[galeria_glowna]
W poniedziałek dwaj napastnicy zaatakowali mężczyzn, którzy wychodzili z banku na rogu ul. Warszawskiej i Sienkiewicza w Białymstoku. Jeden ze sprawców postrzelił w stopę właściciela pobliskiego kantoru. Ranny trafił do szpitala, był operowany. Sprawcom nie udało się nic ukraść. Jeden z nich został szybko zatrzymany, drugi uciekł. Policja ma broń, z której strzelano.
Mój ojciec razem z ochroniarzem wychodzili z banku. Wtedy zaatakowali ich bandyci - opowiada syn właściciela kantoru przy ul. Warszawskiej.
Była godzina 8. Klienci banku zostali zaatakowani przez jednego ze sprawców już w przedsionku. Napastnik prawdopodobnie miał paralizator. Zaczęła się szarpanina, która przeniosła się na ulicę.
Tu przybiegł też drugi sprawca. Miał broń. Zaczął strzelać. Jedna kula trafiła właściciela kantoru w prawą stopę.
Na pomoc ruszyli przechodnie oraz strażacy z pobliskiej jednostki. Zatrzymali napastnika z bronią i wezwali pomoc. Strażacy opatrzyli rannego. - Zdjęli mu but i zatamowali krwawienie - mówi młodszy brygadier Paweł Ostrowski, rzecznik białostockich strażaków. - W tym samym czasie ludzie przekazali sprawcę policji. Broń, z której strzelał, leżała obok, w śniegu - dodaje.
Właściciel kantoru trafił do szpitala. Musiał być operowany. - Na szczęście nie doszło do uszkodzenia naczyń i kości - mówi Sławomir Kosidło, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Białymstoku.
Napastnicy nie zdołali nic ukraść. Zatrzymany mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. 44-latek jest mieszkańcem Tczewa. Już wcześniej był karany za rozbój z użyciem broni. We wtorek ma przesłuchać go prokurator.
Drugi sprawca uciekł w stronę ulicy Warszawskiej. Wsiadł do srebrnego seata i odjechał. Auto porzucił kilkaset metrów dalej, w okolicach szpitala gruźliczego. Zauważyła je straż miejska.
- Szukamy mężczyzny o krępej budowie ciała, ubranego w jasną kurtkę - mówi podkom. Kamil Tomaszczuk z biura prasowego podlaskiej policji.
To już kolejny napad w centrum Białegostoku w tym roku
W Białymstoku robi się niebezpiecznie. To kolejny napad i jeszcze strzelanina. Gdzie jest policja? - pytała Anna Wysocka, jedna z obserwatorek wydarzeń, które rozgrywały się w poniedziałek przy ul. Warszawskiej.
Tylko w ostatnim miesiącu doszło w naszym mieście do trzech napadów z bronią. Przypomnijmy. 25 listopada nieznany sprawca napadł na jubilera przy ulicy Lipowej. Uciekł z łupem.
Zobacz: Napad na jubilera na Lipowej: Zamaskowany sprawca miał broń, obława trwa (wideo, zdjęcia)
Tydzień później dwóch mężczyzn gazem i nożem zaatakowało kasjerki z oddziału banku przy ul. Bacieczki. Jednego z nich zatrzymali przechodnie i przekazali policji. Drugi nadal jest na wolności.
Także jeden z sprawców poniedziałkowego napadu ciągle jest poszukiwany. Policjanci zapewniają, że szukają bandytów. Na razie - nieskutecznie.
- Prowadzimy intensywne czynności, żeby ustalić i zatrzymać pozostałych sprawców - zapewnia podkom. Kamil Tomaszczuk z biura prasowego podlaskiej policji. - Wszystkie policyjne patrole mają zwrócić szczególną uwagę na placówki o charakterze finansowym. Prowadzone są także działania operacyjne, szczegółów których ze zrozumiałych względów przekazać nie mogę.
Zdaniem Tomaszczuka, to zbieg okoliczności, że w krótkim czasie doszło do aż trzech napadów. Policjanci nie uważają, że patroli w mieście jest za mało. Twierdzą natomiast, że placówki bankowe w naszym mieście są źle chronione. - Nie dochodziłoby do takich sytuacji, gdyby osoby często pobierające duże sumy pieniędzy lub zajmujące się obrotem gotówki, korzystały z usług specjalnie wyszkolonych firm ochroniarskich i nie stwarzały okazji do napadu. Konwój chroniony jest dla bandytów mniej atrakcyjny - mówi Tomaszczuk. - Natomiast punkty kasowe lub agencje bankowe często nie mają stałej ochrony, więc wydają się łatwym łupem dla przestępców.
- Ochrona naszego banku jest na wysokim poziomie. Ale nie można jej łączyć z poniedziałkowymi wydarzeniami, bo doszło do nich na drodze z banku do kantoru - mówi Arkadiusz Mierzwa, rzecznik prasowy banku Pekao SA.
- 90 procent placówek banków w Polsce nie ma stałej ochrony. To takie małe oddziały działające prawie jak sklep. Właśnie takie najczęściej wybierają bandyci - uważa Wojciech Stawski, ekspert Instytutu Bezpieczeństwa Gospodarczego.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?