Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz pomysł to pierogi

Agata Sawczenko [email protected] fot. Anatol Chomicz
Nie szperaliśmy w internecie, nie przeglądaliśmy książek kucharskich. Wykorzystujemy stare rodzinne przepisy. I naszym klientom to się podoba – mówią właściciele Pierrożerni
Nie szperaliśmy w internecie, nie przeglądaliśmy książek kucharskich. Wykorzystujemy stare rodzinne przepisy. I naszym klientom to się podoba – mówią właściciele Pierrożerni
Całą rodziną przenieśli się ze Szczecina do Białegostoku. – Bo tu mieszkali nasi przodkowie – tłumaczą. Przyjechali z konkretnym pomysłem na życie: założyć restaurację z kresowym jedzeniem. – Nazwaliśmy ją Pierrożernia – trochę z francuska, trochę po swojsku – uśmiechają się Olga Malec, Kacper Heda, Karina Tomczak i Mirosław Heda.

Kreplachy, kaszaniaki, pierogi ze szpinakiem, malutkie z wisienkami i ogromne, smażone na głębokim tłuszczu czibureki. W Pierrożerni kresowe potrawy serwowane są w stylizowanym wnętrzu, wśród zdjęć starego, przedwojennego Białegostoku.

Ze Szczecina, ale kresowe

Pierrożernia to rodzinna firma. „Na papierze” właścicielką jest Olga Malec, ale w prowadzeniu Pierrożerni pomagają jej mąż Mirosław Heda, syn Kacper i jego narzeczona Karina Tomczak.

Trzy lata temu całą rodziną przeprowadzili się do Białegostoku ze Szczecina.

– Decyzja dość karkołomna, bo nikogo tu nie znaliśmy – uśmiecha się pan Mirosław.

– Ale chcieliśmy wrócić do korzeni. Rodzina męża jest spod Wołkowyska, moja spod Grodna – tłumaczy pani Olga.

Syna i jego narzeczonej też nie musieli długo przekonywać do przeprowadzki. Tym bardziej że mieli już ułożony plan na życie, który młodych bardzo zaciekawił.

– Mieliśmy w domu mnóstwo starych rodzinnych przepisów na kresowe potrawy. Pomyśleliśmy: dlaczego ich nie wykorzystać? – mówi pani Olga.

Policzyli więc oszczędności, zaciągnęli kredyty. Remont w wynajętym lokalu zrobili sami – było to o tyle łatwe, że pan Mirosław całe życie przepracował w budownictwie. Cała aranżacja lokalu to jego pomysł. Choć w trakcie remontu zmienili nieco plany.

– Musieliśmy zastosować się do wymogów unijnych, sanepidu. Sala konsumpcyjna jest nieco mniejsza, niż pierwotnie zakładaliśmy. Ale za to kuchnię mamy świetnie wyposażoną. Dzięki temu nie boimy się przyszłości. Gdyby ludziom znudziły się pierogi, w każdej chwili jesteśmy w stanie przestawić się na inny rodzaj produkcji – mówi pan Mirosław.

Ostrożnie z reklamą

Pierrożernię otworzyli dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem. Już pierwszego dnia mieli klientów.

– Ludzie przychodzili z ciekawości – przyznaje pan Kacper.

– I zamawiali pierogi z kapustą na Wigilię – dodaje pani Karina. Nie reklamowali się.

– To kosztuje duże pieniądze, a na starcie ich zawsze brakuje – mówi pani Olga.

Zamieścili tylko anons w internecie.

– Bo przez zbyt agresywną reklamę moglibyśmy się spalić już na starcie. Bardzo łatwo przecież przecenić swoje siły i nie sprostać wymaganiom klientów – przekonuje pan Mirosław. – Lepiej do wszystkiego dochodzić spokojnie, mniejszymi kroczkami.

Postawili sobie cel: chcą być rozpoznawalni.

– A ja myślę jeszcze nad jednym małym lokalem, w stylu budki z zapiekankami. Tyle tylko, że robiłabym tam czibureki – mówi pani Olga.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny