Z jego imieniem związane są liczne drogi, domy, zajazdy i inne miejsca, w których miał się on ponoć wówczas zatrzymywać, posilać się czy nocować. Jednak tak naprawdę cesarz Francuzów tylko raz, podczas odwrotu, przemknął szybko przez północne Podlasie, pozostawiając na tej trasie liczne luidory, czyli złote monety francuskie bite za czasów Ludwika XIII.
Najpierw sanie z cesarzem i jego świtą dotarły do przedmieść Wilna, skąd przez Kowno ruszyły dalej, ku Warszawie. Po drodze kilkusetosobowa kawalkada przejeżdżała m.in. przez Augustów, Grajewo i Łomżę, żeby 10 grudnia zjawić się niespodziewanie w stolicy Księstwa Warszawskiego.
Podczas krótkich postojów na drodze przejazdu Napoleon akuratnie płacił za pożywienie i inne rzeczy dostarczane jemu i jego ludziom. Podobnie było i w Łomży. Co prawda na początku prefekt łomżyński Jan Lasocki nie przejął się wcale żądaniem dostarczenia wina i jedzenia podróżującemu wielkiemu koniuszemu dworu francuskiego Armandowi Caulaincourt. Kiedy jednak dowiedział się, kto kryje się naprawdę pod tym nazwiskiem, migiem począł wypełniać wszelkie polecenia.
Łomżyńskie menu cesarza nie było wyszukane: waza zupy, półmisek kotletów wołowych i para kapłonów. Z własnej piwnicy Lasocki ofiarował na stół dwie butelki przedniej madery. Jedzenie i odpoczynek Napoleona w Łomży trwało trzy godziny. Odjeżdżając, francuski monarcha zostawił swoim gospodarzom w formie zapłaty 30 złotych luidorów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?