Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Narodziny gwiazdy. Lady Gaga i Bradley Cooper odgrzewają hit z Hollywood (wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Kadr z filmu "Narodziny gwiazdy". Bradley Cooper i Lady Gaga w miłosno-muzycznym transie
Kadr z filmu "Narodziny gwiazdy". Bradley Cooper i Lady Gaga w miłosno-muzycznym transie
W latach 70. "Narodziny gwiazdy" były jednym z nielicznych muzycznych filmów, jakie można było oglądać w PRL. Dziś można przebierać...

Hollywood uwielbia odgrzewać sprawdzone hity. Kiedy Barbra Streisand starała się o uwagę widzów i Krisa Kristoffersona, obydwoje byli na fali, a ich country było częścią "american way of life". Dziś muzyka podzieliła się na setki podgatunków, a nowa wersja "A Star Is Born" jest raczej chwilową ciekawostką z celebrycką obsadą.

Historia Pigmaliona i Galatei, czyli starego wyjadacza i nieoszlifowanego diamentu od pokoleń staje się kanwą opowieści. Tym razem mentorem jest Bradley Cooper. Jako podstarzały piosenkarz country rocka wygląda wiarygodnie, sam też przyzwoicie śpiewa, kamera litościwie nie pokazuje, że na gitarze gra raczej "ogniskowo". Ma jedną wadę - chleje na umór, co nie czyni z niego postaci sympatycznej, i jakby się nie starał, wszystko zepsuje.

I jest ona - porywcza kelnerka z niezłym głosem i talentem do pisania piosenek. Kiedy się spotkają, nie dość że stary wyjadacz pomoże młódce w aranżowaniu piosenek, to oczywiście zapałają do siebie miłością. Wtedy na drodze pojawi się demoniczny menadżer - bardzo dobry Rafi Gavron, oczywiście z brytyjskim akcentem, podkreślającym wyobcowanie z tej swojskiej Ameryki Coopera. Z piosenkareczki stworzy coś na kształt Lady Gagi, co doprowadzi Coopera - Pigmaliona do ostateczności. Wcześniej zasygnalizuje taką możliwość, opowiadając o traumach z dzieciństwa. Będzie starszy brat, cichy anioł stróż, będzie ojciec przyszłej Lady - mitoman, który i wierzy, i nie wierzy w możliwość sukcesu córki. I ona sama - podobnie jak Barbra Streisand - z przyciągającym wzrok nosem.

"Narodziny gwiazdy" to łada i przewidywalna bajka, w dodatku muzyczna, zatem szedłem na seans z wielkimi nadziejami. Osobiście - zawiodłem się. Film wlecze się jak flaki z olejem, oglądanie zapijaczonego Coopera wzbudza raczej obrzydzenie, jedynie sekwencje, kiedy pojawiają się piosenki wzbudzają bicie serca. Zatem - kto lubi głos Lady Gagi - znajdzie w "Narodzinach gwiazdy" potwierdzenie swoich preferencji, komu jest obojętna - niekoniecznie musi to obejrzeć. Formalnie to podręcznikowa produkcja, ale kudy jej do "Bohemian Rhapsody".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny