Nauczyciele wysyłają prośby o roczne urlopy zdrowotne

Białostoccy nauczyciele masowo biorą urlopy zdrowotne. Jak na razie stara się o nie 118 osób. - Na ponad 5 tysięcy nauczycieli to nie jest dużo. Trudno podważać decyzje lekarzy. Nauczyciel to przecież specyficzny zawód, wymagający zdrowia - mówi Wojciech Janowicz, szef departamentu edukacji w białostockim magistracie.

Bardziej bezpośrednia jest Alina Dźwilewska z białostockiego starostwa powiatowego. - W szkołach jest coraz mniej uczniów. Nauczyciele mają mniej godzin, a często grozi im utrata pracy. Dlatego kalkulują, że lepiej zrobią, gdy pójdą na tzw. roczny urlop zdrowotny - uważa.

Już wiadomo, że pracę straci pięciu nauczycieli w podległych starostwu szkołach, a aż 30 będzie miało mniejsze etaty. Na razie z rocznego urlopu chce tu skorzystać trzech pedagogów.

Zgodnie z prawem, skorzystać z niego może nauczyciel, który pracuje od siedmiu lat. Wystarczy zwolnienie od lekarza rodzinnego. Przez rok na konto nauczyciela wpływa pensja.
W gminie Choroszcz dwie osoby wybierają się na urlopy zdrowotne.

- Koszty tych urlopów ponoszą samorządy. Trzeba równocześnie płacić dwóm nauczycielom, czyli urlopowanemu i jego zastępcy - mówi Andrzej Winnicki, rzecznik urzędu w Choroszczy.

To są duże pieniądze. Białostocki magistrat na wynagrodzenia wszystkich urlopowanych nauczycieli wydał ok. 12 mln złotych. Z kolei Łapy - za jedenastu nauczycieli - 276 tys. złotych.

- Jak na razie w szkołach złożono dwa orzeczenia lekarskie. Możliwe, że będzie ich więcej - przyznaje Marian Olechnowicz, rzecznik łapskiego magistratu. Dodaje, że w łapskiej jedynce będą zmniejszone etaty pięciu pedagogom.

Problem jest w Juchnowcu Kościelnym. Z gminnych szkół zamierza na rok odejść aż siedmiu nauczycieli. Na urlopy pójdzie też pięciu z gminy Wasilków. Tutaj zwolnień jednak władze nie przewidują.