Nowe obostrzenia 2021. Od soboty zamknięte salony fryzjerskie i kosmetyczne. Klienci masowo dzwonią z pytaniem o umówione wizyty

Nowe obostrzenia będą obowiązywać od soboty 27 marca do 9 kwietnia. Na dwa tygodnie, zgodnie z rozporządzeniem, działalność powinny zawiesić salony urody. Właściciele zakładów mają dwa dni, by przygotować się do zamknięcia.

- Urywa nam się telefon. Zadzwoniło trzydzieści osób w ciągu godziny. Klienci umówieni na wizyty dzwonią do nas z pytaniem czy je odwołujemy. Mam pełny grafik, ale niestety zamykamy. Nie będę ryzykować otwarcia wbrew zaleceniom rządu - mówi Robert Dojlidko, właściciel Renegaci Barber Shop w Białymstoku. - W dodatku mamy pecha, bo padł nasz system internetowy do zarzadzania wizytami i tymczasowo nie mam dostępu do bazy naszych klientów. To utrudnia odwołanie wszystkich wizyt - dodaje właściciel salonu beauty dla panów.

Zobacz też:Ostry lockdown w Polsce od soboty. Oto nowe obostrzenia

Wielu klientów pyta wprost czy fryzjerzy będą działać w tzw. podziemiu lub otworzą się na podobnych zasadach co gastronomia. Jednak w tej branży póki co nie słychać buntowniczych głosów. Właściciele zakładów oswajają się z sytuacją i czekają na propozycje rekompensaty od rządu.

- Przygotowuję się psychicznie do zamknięcia. Nie chcę tego. Jest we mnie dużo buntu i niezrozumienia dla każdej kolejnej decyzji rządu. Trudno o zachowanie większego reżimu sanitarnego niż w salonie kosmetycznym, gdzie pracuję sam na sam z klientem, wszyscy są umówieni na konkretną godzinę, stosujemy się do zasad higieny - mówi kosmetolog Diana Górska, właścicielka studia urody w Białymstoku - Mam nadzieję, że rząd ma przygotowane pieniądze i będzie mógł wypłacić rekompensatę za przymusowy urlop. Jeśli jednak nie stać państwa na wypłatę odszkodowań, żebyśmy mieli z czego żyć i utrzymać biznes, to nie powinny zapadać decyzje o zamknięciu - uważa przedsiębiorczyni.

Całkowite zamknięcie salonów urody to kolejny cios dla całej branży beauty. Już jesienią, po wprowadzeniu obostrzeń, salony fryzjerskie i kosmetyczne odnotowały znaczący spadek obrotów. Branża w styczniu tego roku zaapelowała do rządu o pomoc finansową. Właściciele zakładów odnotowują straty, bo nie odbywają się wesela i duże imprezy okolicznościowe.

- Podejrzewałam już od pewnego czasu, że moja branża zostanie zamrożona. Powtarza się schemat sprzed roku. Myślę, że zamknięcie będzie dłuższe niż dwa tygodnie, może potrwa tyle samo co ostatnim razem, czyli półtora miesiąca - uważa linergistka Aneta Kowalczuk, właścicielka salonu "Elixir Piękna" w Białymstoku. - Przekładam klientki na inne terminy, mam sporo telefonów z pytaniami. Niestety mamy mało czasu na odwołanie wizyt. Czekam również na konkretny plan pomocy dla mojej branży. To nie w porządku, że najpierw się zamyka salony, a dopiero później informuje o ewentualnych formach wsparcia. Część salonów może nie wytrzymać lockdownu. Największy problem mają świeżo otwarte miejsca. W tamtym roku wiele osób niestety wycofało się z branży - przyznaje Kowalczuk. Podobnie jak inni przedsiębiorcy, liczy na zwolnienie m. in. z opłat ZUS.