Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niełatwe dzieciństwo, wojna i piłka nożna. Historia Witolda Wędołowskiego.

Fot. Marian Olechnowicz
Witold Wędołowski urodził się na Leśnikach. – Dom był drewniany, wielorodzinny – wspomina.
Witold Wędołowski urodził się na Leśnikach. – Dom był drewniany, wielorodzinny – wspomina. Fot. Marian Olechnowicz
Naszymi sąsiadami przy Leśnikowskiej byli Bakunowie, Puciłowie i Dziedziulowie - wspomina Witold Wędołowski, rocznik 1937. Dzieciństwo miałem trudne, ale tęsknię za tamtymi czasami. I boiskiem na Bindudze.

Dokładnie czterdzieści lat temu milicjant Witold Wędołowski otrzymał z rąk przewodniczącego Rady Miejskiej w Białymstoku srebrny Krzyż Zasługi. Za uratowanie dwóch osób podczas pożaru domu przy ulicy Bema.

Witold patrolował ulicę Drewnianą. Nagle z głośnika radiostacji usłyszał: Uwaga załogi radiowozów. Pożar. Milicyjna warszawa ruszyła. Przy Bema 20 płonął dom.

Wędołowski nie wahał się. Do pomocy ruszył też strażak z drabiną. Plutonowy ręką rozbił szybę w oknie. Razem weszli do zadymionego mieszkania. Na łóżku leżał mężczyzna. Obok klęczała nieprzytomna kobieta. Plutonowy chwycił mężczyznę, strażak kobietę. Znieśli po drabinie. Tak Kazimierz Gruszkiewicz i jego żona Zofia zostali uratowani. Kilka minut później zawalił się dach domu.

Niełatwe dzieciństwo

Witold urodził się na Leśnikach. - Dom był drewniany, wielorodzinny - wspomina. - Naszymi sąsiadami byli Bakunowie, Puciłowie i Dziedziulowie. Podwórko w sam raz do chłopięcych zabaw. Trochę zmniejszyło się, gdy pan Zawojski zbudował masarnię. Ale i tak było miejsce na berka lub chowanego.

Witold miał dwa lata, gdy wybuchła wojna i do Łap weszli Sowieci. Potem przyszli Niemcy. Ojciec Stanisław pracował w stolarni warsztatów kolejowych. Matka Maria wychowywała dzieci.

- To było 13 lipca 1943 roku - głos Witolda się łamie. - Wtedy Niemcy, we wsi Sikory zastrzelili mojego ojca. Dlaczego? Może należał do konspiracji. Nie wiem, bo byłem mały. Potem Niemcy przez kilka tygodni przychodzili do naszego mieszkania.

Ciężko żyło się po śmierci ojca. Witold miał liczne rodzeństwo, w tym bliźnięta Danutę i Jana. Kilka miesięcy po śmierci ojca na świat przyszła siostra. Matka ochrzciła ją imieniem Stanisława. Na pamiątkę po ojcu. Już po wojnie zatrudniła się u Aleksandra Kreczki.

Zawsze wśród przyjaciół

- Moim najlepszym przyjacielem był wówczas Stasio Stundzia - mówi wzruszony pan Witold. - Częstował mnie chlebem ze smalcem. Wiedział, że u nas jest bieda. Jego matka piekła pyszny chleb. Pomagał mi, jak tylko mógł. Zginął już po wojnie w Ostródzie. Młody był.

Kolegami z dzieciństwa byli także Heniek i Kazik Kaczyńscy. Ale pamięta też Danusię Brzoskównę, Lusię Wróblewską, Wandę Kochanowską i Alę Skowrońską.

- W czasie okupacji, w 1943 roku, zacząłem szkołę - opowiada pan Witold. - Nauczała nas potajemnie pani Mieczysława Szulc. Mieszkała w domu niedaleko szpitala. Po wojnie zaliczono tę naukę i byłem najmłodszym uczniem w klasie. Pamiętam moich nauczycieli: Sabinę Grindl, panią Skrodziuk, Jana Sołowianiuka i jego żonę. Szkoła mieściła się w baraku w centrum Łap . Obok leżała góra kostki brukowej, której Niemcy nie zdążyli ułożyć.

Tuż po wojnie na stacji w Łapach zatrzymywały się sowieckie eszelony. I pijani czerwonoarmiści strzelali albo ruszali ulicami miasteczka grabiąc i niszcząc.

Przygoda z piłką

- Zaczęła się jeszcze za okupacji - mówi pan Witold. - Za domem Sawczenków niemieccy żandarmi kopali czasem w piłkę nożną. Siadaliśmy na trawie i patrzyliśmy. Czasem któryś z chłopaków leciał, aby podać piłkę. Niemcy częstowali nas dropsami i czasem pozwalali też pograć - dodaje pan Witold.

Po wojnie Witold podziwiał usportowionych braci Edmunda i Janka Bargielskich oraz braci Gąsowskich, mistrzów w siatkówce. Starsi byli, ale wszyscy ich podziwiali. Do kopania piłki Witolda zachęcali Julian Kisielewski, Józef Rydzewski i Tadeusz Zakrzewski.

- Zrobili wiele dla łapskiego sportu - mówi pan Witold. - Na dobre z piłką związałem się w 1951 roku. Moi koledzy z boiska to: Wiesiek Łapiński, Gienkowie Litwin i Zakrzewski, Olek Michalski, Wiktor Grygianiec. Wspaniałe wspomnienia - mówi wzruszony.

Boisko było na Bindudze. Po drodze trzeba było przeskoczyć kilku strumyków, ale pan Witold na warunki nie narzeka. Były lepsze niż w białostockiej Gwardii: - W Łapach to chociaż mieliśmy szatnię i bieżącą wodę.

Z tamtych lat pamięta mecz pucharowy właśnie z Gwardią: - Oni grali w drugiej lidze - tłumaczy. - My kilka klas niżej, ale wygraliśmy. I była wielka radość.

Pierwsza pensja

- Po szkole podstawowej poszedłem do zawodówki - mówi pan Witold. - Bardzo chciałem dostać się do szkoły kolejowej, bo tam uczniowie zarabiali pieniądze. A ja byłem przecież z biednej rodziny.

Tymczasem Witold był za młody; nie miał jeszcze czternastu lat. Ze względu na tę biedę, matka wysłała nawet pismo do prezydenta Bieruta z prośbą o pomoc.

- I przyszła odpowiedź - wspomina z dumą w głosie pan Witold. - Kazano mnie przyjąć do kolejówki. 2 listopada 19541 roku dostałem pierwszą w życiu wypłatę, 110 złotych. Mamie oddałem całe sto złotych. Resztę sobie zostawiłem.

Często wspomina szkolnych kolegów: Zbyszka Piekuta, Janka i Heńka Grabowskich, Bagińskiego. Ale wielu było nieco starszych, bo to przecież były czasy tuż powojenne. - Przy tych nieco przerośniętych kolegach nauczyłem się palić papierosy - mówi z uśmiechem. - Ale od dawna już nie palę.

W 1957 roku o Witolda upomniało się wojsko. Po wyjściu do cywila został piłkarzem białostockiej Gwardii i milicjantem. Z klubem tym był związany przez dziesięć lat. Grał z Bronowickim, Bayerem i Szpiczką. Po zakończeniu kariery piłkarskiej nie zerwał ze sportem. Zamienił tylko piłkę nożną na... siatkową. I ciągle tęskni za Łapami, miastem dzieciństwa.

Witold Wędołowski, bohater tego reportażu, w poniedziałek rano , w Białymstoku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny