Prowadzący spotkanie poeta Jacek Podsiadło szukał w nich wspólnych punktów. Wszystkie książki opowiadają o autentycznych historiach i bohaterach, choć każdy z autorów nie unikał fikcji.
- Mógłbym powiedzieć nieskromnie, że Budzik to ja - przyznał Jan Kamiński. - Wiem, że parę osób patrzy teraz na mnie krzywo w mieście, docierały do mnie głosy, że naplułem wszystkim w zupę. A ja nie chciałem nikomu napluć w zupę, pewnie to się nie liczy. Chciałem się po prostu przystawić z łyżką i spróbować z tych talerzy.
- Wszystkie moje postaci, historie i zdarzenia są prawdziwe - podkreślała Katarzyna Droga. - Odrobina fikcji też się wplątała. Musiałam lawirować między nią a rzeczywistością. Zmieniłam niektórym nazwiska czy też nazwy mniejszych miejscowości. Chciałam opisać losy swojej rodziny, burzliwe i reprezentatywne dla wieku XX.
- Napisałem książę, którą sam chciałbym przeczytać. Jest to książka o moim świcie o moich znajomych - mówił Ignacy Karpowicz. - To świat niereprezentowany, albo niedoreprezentowany w naszej literaturze, a więc zdecydowanie ateistyczny, liberalny raczej obyczajowo. To świat, w którym gender zwyciężył. I to jest właśnie mój świat miejski. W związku z tym, każda prawie postać ma swój pierwowzór w rzeczywistości. Każdą postać łatwo można zidentyfikować.
Jacek Podsiadło znalazł w książkach kilka nieścisłości, które wytknął autorom na podczas spotkania. W "Czasie Budzika" jeden z bohaterów Mikołaj raz miał 18 tysięcy kurczaków, raz 36. W "Ościach" jedna z bohaterek ma dwa paliczki w kciuku, a kciuk ma przecież jeden paliczek.
- To była wariatka - odpowiedział Karpowicz.
- Facet mówił tam o sobie w pierwszej osobie, więc mogę to sobie na niego zwalić. A poza tym przez trzy dni pił alkohol - bronił się Kamiński.
Poeta prowadzący spotkanie drążył także temat streszczeń, które pojawiają się na okładce. Krytycznie ocenił blurb (rekomendację) Macieja Stuhra w "Ościach".
- Nie mam wpływu na to, co się dzieje z tyłu okładki, akceptuję pierwszą stronę. Jestem po negocjacjach z wydawnictwem, i w następnej książce już tych blurbów nie będzie. Niech mi dział promocji robi, co chce, ale niech już nie zachęca - odpowiedział Ignacy Karpowicz.
Jacek Podsiadło pytał także jakie znaczenie ma dla pisarzy nominacja do nagrody im. Kazaneckiego.
- Urodziłem się w Białymstoku, pierwsze dziecięce lata, do zerówki, spędziłem w Słuczance, potem Białystok i świat, a teraz znów wieś - mówił Ignacy Karpowicz. - Dla mnie Kazanecki jest ważny. To nagroda stąd. A ja jestem stąd.
- Tak jak ja - wtórował mu Jan Kamiński.
- I ja też. Pierwotny tytuł mojej książki miał brzmieć "Wrócę nad Narew" - mówiła Katarzyna Droga. - Urodziłam się w Zambrowie, wychowałam w Łapach, moi rodzice mieszkali w Białymstoku, potem przenieśli się do rodzinnego domu w Strękowej Górze. Dbam o ten dom, często tam jeżdżę.
Nagranie z całego spotkania niebawem pojawi się w Mediatece Centrum im. Ludwika Zamenhofa. Laureata nagrody poznamy na początku marca.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?