Przeczytaj też: Dziura czeka na frajerów
Do wypadku doszło w Polomarkecie w Dobiegniewie. W wigilię minionego roku pan Marek razem ze swoją mamą Haliną (ponad 60 lat) robił świąteczne zakupy. Nagle automatyczne drzwi zaczęły się zamykać. Kobieta przewróciła się, złamała nogę. W szpitalu przeszła operację.
- Mam w nodze siedem śrub, nie mogę się sprawnie poruszać - żali się pani Halina.
Jej syn postanowił skontaktować się z naszą redakcją, bo "już nie ma siły walczyć z ubezpieczycielem". - O zdarzeniu powiadomiłem obsługę sklepu, byli świadkowie. Polomarket przeprosił za zaistniałą sytuację i skierował nas do swojego ubezpieczyciela - mówi mężczyzna. - Wszystkie zaświadczenia mamy - dodaje i pokazuje dokumenty potwierdzające przyjazd karetki, wypis ze szpitala… To miała być formalność. Dobiegniewski Polomarket ubezpieczony jest w AXA Polska. Jej hasło promocyjne to… więcej niż standard.
Firma niestandardowo odpowiedziała, że wypadku nie było. W piśmie przesłanym pani Halinie czytamy m.in.: "Ubezpieczony (Polomarket - red.) oświadczył, że żaden z jego pracowników nie był świadkiem zdarzenia, jakie rzekomo miało miejsce na terenie sklepu Polomarket w Dobiegniewie. Nikt z pracowników i klientów nie zgłaszał zastrzeżeń, co do działania drzwi w dniu wypadku". Dalej czytamy, że "drzwi są regularnie serwisowane i ubezpieczony nie ponosi odpowiedzialności cywilnej za tę szkodę". - Nikt nie chce być świadkiem, bo ludzie boją się o pracę - mówi zrezygnowany pan Marek.
Jednak sieć sklepów doskonale wie o zdarzeniu. Katarzyna Ciszewska-Masianis z biura do spraw marketingu odpowiada, że "dbając o bezpieczeństwo naszych klientów wszystkie sklepy naszej sieci ubezpieczamy od wszelkich możliwych nieprzewidzianych zdarzeń". - Ten wypadek najprawdopodobniej nosi znamiona takiego zdarzenia. W związku z zaistniałą sytuacją przekazaliśmy niezwłocznie zgłoszenie pani Haliny Ciukszy ubezpieczycielowi, który weryfikuje jego charakter i w następstwie tego podejmuje dalsze działania - zapewnia Ciszewska-Masianis.
Rzecznik AXA Aleksandra Leszczyńska niestety nic nie może nam w tej sprawie powiedzieć. - Obowiązuje nas zachowanie tajemnicy ubezpieczeniowej - ucina i proponuje: - Bardzo prosimy, aby osoby zgłaszały w takich przypadkach swoje wnioski na piśmie do zakładów ubezpieczeniowych.
Pan Marek poprosił o pomoc szczecińską firmę zajmującą się walką o odszkodowania. Jej właściciel Wojciech Bierdziński uważa, że jest to "klasyczna zagrywka firmy ubezpieczeniowej". - Żądają nowych dokumentów, które bardzo trudno zdobyć - mówi, ale dodaje, że sprawa jest do wygrania. - Mamy na szczęście innych świadków, jest też mężczyzna, który kilka dni po tym zdarzeniu został uderzony drzwiami, ale nie odniósł obrażeń - tłumaczy Bierdziński. - Kompletujemy dokumentację i wystąpimy do zarządu AXA z odwołaniem. Gdy to nie poskutkuje, skierujemy sprawę do sądu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?