Do napadu doszło pod koniec maja ubiegłego roku na jednym z białostockich osiedli. Właściciel kantoru, jak co rano, wyszedł z bloku razem z żoną. W ręku miał czarną walizkę. A w niej ponad 200 tysięcy złotych, kilkadziesiąt tysięcy dolarów, kilkanaście tysięcy funtów i inne waluty.
W pewnym momencie do mężczyzny podbiegło dwóch mężczyzn w roboczych ubraniach. Jeden z nich strzelił mężczyźnie w nogi z pistoletu. Drugi zaczął go okładać metalową rurką po głowie i tułowiu.
Żona chciała mu pomóc. Gdy się zbliżyła, usłyszała: - Nie podchodź, bo zabiję! - zobaczyła, że napastnik mierzy do niej z broni.
Drugiemu udało się wyrwać walizkę i obaj uciekli z łupem.
Jednak na ławie oskarżenia zasiadł tylko Łukasz S. Mężczyzna twierdzi, że z napadem nie ma nic wspólnego.
- Jestem agentem nieruchomości z Warszawy. W Białymstoku byłem wcześniej, w interesach. Nie znam dobrze miasta. Nigdy nie zachodziłem do żadnego kantoru - wyjaśniał dziś w sądzie.
Jednak pokrzywdzony rozpoznał go jako napastnika. - Zapamiętałem go dobrze po bliznach na twarzy. Może z dwa tygodnie przed napadem przyszedł do mnie do kantoru. Wypytywał, czy można kupić u mnie większą ilość dolarów. Chciał kupić 30 tysięcy. Był z kolegą. Blondynem. Zapamiętałem go. To on próbował mnie zabić! - powiedział przed sądem.
29-latkowi grozi 15 lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?