Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Nadzieja" ze złamanym żebrem

Jerzy Szerszunowicz
Miałem precyzyjny plan. Sprawdziłem, które uczelnie filmowe w Europie dają najwięcej taśmy filmowej, najwięcej pieniędzy na debiut. Wybór padł na Niemcy - wspomina Mucha
Miałem precyzyjny plan. Sprawdziłem, które uczelnie filmowe w Europie dają najwięcej taśmy filmowej, najwięcej pieniędzy na debiut. Wybór padł na Niemcy - wspomina Mucha fot. Jerzy Szerszunowicz
Ze Stanisławem Muchą, polskim reżyserem pracującym w Niemczech, rozmawia Jerzy Szerszunowicz.

Kurier Poranny: Dlaczego Polak robi filmy w Niemczech?

Stanisław Mucha: - A co w tym złego, że robię polskie filmy za niemieckie pieniądze? Gdybym został w Polsce, dzisiaj byśmy pewnie tu nie siedzieli i nie rozmawiali o moich filmach, bo nie byłoby o czym. Sam się dziwię, dlaczego Niemcy wyłożyli grube pieniądze na mój pierwszy duży dokument, "Polską pasję". Ale dali. I dzięki temu powstał film o członkach sekty Eliasza Klimowicza. Próbowałem tym tematem zainteresować Telewizję Polską. Bez skutku. Kiedy "Polska pasja" trafiła w 1997 roku na Berlinale jako jedyny reprezentant tej części Europy, wtedy dopiero telewizja obudziła się, zaczęły się rozważania, czy może by go nie kupić. Robienie filmów w Polsce jest trudne. Nie tylko ze względu na brak pieniędzy.

Cenzura?

- Próby cenzurowania i agresja. Zrobiłem "Nadzieję", mój debiut fabularny, część tryptyku autorstwa Krzysztofa Piesiewicza zatytułowanego "Wiara. Nadzieja. Miłość". Po tym, co przeżyłem w czasie kolaudacji i na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, mam dosyć. Nie chcę tego powtarzać.

Mówisz jak ofiara przemocy...

- Aż tak źle nie było - skończyło się na złamanym żebrze.

To żart?

- Nie. Po kolaudacji "Nadziei" złamano mi ósme żebro. Nie wiem, kto. Spotkanie było mało przyjemne: zaproponowano mi wycięcie pewnej sceny. Powiedziałem, że się zastanowię, choć wiedziałem, że niczego nie usunę. Po pokazie rozpętała się jakaś zadyma. Chyba nie chodziło o rabunek, bo nie zginęły mi ani karty kredytowe, ani komórki. Za to pękło żebro. Na festiwalu w Gdyni nikt mnie nie uderzył, ale to, co się tam działo, zasługuje na miano linczu dokonanego na moim filmie.

Co się nie spodobało?

- Chyba wszystko. Filmowcy obrazili się o to, że to ja zrobiłem ten film. Przecież jest tylu bardziej godnych i zasłużonych, a dają scenariusz debiutantowi. W Polsce rzecz nie do pomyślenia. Krytycy zarzucili mi, że zrobiłem film antypolski. Bo antypolskie jest robienie polskich filmów za niemieckie pieniądze. Antypolskie jest pokazanie w filmie pary homoseksualistów na polskiej ulicy. Antypolskie jest też to, że ministrant w polskim kościele mówi: "O, kurwa!". Nie może tak mówić w kościele, tym bardziej, że w scenariuszu Piesiewicz napisał: "O, Jezu!".

To dlaczego to zmieniłeś?

- Bo też kiedyś byłem ministrantem. Podawałem księdzu wino mszalne, ze zdenerwowania upuściłem flaszkę...

I powiedziałeś: "O, kurwa!"?

- Nie, to ksiądz powiedział, do mikrofonu. Wszystkie babcie drzemiące w ławkach nagle się przebudziły. Zresztą nikogo nie obchodziły moje motywacje. Konferencja prasowa w Gdyni to było kompletne kretyństwo. Wcześniej pokazywaliśmy "Nadzieję"na festiwalach w Moskwie, w Karlowych Warach. Przyjęcie publiczności było bardzo dobre, żadnych spięć. Do Gdyni przyjechaliśmy w dobrych humorach. Po projekcji długie brawa. Potem konferencja prasowa i nagle... Trach po pysku! Pan Wróblewski, który prowadził spotkanie, zapytał mnie w pewnym momencie: "A co powiedzieli Sowieci na wasz film, kiedy go pokazywaliście w Moskwie?". W normalnym kraju za taki tekst dziennikarz miałby grube nieprzyjemności. Zabawne było też to, że trzy razy próbował przejść ze mną "na pan", wypytywał o jakieś niekonsekwencje w scenariuszu. A przecież on czytał scenariusz. Mało tego, próbował mi swoją żonę wcisnąć jako asystentkę, zaprosił mnie do domu, barszcz u niego jadłem... Poprawiłem go, że w Moskwie są Rosjanie, a nie Sowieci. Po tym wszystkim czekałem już tylko, że ktoś zaraz zapyta mego niemieckiego producenta, co hitlerowcy sądzą o filmie.

Niczego tym ludziom nie zawdzięczam. Staram się być miły. A oni mnie walą w mordę na odlew. To, co zrobili z nami w Gdyni, widzę jako odprysk tego, co się obecnie dzieje w Polsce. Nie ma argumentów, nie ma dyskusji - liczy się tylko to, żeby kogoś zmiażdżyć, dopieprzyć tak, żeby nie wstał, zniszczyć. A wszystko pod wielce moralnymi hasłami. Do władzy doszła jakaś kasta zakompleksionych półgłówków, którzy niebawem nie tylko zmienią konstytucję, ale napiszą od nowa dziesięć przykazań. Rozmawiałem o tym z Krzysztofem Piesiewiczem. Między innymi o karze śmierci, która jest dla mnie obsesją. Jak w katolickim kraju tylu ludzi może być za przywróceniem kary najwyższej? Jak pokolenie, które obaliło komunę, które stworzyło Solidarność, które oglądało "Krótki film o zabijaniu", mogło się tak odkręcić? To jest niepojęte.

Film wejdzie do dystrybucji?

Stanisław Mucha - urodził się w 1970 roku w Nowym Targu. 1989-1992 - studia aktorskie w PWST w Krakowie. Od 1994 roku aktor i asystent reżysera w Starym Teatrze w Krakowie. W 1995 roku wyjeżdża na studia reżyserii filmowej do Niemiec. Specjalizuje się w dokumencie fabularyzowanym. Ma w dorobku osiem pokazywanych i nagradzanych na całym świecie dokumentów oraz debiut fabularny - "Nadzieję", według scenariusza Krzysztofa Piesiewicza. W ubiegłym tygodniu Stanisław Mucha był gościem zorganizowanej w Białymstoku imprezy "Reportaże z końca świata". Zaprezentowano na niej jego dwa filmy: "Środek Europy" i "Reality Shock".

- Wejdzie.

W pięciu kopiach?

- Pewnie tyle by ich było, gdyby nie umowa, w której zapisano że "Nadzieja" ma mieć minimum 25 kopii. Myśmy chcieli 40, ale znów usłyszeliśmy te same argumenty, które powtarzano już przy moich dokumentach: w Polsce nie ma na to widzów, do kina chodzą durnie, których trzeba karmić chłamem. To takie gadanie w rodzaju "my ważamy, my sądzimy, my wiemy, my nie chcemy".

"My", czyli kto?

- Nie bardzo wiadomo, co to za gremium kretynów, ale takie rzeczy słyszałem od Jacka Bromskiego, od Juliusza Machulskiego. Spotkanie z tym środowiskiem to był kompletny szok. Od lat pracuję w Niemczech, gdzie takie układy są nieznane.

Dlaczego w ogóle wyjechałeś?

- Miałem precyzyjny plan. Sprawdziłem, które uczelnie filmowe w Europie dają najwięcej taśmy filmowej, najwięcej pieniędzy na debiut. Wybór padł na Niemcy. Złożyłem papiery w trzy miejsca, w dwóch mnie przyjęto. Wybrałem Wyższą Szkołę Filmową im. Konrada Wolfa w Babelsbergu. Trafiłem świetnie. Po pierwszym roku miałem zrobiony jeden film. Rok później dostałem prawdziwy budżet i nakręciłem "Polską pasję". Dobrze wystartowałem i się zaczęło.

Dobrze żyje się z robienia dokumentów?

- Nie narzekam. Raz nawet miałem szansę zostać milionerem. To było przy filmie "Absolut Warhola", opowiadającym o rodzinie Warhola w zabitej dechami wsi na Słowacji. On im posyłał co jakiś czas jakieś obrazki, to znowu jakieś buty. Z obrazów Warhola robili jakieś zabawki dla dzieci. A butów nie nosili, bo wstydzili się chodzić w jednym różowym, a drugim zielonym. Już po śmierci Warhola dowiedzieli się z polskiego "Dziennika Telewizyjnego", że ich Andriejku wcale nie był malarzem pokojowym. Kiedy usłyszeli, ile kosztują jego obrazy, prawie wpadli w chorobę morską, choć mieszkają w górach (śmiech).
Na zdjęcia pojechałem z łopatą, w nadziei, że może coś odkopię, znajdę jakiś zapomniany but i się obłowię. Nic z tego nie wyszło.

A miałbyś ochotę zrobić film o braciach Kaczyńskich?

- Wolałbym o Lechu Wałęsie. Jestem jego wielkim fanem. Nie rozumiem, dlaczego do tej pory nic o nim nie zrobiono. W planach mam też film o Draculi. No i bardzo interesuje mnie druga część tryptyku Piesiewicza - "Wiara". Myślę jednak, że po przyjęciu "Nadziei", nadzieje na koprodukcję polską, przynajmniej z moim udziałem, są nikłe.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny