Słowo "niepokorny" sugeruje, że stają oni okoniem wobec zakazów, którym pokorna reszta ulega, kładąc uszy po sobie. Do redaktora Cezarego Gmyza - bo to on wcielił się w rolę lustratora sędziego Tulei, a raczej jego matki - określenie "niepokorny" przylgnęło po słynnym artykule, którego tytuł jednoznacznie sugerował, że na pokładzie prezydenckiego samolotu TU-154 był trotyl. Czy dziennikarz napisał o tym wbrew jakimś zakazom? Jako osoba zatrudniona w gazecie codziennej nic nie słyszałam o tym, że nie można pisać o trotylu. Jedynie zdrowy rozsądek mógłby tego zakazywać. Brak pokory wobec zdrowego rozsądku rzadko przynosi w ostatecznym rozrachunku chwałę niepokornemu.
Ale wróćmy do lustracji. Zapewne bez potrzeby grzebania w aktach Instytutu Pamięci Narodowej i prowadzenia wnikliwego śledztwa redaktor Gmyz dowiedział się, że matka sędziego Igora Tulei pracowała niegdyś w milicji i w Służbie Bezpieczeństwa. I wysnuł wniosek, iż fakt ten odbiera sędziemu prawo do komentowania metod stosowanych przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Coś mi się tu kłóci z logiką, bo gdyby wpływ matki na sędziego Tuleyę był tak silny, to porównanie pracy chłopców z ABW do metod rodem z okresu stalinizmu w ustach tego akurat sędziego było pochlebstwem. Wszak uwielbienie dla tamtego systemu wyssał z mlekiem matki.
Ale można by było litościwie przemilczeć lustrację Anno Domini 2013, gdyby nie uruchomiła ona innych tęgich umysłów i nie skłoniła ich do wyciągania jeszcze bardziej absurdalnych wniosków z faktu, iż matka sędziego była milicjantką i esbeczką.
Oto Beata Kempa, posłanka niegdyś Prawa i Sprawiedliwości a dzisiaj Solidarnej Polski, wygłosiła publicznie opinię, iż sędzia Igor Tuleya powinien dobrowolnie wyłączyć się z orzekania w procesach lustracyjnych - które jak wiadomo jeszcze się zdarzają, lecz toczą się już przed sądami powszechnymi, jako że Sąd Lustracyjny przestał istnieć.
Gdyby pójść dalej zgodnie z tokiem rozumowania posłanki Kempy, można by dojść do przerażających wniosków: oto przed przydzieleniem sędziemu sprawy należałoby każdego zapytać o to, kim byli jego rodzice. Jeżeli matka pracowała w służbie zdrowia - sędzia taki nie może orzekać w sprawie lekarza łapownika.
A jeżeli ojciec był myśliwym, to sędzia na pewno nie wyda sprawiedliwego wyroku, jeżeli oskarżonym jest myśliwy, który ze skutkiem śmiertelnym pomylił grzybiarza z odyńcem.
Czy mama pana sędziego nie była przypadkiem kasjerką w banku? Była - no to wara panu sędziemu od sprawy tej pani, która ukradła z konta klienta okrągłą sumkę.
Śmieszne się to wydaje na pierwszy rzut oka. Ale tak naprawdę to wcale nie jest zabawne, że ambicje polityczne w tym kraju mają osoby o umysłach, w których mogą się zrodzić tak absurdalne pomysły.
Lustracja dotycząca sędziego Igora Tulei to przypadek groźny, bo może zapowiadać kolejną falę rozliczeń i sięgania do coraz dalszych przodków. Bo szkopuł w tym, że do głosu dochodzą ludzie urodzeni tak późno, że bezpośrednio komuna dotknąć ich nie mogła. Ale lustratorzy wcale w związku z tym nie zamierzają spocząć na laurach.
Sędziemu czymś (zapewne nie wonnymi olejkami) wysmarowano drzwi do mieszkania. Ktoś dał mu do zrozumienia, że wie, gdzie można spotkać jego syna. Bo lustrowany i jego rodzina mają nie zaznać spokoju. Niepokorni na to nie pozwolą.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?