Napad na bank. Zamaskowany mężczyzna próbował, ale się nie udało

- Dawaj pieniądze, bo cię zabiję - usłyszała pracownica jednej z białostockich agencji bankowych.

Przed sobą zaskoczona zobaczyła mężczyznę w kominiarce, a na ladzie czarny pistolet. Zamaskowany jeszcze kilka razy powtórzył swoje żądanie, jednak pracownica banku bardzo stanowczo odpowiedziała mu, że pieniędzy nie ma. Rabuś zrezygnował i uciekł.

Do Sądu Rejonowego w Białymstoku trafił właśnie akt oskarżenia w tej sprawie. Z usiłowania napadu wkrótce będzie się tam tłumaczył 30-letni Artur R.
To wydarzyło się ponad miesiąc temu w agencji przy ulicy Waryńskiego w Białymstoku. Oskarżony wszedł do banku około godziny 14. Nie wiedział, że w korytarzu umieszczono ukrytą kamerę. Na zabezpieczonym w śledztwie monitoringu widać było potem dobrze jego twarz, jak zakładał kominiarkę. Dlatego policjanci szybko ustalili, kim jest sprawca. Kilka dni później już był w ich rękach.

Mundurowi przeszukali też mieszkanie Artura R. w centrum Białegostoku. W piwnicy znaleźli czarną kominiarkę, a także plastikowy pistolet zabawkę i taki sam granat z plastikowymi kulkami.

- Oskarżony przyznał się do popełnienia zarzucanego czynu. Wyjaśnił, że zrobił to z powodu złej sytuacji materialnej, w jakiej się znalazł - mówi Marek Winnicki, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.

Artur R. przebywa w areszcie śledczym. Był już karany przez sąd. Tym razem grozi mu do 12 lat więzienia.

W marcu dwaj zamaskowani mężczyźni wtargnęli do filii przy ulicy Jałbrzykowskiego. Mieli siekierę. Ukradli gotówkę, w czasie ucieczki ją pogubili.

Do innego napadu doszło pod koniec ubiegłego roku przy ulicy Bacieczki. Bandyci sterroryzowali personel gazem i nożem. Ukradli 30 tys. zł. Pieniądze udało się odzyskać.