Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natalia Malutina: Odessa powie nie Putinowi

Aneta Boruch
Moja Mama jest Polką, ojciec – Rosjaninem. Pierwszy mąż był Bułgarem, drugi – Mołdawianinem. A ja – Ukrainką. Pracuję w zakładzie literatury ukraińskiej, wykłady prowadzę po ukraińsku - mówi prof. Natalia Malutina (na zdjęciu na tle kalendarza zapraszającego do odwiedzenia Odessy), która w tym tygodniu gościła w Uniwersytecie w Białymstoku.
Moja Mama jest Polką, ojciec – Rosjaninem. Pierwszy mąż był Bułgarem, drugi – Mołdawianinem. A ja – Ukrainką. Pracuję w zakładzie literatury ukraińskiej, wykłady prowadzę po ukraińsku - mówi prof. Natalia Malutina (na zdjęciu na tle kalendarza zapraszającego do odwiedzenia Odessy), która w tym tygodniu gościła w Uniwersytecie w Białymstoku.
Jest w nas wiara, że to się wszystko ułoży - politycznie i demokratycznie. Odessa jest i zawsze była miastem europejskim, wielokulturowym, otwartym, demokratycznym.

Z prof. Natalią Malutiną, z Narodowego Uniwersytetu im. Ilii Miecznikowa w Odessie, która gościła w Białymstoku na zaproszenie Katedry Badań Filologicznych "Wschód-Zachód" UwB, rozmawia Aneta Boruch

Obserwator: Jak daleko jest z Odessy na Krym?

Prof. Natalia Malutina: Jedną noc do Symferopola pociągiem. Jeszcze trzy godziny - i jesteśmy w Jałcie. Często korzystałam z takich podróży, bo mam kolegów w uniwersytetach w tamtych miastach. Niestety, muszę powiedzieć, że raczej miałam. Bo teraz ukrainistyki nie będzie ani tu, ani tu.

Jak wygląda obecnie życie w Odessie w obliczu wydarzeń, których jesteśmy świadkami na Krymie?

- Można powiedzieć, że spokojnie. Choć jasne, że były demonstracje prorosyjskie. Ale w sumie jest może 15 proc. ludzi, którzy wspierają Rosję i jej władze. Większość jest jednak za Europą. Jesteśmy miastem wielokulturowym, europejskim i przyszłość widzimy tylko z Europą i Unią Europejską. Takie pokolenie jak moja mama, która ma już 78 lat, pamiętające wojnę, żyje trochę w napięciu. Bo jest pewne zagrożenie ze strony Mołdawii, dlatego jest lekki niepokój.

Co mówi się w Odessie o możliwych scenariuszach rozwoju sytuacji na Ukrainie?

- Mamy różne informacje. Ja nie zajmuje się specjalnie polityką. Ale mamy nadzieję, że Krym będzie oddzielną autonomią. A idea federacji, która pojawiła się w pomysłach Putina? Nie widzę możliwości dla takiego rozwiązania, nawet jeżeli chodzi o Donieck, Charków, Ługańsk i Odessę. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by oddzielić te miasta od Kijowa i innych zachodnich terenów Ukrainy.

Jechałam do Polski od strony Lwowa. Na przejściu granicznym Medyka-Szeginie był absolutny spokój, ludzi rozmawiali o wiośnie, o tym, że trzeba coś w ziemi sadzić. Nie widać, że sytuacja polityczna jest napięta. Po prostu życie toczy się swoim trybem. Politycy zajmują się swoimi sprawami, a zwykli ludzie - swoimi.

A najbardziej widać to w Odessie - teatry pracują, odbywają się premiery, ludzie chodzą do pracy. Nasze życie nie zmieniło się. Nasz uniwersytet pracował w lutym codziennie, nawet wtedy, kiedy były te straszne wydarzenia na Majdanie.

Poradzicie sobie teraz gospodarczo i ekonomicznie?

- Sytuacja z Krymem jest naprawdę nieciekawa, mogą odwrócić się od niego turyści. Jego mieszkańcy żyją tylko z turystyki. A w tej sytuacji ci ludzie zostaną z niczym. Będzie straszna bieda. I ja nie widzę rozwiązania tego problemu. Bo jeżeli nie przyjadą turyści, a na pewno nikt nie przyjedzie, to co dalej? Nie wiadomo.

Ma nadzieję, że mimo wszystko przyjadą do Odessy.

Czuje się Pani Ukrainką?

- Można tak powiedzieć, choć nie jestem rodowitą. Mama jest Polką, ojciec - Rosjaninem. Pierwszy mąż był Bułgarem, drugi - Mołdawianinem. A ja - Ukrainką. Pracuję w zakładzie literatury ukraińskiej, wykłady prowadzę po ukraińsku. Muszę myśleć po ukraińsku.

Krym to dla Pani część Ukrainy?

- Tak. Dla nas to jest część Ukrainy, zawsze nią była. Dlatego obecna sytuacja jest bardzo ciężka. Nie wierzę, że nie mogę pojechać tam jak do swojego ojczystego kraju i do swoich bliskich, bo mam tam dużo przyjaciół. Teraz są tam rosyjskie posterunki i nie można czuć się bezpiecznie.

Do tego dochodzi sprawa Mołdawii i Naddniestrze, tam też stoją na granicy Rosjanie. To od nas zaledwie 70 kilometrów. Teraz jesteśmy w kleszczach. Jednak wierzymy, że to się wszystko ułoży - politycznie i demokratycznie. Odessa jest i zawsze była miastem europejskim, wielokulturowym, otwartym, demokratycznym.

Na czym polega wyjątkowa atmosfera tego miasta?

- Jego architektura przypomina Europę. Jest dużo turystów, w lecie życie toczy się w dzień i w nocy. O północy spokojnie spacerujemy - to dla nas normalny tryb życia. Nie mogę sobie wyobrazić, że w Białymstoku o tej samej porze ktoś sobie spaceruje. Wydaje mi się, że tu życie kończy się o 21.

U nas wszyscy siedzą wieczorem w kawiarenkach, jak w typowym mieście południa. Na ulicy najczęściej słychać rosyjski, ale właściwe także wszystkie języki świata. Kiedy idzie się przez miasto, to na pewno spotka się kilka osób, które spytają o drogę. U nas jest taka tradycja - nie można odmówić turyście. Mieszkaniec Odessy bierze turystę za rękę, podprowadzi, jeszcze opowie coś po drodze. To właśnie atmosfera Odessy - otwartość. Wierzę, że cokolwiek się wydarzy, Odessa zostanie sobą. Mam taką nadzieję, jestem optymistką.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny