. Mam w mojej kolekcji kobaltową lampę i obraz. Zaprezentuję je na wydarzeniu i jeśli ktoś będzie chciał, to opowiem o mojej sztuce – zaprasza.

Druga z zaplanowanych wystaw odbędzie się już tydzień później, 6 września, w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Na drugiej edycji „Uwolnić kreację”, na której pojawi się kilka artystek prezentujących swoje obrazy. Później zaplanowana jest indywidualna wystawa każdej z nich. – Wtedy do obrazów dołożę lampy – mówi Joanna. I podkreśla, że zależy jej, by swoje dzieła zawsze pokazywać w fajnych miejscach, odpowiednich do prezentowania sztuki, kojarzących się z kulturą.

Jak mówi, w kolekcji ma na razie sześć kompletów. Docelowo ma być ich 12. Te, które już powstały, są w mocnych, zdecydowanych kolorach. Dalsza część kolekcji będzie bardziej stonowana.

– Mam nadzieję, że zacznę je sprzedawać – mówi Joanna. I wierzy, że jej się powiedzie. Bo nie dość, że ma talent, jest pracowita, to jeszcze umie to wszystko odpowiednio zamanifestować.

– Kiedyś byłam na wydarzeniu dla kobiet, gdzie jedna z prelegentek Sylwia Pogorzelska mówiła o manifestacji marzeń... Można było wejść na scenę i opowiedzieć o swoim marzeniu. A że ja się sceny nie boję, to wystartowałam pierwsza (śmieje się). Powiedziałam, że chcę zorganizować swoją pierwszą wystawę obrazów i lamp, pojechać do Meksyku i Hiszpanii, zobaczyć dom Fridy Kahlo oraz muzeum Salvadora Dali, których kocham. To było jesienią ubiegłego roku, a 1 marca już miałam wystawę. Zaczęło się dziać!

W Hiszpanii Joanna też już była. Z koleżankami. – Zwiedzałyśmy też Barcelonę. Byłyśmy na ulicy, gdzie są domy architekta Ghaudiego. Niesamowite formy, kolory… – zachwyca się Joanna. – Ale była tam też taka ekskluzywna alejka butików Diora, Prady...

Teraz więc Joanna ma kolejne marzenie. – O, i jest okazja, by je zamanifestować – uśmiecha się. I opowiada: – Szłyśmy po tej alejce ekskluzywnych butików. Stanęłam przed butikiem Diora. I pomyślałam: tak! ja chcę coś takiego robić! Chcę mieć taki ekskluzywny butik z rzeczami robionymi ręcznie, na wysokim poziomie, wysokiej jakości. Bo przecież suknie Diora to dzieła sztuki! Oglądałam film, jak wyglądają pracownie Diora, jak szwaczki w białych fartuchach z pietyzmem haftują suknie. Marzy mi się również taka pracownia – zdradza Asia.

Przewiduje, że na butik będzie musiała trochę poczekać – a może lepiej: popracować. Jednak pracownię chciałaby otworzyć o wiele wcześniej.

– Za rok kończę 50 lat. I do tego czasu, mam nadzieję, uda mi się to zrealizować i otworzę swoją wymarzoną pracownię – uśmiecha się.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Włochy i Szwajcaria zmieniają swoje granice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny