Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O tym jak serial "Ojciec Mateusz" promuje Sandomierz

Kurier Lokalny
Sandomierz umie wykorzystać produkcję filmową do swojej promocji, czego nie można powiedzieć o Supraślu
Sandomierz umie wykorzystać produkcję filmową do swojej promocji, czego nie można powiedzieć o Supraślu
"Tak to się robi w Sandomierzu" - opowiada Ewa Kondek z Urzędu Miasta w Sandomierzu

Kurier Lokalny: Co Sandomierz ma z serialu "Ojciec Mateusz"? Przybyło turystów?

Ewa Kondek: O tak. Jeśli chodzi o turystów, jest ich zdecydowanie więcej. Widać wyraźnie, że nasz rynek "zagęścił się". To samo mówią właściciele lokali gastronomicznych, hoteli i punktów noclegowych. Mają obłożenie, a są takie weekendy, że w Sandomierzu nie ma wolnych miejsc. My staramy się ściśle współpracować z ekipą filmową i producentką serialu. Pomagamy im jak możemy.

Na naszych imprezach prezentujemy "gratisowy" film o Sandomierzu pod kątem wykorzystania "Ojca Mateusza". Na naszym Festiwalu Filmów Niezwykłych producenci serialu dostali specjalną statuetkę.

Dzięki serialowi "Ojciec Mateusz" moja znajoma z mężem odwiedziła Sandomierz. Mówiła, że macie specjalną aleję ze zdjęciami z planu filmowego.

- Tak, jest taka alejka na dziedzińcu zamkowym, z wystawą i dużym logo serialu "Ojciec Mateusz". Wszyscy turyści tam trafiają. Przewodnicy też tam ich prowadzają. Jest też przygotowana trasa "Tropem ojca Mateusza".

W Internecie widziałem film reklamujący Sandomierz i była w nim mowa o tej trasie.

- Tak, przewodnicy oprowadzają tą trasą turystów. Jest też folder "Śladami ojca Mateusza", który będziemy rozdawali turystom w całym Sandomierzu. Jest tam plan miasta, logo filmu i wszystkie obiekty, które "grały" w serialu. Chcemy, by turyści w ten oglądali Sandomierz - zwiedzali i porównywali serial z rzeczywistością.

Kiedy wpadliście na taki pomysł promocji Sandomierza?

- Wtedy, gdy zobaczyliśmy, jaka jest popularność serialu. Od początku próbowaliśmy ściśle współpracować z ekipą filmową, bo przyjazdy aktorów, ekipy producenckiej to automatyczna okazja do takiej współpracy. Pomagaliśmy im w miarę swoich możliwości. Próbowaliśmy zrobić wszystko, co ekipa chciała i nie zawsze chodziło o wydatki finansowe. Próbowaliśmy im udostępnić maksymalnie wszystko, co w Sandomierzu można pokazać.

Czyli dmuchaliście na nich i chuchaliście.

- Tak to można nazwać. Prowadzaliśmy ich do wszystkich miejsc charakterystycznych i fajnych, które chcieliśmy, żeby w serialu pokazano, żeby scenarzyści mogli to w swojej pracy uwzględnić.

Kto w waszym magistracie wyszedł z taką inicjatywą?

- Reagujemy na wszystko, co się dzieje. Oczywiście urząd z burmistrzem razem z nami reaguje, żeby to maksymalnie wykorzystać.

Macie specjalną jednostkę administracyjną do promocji miasta?

- Tak. To wydział edukacji kultury i sportu, którym kieruję. Zajmujemy się turystyką, promocją i wszystkim, co związane z wizerunkiem miasta.

Czy miasto na promocję przez serial daje dodatkowe fundusze?

- Tak. Dostaliśmy dodatkowe pieniądze na festiwal, na materiały promocyjne. Szybko zareagowaliśmy, zmieniając w nich pewne elementy, by właśnie serial można było wykorzystać.

Ile miasto musiało dołożyć do tej promocji?

- Cały czas dokładamy. W tamtym roku około 30 tys. zł (czyli niedużo), ale pomogliśmy ekipie ściągnąć helikopter z Warszawy, by nakręcić sceny z lotu ptaka, bo oni nie mieli pieniędzy. Były też rozmowy, spotkania burmistrza z producentem, reżyserem, z aktorami. Często się spotykaliśmy.

Były bankiety?

- Tak. Teraz chcemy pomóc ekipie w dofinansowaniu pobytu jej członków w Sandomierzu, bo mają obcięty budżet. Próbujemy przekonać właścicieli hoteli, by zaoferowali jakieś promocje, rabaty. Jeśli będzie trzeba, dopłacimy. Na hotele przeznaczymy około dwudziestu kilku tysięcy. Chcemy, by ekipa była w Sandomierzu jak najdłużej.

Turyści mogą kupić pamiątki związane z filmem?

- Tak, są już takie. Szybko zareagowali producenci różnych rzeczy związanych z "Ojcem Mateuszem". Są breloczki, widokówki, ołóweczki, kubki. Takie drobiazgi, które dzieciaki mogą kupić.

Wpływy z tej promocji są odczuwalne?

- To widać po stoiskach na rynku. Na starówce przed emisją serialu były może trzy, cztery stoiska. Teraz cały rynek jest zastawiony. Handlujących jest mnóstwo i jest popyt.

Jak mogłaby Pani zmotywować urzędników z Supraśla , którzy nie robią nic, by wykorzystać film "U Pana Boga..."?

- Szkoda, to piękny film. Mieliśmy go na naszym Festiwalu Filmów Niezwykłych. Przyjechał Jacek Bromski, który występował jako niezwykły reżyser. Puszczaliśmy "U Pana Boga w ogródku".

Zachęci Pani UM w Supraślu do tego, że warto zainteresować się taką promocją?

- Zdecydowanie zachęcam. Warto, bo można pokazać swoje ciekawe miejsca. Jest wiele miejsc, do których ludzie nie trafią, jeśli im nie powiemy, że akurat tutaj zostały nagrane sceny do filmu. Bardzo często turyści podążają śladami takich wydarzeń.

To jest pomysł, z którego warto skorzystać. To są wpływy dla miasta, które mogą się przełożyć na rozwój danego ośrodka. Turyści zostawią w nim swoje pieniądze. To też bardzo ważne dla mieszkańców, bo ich dochody też wzrosną. Cieszymy się, że pokazujemy to, co w Sandomierzu piękne i to przekłada się na zyski mieszkańców.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny