Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadszarpnięty mit wielokulturowości. Białystok bez Żydów stał się o wiele uboższy.

Robert Pietrzyk
Bo w naprawdę pokojowej manifestacji przeciwko rasizmowi, nazizmowi, ksenofobii mogłyby maszerować całe rodziny. Bez żadnych obaw o swoje bezpieczeństwo.
Bo w naprawdę pokojowej manifestacji przeciwko rasizmowi, nazizmowi, ksenofobii mogłyby maszerować całe rodziny. Bez żadnych obaw o swoje bezpieczeństwo. Fot. Anatol Chomicz/Archiwum
Wielokulturowość stała się słowem-wytrychem. Z jednej strony - przepustką do starania się o różnego rodzaju granty (zwłaszcza unijne), z drugiej - to sposób na promocję miast.

Motyw wielokulturowości jest modny, dobrze się sprzedaje, jest świetnym tworzywem do kreowania wizerunku.

Z każdym dniem w Białymstoku dokładamy do niego kolejną kartę w postaci wszelkich inicjatyw, warsztatów, festiwali, koncertów. Jest ich w ciągu roku setki. Wystarczy wspomnieć działalność Centrum im. Ludwika Zamenhofa czy imprezy nawiązujące do tradycji przedwojennego, żydowskiego Białegostoku.

Bo ma rację Andrzej Lechowski, pisząc, że Białystok bez tego wszystkiego, bez swoich Żydów, stał się miastem o wiele uboższym. I stanie się miastem banalnym, gdy nie będziemy pielęgnować w pamięci obrazu żydowskiego Białegostoku.

Podobnie jak innych kultur, tradycji, religii, sąsiedztwa. Bliskiej odmienności, która uczy tolerancji. I nawet jeśli są to inicjatywy skierowane na przekonywanie przekonanych do wielokulturowości, to na pewno warte pochwały i potrzebne.

To wszystko razem tworzy obraz Białegostoku jako miasta nowoczesnego i otwartego, miasta dialogu kultur, odkrywającego na nowo swoją historię. Zarazem nie brakuje zachowań, które obnażają tę mitologię. I nie są to mało znaczące incydenty. W zdigitalizowanym świecie to one kształtują stereotyp miasta, bardzo szybko przekraczając wszelkie granice. Nie tylko terytorialne.

Tak było w przypadku wywieszania słynnego transparentu podczas meczu z Legią Warszawa czy po zeszłorocznych atakach na cudzoziemców o innym kolorze skóry. I tak jest po sobotniej bójce anarchistów i skinów w centrum miasta.

Wiadomo nie od dziś, że obie subkultury nie darzą się, lekko mówiąc, sympatią (nie tylko w Białymstoku). I można było od razu zakładać, że przyzwolenie na przemarsz jednej z nich od razu sprowokuje do reakcji drugą stronę. I nietrudno też było sobie wyobrazić, czym taka konfrontacja może się skończyć. I także to, że stanowiła realne zagrożenie dla osób postronnych, przebywających w tym samym czasie w rejonie placu Niepodległości i ulicy Lipowej.

Skoro rozwiązano demonstrację w trosce o bezpieczeństwo, to z tej samej troski o bezpieczeństwo nie powinno się w ogóle na manifestację zgodzić.

Po drugie: w tym samym czasie w mieście odbywała się inna impreza o charakterze masowym. Już sam ten fakt powinien zapalić w magistracie światło ostrzegawcze. I nie tylko tam. Także w komendzie miejskiej policji.

Po trzecie: jeśli już urzędnicy w magistracie wydali zgodę na manifestację, to powinni monitorować intencje organizatorów. Ich zapewnienie, że będzie to demonstracja pokojowa, to za mało. Tym bardziej że w tym samym czasie na stronach internetowych zapowiadających protest można było znaleźć porady, jak się nie dać zidentyfikować policjantom. Taki instruktaż przeczył zamiarom organizatorów.

Osoba o pokojowych intencjach nie powinna mieć nic do ukrycia. Także twarzy. I taki warunek powinni postawić organizatorom urzędnicy. Jeśli jest manifestacja legalna, w miejscu publicznym, to nie ma powodów, by chować się za kominiarką czy kapturem.

Podobnie było w styczniu 2008 podczas poprzedniej demonstracji antyfaszystów. Manifestanci przeszli przez miasto, wzbudzając zdziwienie czy wręcz popłoch wśród przechodniów. Nic dziwnego, bo czyż człowiek w kominiarce może wzbudzać zaufanie (podobnie jak grupa krótko ostrzyżonych mężczyzn niemających pokojowych zamiarów)?

To, że zachowania rasistowskie w Białymstoku, wbrew temu, co niektórzy twierdzą, nie są mało istotnymi incydentami, "Poranny" pisał wielokrotnie. I wielokrotnie potępiał wszelkie przejawy nazizmu, fanatyzmu, nietolerancyjności. Ale nie można z nimi walczyć stosując metody, które odstraszają od słusznej idei.

Bo w naprawdę pokojowej manifestacji przeciwko rasizmowi, nazizmowi, ksenofobii mogłyby maszerować całe rodziny. Bez żadnych obaw o swoje bezpieczeństwo. I miałaby ona większą siłę rażenia w skrajnie szowinistyczne zachowania niż fałszywa retoryka o "pokojowej demonstracji w sobotę". Pomijam już to, że prócz transparentów przy manifestantach znaleziona noże, pałki teleskopowe i pojemniki. To, do kogo należały (anarchistów czy skinów), powinna ustalić już policja.

Na razie 15 najbardziej agresywnym osobom z obu grup prokuratura postawiła zarzut udziału w bójce i chuligańskiego występku. Zastosowano wobec nich dozór policyjny oraz poręczenie majątkowe. Teraz grozi im do 3 lat więzienia.
Jeśli nawet ta perspektywa obie grupy niczego nie nauczy i zechcą się dalej konfrontować, to nie w miejscu publicznym i nie za przyzwoleniem urzędników.

Zgody na takie ustawki nie ma. Bo znacznie bardziej rzutuje na obraz miasta niż setki spotkań, koncertów, warsztatów i festiwali nawiązujących do jego wielokulturowości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny