Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieodszupasowane draby

Andrzej Lechowski
Białostocki „dziad” – ok. 1930 roku. Fot. ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Białostocki „dziad” – ok. 1930 roku. Fot. ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Jesienno-zimowy chłodek powodował, że do Białegostoku ściągały z całej Polski zastępy... włóczęgów.

W 1931 roku białostocka policja stwierdziła nawet, że osobnicy ci zrobili sobie z naszego miasta "asylum podróżne". Prasa donosiła, że tylko jednego dnia zatrzymano włóczęgów przybyłych z powiatu baranowickiego, ze Lwowa, dwóch z Warszawy i nawet ze Śląska. Schwytanych karano mandatami i zarządzano "odszupasowanie" do miejsc, skąd przybyli.

Ale weź tu i "odszupasuj" wszystkich. Nie trzeba więc było długo czekać, aż wydarzyła się ta oto historia. Niejaka panna Maria Śnieżkówna (podlotek lat 17) postanowiła kupić na nadchodzącą zimę śniegowce. W tym celu udała się na ulicę Piłsudskiego (Lipowa), gdzie w kamienicy nr 10, w sklepie z galanterią Chony Pikholz, nabyła obuwie odpowiedniego fasonu i rozmiaru.

Pikholz wydała Śnieżkównie resztę (28 zł) i zadowolona panna wyszła na ulicę. W tym momencie zorientowała się, że nie ma pieniędzy. Wezwanemu policjantowi wskazała sprawcę kradzieży. Był nim "człowiek z siwą, rozwichrzoną brodą, który w sklepie przy piecyku grzał ręce". To sensacja! Dokonałem niebywałego odkrycia historycznego! Znacie przecież Państwo piosnkę Wasowskiego i Przybory "Odrażający drab", którą śpiewał Jarema Stępowski. Przypomnę początek. Szła tak:

"Na kominku ogień płonie
Syczy sykiem smolnych szczap
Przy kominku grzeje dłonie
Odrażający drab
Dobry Boże, trap się, trap!
Odrażający drab".

To on! Dobrze, że nic więcej nie stało się Śnieżkównie, bo przecież dalej było, że: "dłoń ogrzeje, dubeltówkę weźmie, wyjdzie i buch, buch!".

Wyjdzie skąd? Jak to skąd - ze sklepu Chony Pikholz! Sensacja!!! Skąd Przybora o tym wiedział?

A śniegowce na zimę 1931 roku były niezbędne. Śniegu i mrozu przyniosła ona pod dostatkiem. Białostocki starosta grodzki Jan Mieszkowski wydał nawet w tej mierze ważne rozporządzenie. Stwierdził, że z racji dużych mrozów nie będzie się sprzątało śniegu z jezdni. Miało to zapobiec pękaniu rur wodociągowych (?). Jedyne, na co zezwolił pan starosta, to to, aby zmieść śnieg z chodnika, oczywiście na jezdnię. Wskutek tych zabiegów porobiły się w mieście monstrualne pryzmy śniegu. Żeby przedostać się na przeciwległą stronę ulicy, to i śniegowców Śnieżkówny było mało.
Ofiarą tych śniegowych gór stał się 7-letni Pinchus Rachomes, który skacząc przez śnieżną zaporę na ulicy Suraskiej, wpadł pod pędzące sanie.

Tego pan starosta nie przewidział, ale jakoś go nigdzie nie "odszupasowano".
Oby do wiosny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny