Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nietypowy sport. Goalball: Niewidomi grają w piłkę. Widzący też.

Fot. Archiwum
Konrad Andrzejuk (z prawej) i Radosław Popławski w czasie meczu
Konrad Andrzejuk (z prawej) i Radosław Popławski w czasie meczu Fot. Archiwum
Goalball. Aż 80 kilometrów na godzinę może pędzić po boisku piłka do goalball'a. Problem w tym, że zawodnicy jej nie widzą. Muszą za to usłyszeć. I złapać, tak by nie wpadła do bramki.

Goalball to wyjątkowy sport, piłka z dzwonkiem. Został stworzony dla niewidomych. Ale grają w nią też widzący. Więc żeby wszyscy mieli równe szanse, muszą zasłonić oczy. I to bardzo dokładnie. Na zawodach gogle nie wystarczają, powieki zakleja się też plastrami.
Nie przypomina żadnej innej gry zespołowej. Może trochę piłkę ręczną, bo są tu bramki, boisko i oczywiście piłka, którą się rzuca.

- Na początku człowiek czuje się nieswojo, jakby mu czegoś brakowało, ale szybko zaczyna się przyzwyczajać - mówi Radosław Popławski, kapitan drużyny.

Gogle i piłka z dzwoneczkami

Rolę wzroku przejmują inne zmysły: słuch i dotyk. Właśnie dlatego w piłce do goalbalil'a zamontowano specjalne dzwoneczki, a boisko oznacza się sznurkiem, żeby gracze mogli palcami wyczuć, w którym miejscu się znajdują.

Przed każdym meczem trzeba starannie przygotować salę. Na zawodach dokładne oklejenie jej sznurkiem zajmuje nawet cztery godziny. Także bramka jest wyjątkowa. Bo znacznie większa, na całą szerokość boiska.

- W tej grze najważniejsza jest przemyślana obrona. Bo zawodnik musi przyjąć na siebie uderzenie piłką pędzącą z prędkością nawet 80 kilometrów na godzinę. I nie można się uchylić, bo przecież nic nie widać - tłumaczy Henryk Andrzejuk, trener białostockiej drużyny goalball'a. Trzeba uważać, żeby nie zrobić sobie krzywdy.

Sport dla sprytnych

Pomysł na taką grę powstał w Niemczech po II wojnie światowej. Miał to być sposób na rehabilitację i rozrywkę dla niewidomych kombatantów wojennych. Ale z czasem uprawianie goalball'a wymagało coraz więcej kondycji i wysiłku. Na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku tę grą już oficjalnie uznano za dyscyplinę na paraolimpiadach. I zaczęła wzbudzać coraz większe i coraz powszechniejsze zainteresowanie.

W białostockiej drużynie widzą wszyscy. Zresztą w czasie gry i tak nie robi to większej różnicy. W goglach, na boisku wszyscy są równi.

- Kiedyś był u nas jeden niewidomy zawodnik. Nawet nieźle mu szło - opowiada trener. - Niewidomy na początku ma trochę łatwiej, bo to do czego inni muszą się przyzwyczaić, on doświadcza na co dzień. Ale nad resztą musi pracować jak wszyscy.

Mistrzostwo zawodnik może osiągnąć po około dwóch latach pracy. Liczy się spryt i dobra koordynacja. Bo trzeba sobie jakoś radzić, kiedy nic nie widać.

- Ale nie powiedziałbym, że w związku z tym słuch nam się wyostrza - śmieje się Radek.

Za to gra w goalball przydaje się w codziennym życiu - uważa Konrad Andrzejuk, jeden z najlepszych strzelców białostockiej drużyny goalball'a. - Choćby lepiej orientować się w przestrzeni w nocy, swobodnie chodzić w ciemności, nie potykać się o meble we własnym mieszkaniu.

Publiczność szaleje tylko w czasie przerwy

Mecz trwa 20 minut i jest podzielony na dwie połowy. Na boisku jest po trzech zawodników z drużyny. Każdy jest jednocześnie obrońcą i atakującym. Ogólne zasady są proste: trzeba piłką trafić do bramki przeciwnika i nie pozwolić mu trafić do swojej. W szczegółach gra trochę się komplikuje, bo łatwo tu zarobić punkty karne.

- A karny wygląda w tej grze tak, że zamiast trzech zawodników, na boisku zostaje jeden. A samemu trudno zapobiec bramce - tłumaczy trener.

Gra odbywa się w zupełnej ciszy. Przed każdym meczem prosi się publiczność o przerwanie rozmów. Bo zawodnicy muszą słyszeć dzwoneczki w piłce.

Mogą rozmawiać, ale tylko ze sobą. Za podpowiadanie z ławki rezerwowych grożą punkty karne. Między sobą też porozumiewają się szyfrem. Przecież przeciwnik, też nasłuchuje co mówią.

- Najfajniej gra się z drużyną z innego kraju. Tu nie potrzeba szyfru - śmieje się Konrad.

Chcą organizować Mistrzostwa Europy

W Europie potęgą w goalball'u jest Litwa. Jak mówią białostoccy zawodnicy, gdyby w Polsce ten sport cieszył się tak dużą popularnością jak u naszych sąsiadów, to w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, musiałoby u nas być około stu drużyn. Jest dziewięć: sześć męskich i trzy żeńskie.

Mistrzostwa Polski w tej dyscyplinie rozegrano właśnie w Białymstoku w ostatni weekend. Nasz drużyna, Goalball Start Białystok, zajęła czwarte miejsce.

- To słaby wynik, ale mieliśmy wyjątkowego pecha - przyznaje trener. - W zeszłym roku Białystok był wicemistrzem Polski.

Białostoccy piłkarze mają duże ambicje. Chcą zorganizować Mistrzostwa Europy w Goalball'u. Już w sobotę do Białegostoku przyjeżdża działacz z Wielkiej Brytanii, żeby ocenić, czy mamy warunki na tak dużą imprezę.

Drużyna ciągle też szuka nowych zawodników. Informacji o treningach można szukać na stronie internetowej zespołu Start Białystok: www.goalball.yoyo.pl lub w Podlaskim Stowarzyszeniu Osób Niepełnosprawnych przy ul. Włókienniczej 4 (tel. 85 652 37 39).

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny