Krusznik, niewielka wieś, położona nad brzegiem wigierskiego jeziora. Kilka chylących się ku ziemi chat, parę domów z klinkieru i nielegalnie zbudowany przez córki jednego z posłów pensjonat. A daleko od piaszczystej drogi, na leśnej polanie drewniane straszydło na kołach.
Tam, od kilku miesięcy mieszka Sławomir Szachnowski.
- Nie wyniosę się stąd - zapowiada. - Nie poddam się urzędniczej głupocie.
Chciał hodować konie
Rolnik z Marszałkowskiej. Pół życia spędził w podwarszawskim Piasecznie.
- Ale chcę tutaj osiąść i prowadzić gospodarstwo. Czy to dużo? - pyta.
Kilka lat temu dostał od ojca sześć hektarów ziemi. W dwóch kawałkach, położonej w Kruszniku.
- Kocham konie - zaczyna opowiadać. - Pomyślałem, że mógłbym zająć się ich hodowlą.
Ale, by zrealizować marzenia trzeba wybudować stajnię i dom. Wymyślił sobie, że te dwa budynki postawi w różnych miejscach. Stajnię na większej działce, by zwierzęta miały dostęp do pastwiska, a dom chciał ukryć na leśnej polanie, bliżej wiejskich zagród.
- Nie chcę mieszkać za wsią - tłumaczy. - Do ludzi mnie ciągnie.
Rosiczki było żal
Na pierwsze przedsięwzięcie zgodzili się wszyscy. Wójt, dyrektor Wigierskiego Parku Narodowego, na terenie którego Krusznik się znajduje, i starosta, który decyduje o wydaniu pozwolenia na budowę. Problemy zaczęły się dopiero przy wniosku o zgodę, na budowę domu. Dyrektor parku, podpierając się przepisami, powiedział: nie.
Szachnowski napisał odwołanie do ministra środowiska, a ten uchylił decyzję WPN. Później znowu była decyzja, odwołanie, decyzja i odwołanie. Dyrektor WPN pisał, że na działce znajdują się rzadkie gatunki traw i owadów.
- Przecież ja tych much z siekierą ganiał nie będę - dziwił się Szachnowski.
Później okazało się, że na polu rośnie też m.in. traganek duński, ukwap i rosiczka. I te właśnie roślinki Szachnowski zniszczy.
- Chcę żyć w zgodzie z naturą - zapewnia rolnik. - Szanuję przyrodę i dbam o nią. Dzięki temu, że na tej polanie mieszkam, w okolicy nie ma dzikich wysypisk śmieci. Czy to źle?
Sprawa przez kilka lat przewalała się przez urzędy. Szachnowski pisał skargę za skargą. W każdej przypinał urzędnikom jakaś łatkę. A to, że znają tylko kilka słów po łacinie, a to, że brakuje im zdrowego rozsądku, albo że są skostniali i nieżyczliwi.
- Dopiero niedawno poznałem powiedzenie, że pokorne cielę dwie krowy ssie - dodaje. - Niestety, było za późno.
W połowie minionego roku padł ofiarą urzędniczej pułapki. Dyrektor WPN, kolejny raz nie zgodził się na budowę domu. Dwa dni później przysłał pismo, w którym uchylił poprzednią decyzję. Ale ta też była negatywna. Szachnowski zaskarżył ją do ministerstwa. Wtedy otrzymał informację, że dyrektor Parku popełnił błąd. Nie miał bowiem prawa uchylać własnej decyzji. A jeśli tak, to ostatnie pismo szefa WPN jest nieważne.
- Mówiąc krótko, odwołałem się od nieważnej decyzji i straciłem prawo do składania kolejnych skarg - denerwuje się Szachnowski. - Mogę jedynie rozpocząć całą procedurę od początku. I tak chyba zrobię, ale wcześniej muszę podreperować skołatane nerwy.
Ważą ponad dwie tony
Wyczytał, że na terenach chronionych można ustawiać przyczepy. Nawet mieszkalne. Pojechał więc do Warszawy i zbudował konstrukcję na kołach. A właściwie dwie.
- Mają po osiem metrów długości i ważą 2,5 tony - opisuje. - Wszystko jest zgodne z przepisami o ruchu drogowym.
Przyczepy zostały zarejestrowane w wydziale komunikacji warszawskiego urzędu. Szachnowski odebrał tablice rejestracyjne, zapłacił OC i przyjechał do Krusznika.
- Holowałem je za samochodami. Ludzie trochę dziwnie na nas patrzyli, ale przyczepa, to przyczepa. Jest dopuszczona do ruchu, więc mam prawo wyjechać na drogę publiczną - uważa.
W Kruszniku przyczepy ustawił obok siebie i połączył je drewnianą listwą. Dobudował ganek i przyłączył prąd.
- Czasem jest zimno, ale nie mogę tej konstrukcji ocieplić, ponieważ będzie zbyt ciężka - dodaje.
Wyburzyć, czy odjechać
Domem na kołach zainteresowali się pracownicy parku. Zgłosili sprawę do inspektora nadzoru budowlanego i prokuratury.
- Jest to samowola budowlana - mówi Antoni Dębowski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Augustowie. - Właściciel otrzymał nakaz rozbiórki obiektu. I ta decyzja jest już prawomocna. Utrzymał ją w mocy Naczelny Sad Administracyjny.
Oczywiście rolnik się nie zgadza.
- A od kiedy za dom płaci się ubezpieczenie komunikacyjne? Każą mi wyburzyć. Ale co? Ja mogę ewentualnie odjechać, jednak takich zapisów w prawie nie ma - odpowiada Szachnowski. Do rozbiórki przeczep się nie kwapi, więc sprawa trafiła do prokuratury. Rolnikowi przedstawiono już zarzuty.
- Podstawą postępowania są prawomocne orzeczenia sadów administracyjnych - wyjaśnia Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Jak sprawa się zakończy, nie wiadomo. Prokuratorskie śledztwo potrwa co najmniej kilka tygodni. Zapytaliśmy ministerstwo środowiska, czy na terenie chronionym można ustawić przyczepę mieszkalną. Jednoznacznej odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?