Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadinspektor Irena Doroszkiewicz: Mam czas na haft, a lampasy zostawiłam w szafie

Magdalena Kuźmiuk [email protected]
Dowodziła białostocką komendą, ale do historii przejdzie jako pierwsza kobieta generał w polskiej policji. Od niedawna nadinspektor Irena Doroszkiewicz jest na emeryturze. Nam zdradza, jak na niej odpoczywa.

Ponad 25 lat służyła Pani w policji, od dwóch miesięcy jest Pani już na emeryturze. Wróciła Pani z Opola do Białegostoku. Nie żal Pani, kiedy otwiera szafę i widzi tę swoją słynną spódnicę z lampasami, stworzoną specjalnie dla Pani?

Ta spódnica nie została stworzona tylko dla mnie, a raczej dla wszystkich kobiet, które w przyszłości będą nadinspektorami policji. To, że ja byłam pierwsza w tej spódnicy, to rzeczywiście prawda. Czy jest żal? Nie. Choć może troszeczkę. Jest gdzieś we mnie taka tęsknota za policją, za formacją, a przede wszystkim za ludźmi. Bo bardzo się z ludźmi związuję. Ale żalu nie mam, bo to była moja świadoma decyzja o odejściu. Ponad 25 lat służby to jest bardzo dużo. A ostatnie trzy lata całkowicie poświęciłam się tylko policji, bo całą rodzinę, całe swoje życie zostawiłam w Białymstoku, a niemal na stałe byłam w Opolu. To jest jednak prawie 550 kilometrów odległości. I to było bardzo wyczerpujące.

Teraz jest wreszcie czas na odpoczynek. **

Tak. Rzeczywiście odpoczywam. Choć od jesieni będę miała troszeczkę zajęć, ale dopóki sprawa nie jest sformalizowana, to nie chcę na razie o tym mówić. W pierwszych dniach emerytury zaskoczyła mnie cisza. I to mnie niepokoiło. Bo kiedy byłam w służbie, to dwa telefony - służbowy i prywatny - dzwoniły cały czas. Łapałam się na myślach, że chyba coś niedobrego się dzieje w komendzie, coś się stało, bo nikt nie dzwoni. Czułam wręcz wewnętrzny niepokój. Ale później sobie przypomniałam, że przecież już nie mam służbowego telefonu, a na prywatny to nikt w zasadzie nie będzie zawracał głowy służbowymi sprawami, bo ja już w służbie nie jestem. Już ktoś inny przejął moją działkę dowodzenia.

Pani generalska nominacja odebrana z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego to była historyczna chwila. Co Pani wtedy - 23 lipca ubiegłego roku - czuła, pamięta Pani?

Sam dzień, oczywiście, pamiętam. Ale momentów takiego ogromnego przeżycia wewnętrznego bardzo niewiele pamiętam. To była tak stresująca, napięta sytuacja dla mnie wewnętrznie, że naprawdę niewiele pamiętam. Jak czasami oglądam zdjęcia, to zastanawiam się, czy rzeczywiście tak było. Co czułam? Dumę na pewno, ale nie tylko z siebie, ale z naszej formacji, że my jako służba stricte mundurowa, jesteśmy pierwsi. Że to się właśnie policji udało.

Nie miała Pani poczucia, że oto otwiera Pani nowy rozdział w historii polskiej policji?

Nie, zupełnie nie. Choć wiem, że tak się właśnie stało, ale wewnętrznie nie. Zawsze powtarzam: to, że otrzymałam stopień nadinspektora policji - czyli popularnie mówiąc generała - i że jestem pierwszą kobietą generałem w policji polskiej, to nie tylko moja zasługa. Naprawdę. To jest praca przez 25 lat moich współpracowników, moich kolegów policjantów i pracowników policji, moich podwładnych. Nie czarujmy: zawsze podwładny pracuje na ocenę swego przełożonego. I to im w większości zawdzięczam, co mam. Swoim przełożonym oczywiście też, bo dostrzegli we mnie chyba trochę tej umiejętności zarządzania i starania się, by te wyniki były dobre.

Cofnijmy się o te 25 lat. Jak Pani trafiła do policji?

Często mnie pytano o to, dlaczego jestem policjantem. Wiem, że niektórym ta odpowiedź się nie spodoba, ale ja zawsze chciałam być w mundurze. Kiedy byłam małym dzieckiem byłam zuchem, potem harcerzem. Ciągnęło mnie do munduru od zawsze, chociaż nikt z mojej rodziny nie był z policją związany. Byłam pierwszym policjantem w rodzinie. Przyszłam do służby do policji w 1990 roku. Chcę powiedzieć, że policja to formacja, która nie tylko wystawia przysłowiowe mandaty, ale też, a może przede wszystkim pomaga. Zgodzą się ze mną na pewno osoby, którym policjanci uratowali życie i dobytek np. podczas powodzi czy pożaru, lub też tacy, którym profesjonalna pomoc np. dyżurnego jednostki, pomogła uratować dziecko, które się zachłysnęło. Ja właśnie tak patrzyłam i patrzę na policję.

Jak patrzy Pani na swoje początki, a na to, jak dziś zaczynają kobiety policjantki - jaka jest teraz ich pozycja w służbie?

Bardzo wzrosła jej ważność jako kobiety, jako policjantki. Jak ja rozpoczynałam służbę, to rzadko się spotykało etaty cywilne w policji. Wszyscy byli policjantami, łącznie z sekretarkami. Ja taką pracę rozpoczęłam - jako sekretarka w Komisariacie II Policji w Białymstoku. Były jeszcze dwie panie: jedna zajmowała się sprawami nieletnich, druga - rodzinnymi. I to były wszystkie kobiety policjantki, które zajmowały się pracą merytoryczną. Z biegiem czasu to się zmieniło. Zaczęły się przyjęcia kobiet do służby operacyjnej, do służby dochodzeniowej i już nie tylko do rodzinnych spraw. Nie było znaczenia, czy ktoś jest kobietą czy mężczyzną, był funkcjonariuszem policji. Panie zyskały na swojej wartości jeśli chodzi o bycie policjantem. Później zaczęły się przyjęcia kobiet do służby patrolowej. Dziś to nie jest żaden ewenement. Pań jest dużo także w ruchu drogowym. Wcześniej tego nie było. Kobiet było niewiele, a jak już były, to na bardziej pomocniczych etatach. Teraz panie są niemal we wszystkich rodzajach policyjnej służby. Są też komendantami, naczelnikami, kierownikami. Płeć nie ma znaczenia. Po prostu jak ktoś jest dobry, to na każdym stanowisku da sobie radę.

Pani jest dobrym przykładem tej transformacji, jaką przeszła policja. Bo przez lata zajmowała Pani kierownicze stanowiska - m.in. naczelnika wydziału kadr KMP w Białymstoku, wydziału kontroli KWP w Białymstoku, potem komendanta białostockiej policji, komendanta wojewódzkiej policji w Opolu. Jaki jest Pani sekret sprawnego kierowania ludźmi, nawet tymi najtwardszymi facetami, jak antyterroryści, kryminalni?

Po pierwsze: ciężka praca. Po drugie: wymaganie od siebie tyle, co od innych. Sobie nie można dawać taryfy ulgowej, bo wtedy człowiek jest niewiarygodny, a ludzie bardzo szybko to wyczuwają. Trzecia sprawa to sympatia do ludzi. Wszystkie osoby, którymi kierowałam, lubiłam, choć zdarzały się oczywiście wyjątki, całe szczęście, że bardzo nieliczne. Do tej pory mam kontakt z ludźmi, z którymi współpracowałam i w Białymstoku, i w Opolu. Jak zaczęłam nabierać wielu duchowych przemyśleń, które też uważam potrzebne są w byciu przełożonym, pojawiło się motto w mojej służbie: po pierwsze człowiek. I to nie tylko ten, z którymi mamy do czynienia w codziennej służbie, ale też nasi koledzy policjanci. W Opolu doskonale wiedzieli, czym ja się kieruję w służbie i wymagałam tego on nich.

Jaka była najtrudniejsza sytuacja, w jakiej się Pani znalazła w trakcie swojej służby w policji?

Najtrudniejsze było zawsze podejmowanie i przekazywanie trudnych decyzji - np. o wydaleniu ze służby, o zwolnieniu. To były bardzo trudne sytuacje, dla mnie wręcz traumatyczne. Nie mam takiego charakteru, że z łatwością i uśmiechem na ustach przekazuję trudne decyzje. Zawsze przed podjęciem jakieś decyzji głęboko ją analizowałam.

Już jak obejmowała Pani stanowisko szefowej białostockiej policji, ubolewała Pani nad tym, że będzie Pani miała coraz mniej czasu na śpiewanie w policyjnym chórze. Na emeryturze będzie Pani więcej śpiewać?

Mam taki zamiar. Te dwa miesiące to jednak trochę za krótko na dołączenie do prób, a chór przygotowywał się do festiwalu w Nancy. Weszłabym w połowie prób, więc nie śpiewałam razem z nimi, ale kto wie? Może po wakacjach czas mi na to pozwoli. Bo wbrew temu co mówią, emeryci naprawdę nie mają go wiele. Chciałabym, bo chóru mi bardzo brakowało. Byłam w nim od samego początku, od pierwszej próby.

Prywatnie Pani śpiewa?

W domowym zaciszu czasami tak. Chociaż zaśpiewałam publicznie w Opolu. Tam jest zwyczaj, że raz w roku znane osoby uczestniczą w takim artystycznym evencie. To koncerty lub spektakle charytatywne, licytacje różnych przedmiotów. W tym koncercie, w którym ja brałam udział, zbierane były pieniądze dla dzieci z zespołem Downa. Zebraliśmy ponad 30 tysięcy złotych. Wiadomo, że nie liczyło się to, jak kto śpiewał, a to, że zaśpiewał. Śpiewał też starosta opolski, rektor uniwersytetu, duże grono zacnych osób. Pomyślałam, że zaśpiewam, bo jak już ma być wstyd, to przynajmniej w doborowym gronie.

Jak teraz wypełnia Pani czas? Bo wiem, że jest Pani osobą, która lubi coś robić, aktywnie spędzać wolne chwile. Ponoć lubi Pani haftować...

Tak. Jestem szczęśliwa, bo od niedawna jestem posiadaczką krosna, żeby wreszcie porządnie rozciągnąć na nim tkaninę. Tak się zdecydowanie wygodniej wyszywa. Ale też właśnie zakończyłam warsztaty pisania ikon. Już wcześniej chciałam spróbować, ale byłam bardzo daleko od Białegostoku, a to tu co jakiś czas pojawiały się właśnie takie warsztaty. Nie mogłam w nich uczestniczyć, ale jak tylko się nadarzyła okazja, zapisałam się od razu. Warsztaty nie są w Supraślu, a w naszej „garnizonowej, policyjnej” parafii w Hagii Sophii. No i oczywiście dużo czytam.

Jaką literaturę Pani lubi?

Dla rozrywki czytam jakieś kryminały, a pozycje do przemyślenia, to teraz jestem w trakcie czytania dwóch książek. Jedna to „Jezus ośmieszony” autorstwa prof. Leszka Kołakowskiego. Wcześniej czytałam jego „Mini-wykłady o maxi-sprawach” i bardzo mi się spodobał język, którym on pisał. Jak tylko zobaczyłam w księgarniach tę książkę, to od razu sobie kupiłam. I rzeczywiście, ten język jest dalej taki prosty, o ważnych rzeczach można poczytać w przystępnej formie, dla każdego przyswajalnej. A druga książka, którą czytam to „Na początku był Chrystus”. To rozmowa hierarchów trzech kościołów: bp Jerzego Pańkowskiego z Kościoła prawosławnego, bp Marcina Hintza z Kościoła protestanckiego i bp Grzegorza Rysia z Kościoła katolickiego. To są trzy spojrzenia na chrześcijaństwo. Bardzo fajna książka i też polecam każdemu do przeczytania. Kilka innych już czeka w kolejce, m.in. „Z bólem i miłością o współczesnym człowieku” autorstwa Starca Paisjusza Hagioryty.

W jednym z wcześniejszych wywiadów mówiła Pani, że najlepszym prezentem, jaki kiedykolwiek Pani dostała, była wiertarka.

Tak, choć to było już bardzo dawno temu. Lubiłam majsterkować, dlatego, że życie to majsterkowanie wymusiło. Teraz nie mam już takiej potrzeby, więc wiertarka tak sobie leży i czeka. Czasami synowie używają. Ale otwory na kołki w ścianie, żeby powiesić jakiś obraz, wiercę sama.

Recepta na idealny wypoczynek według Pani generał Ireny Doroszkiewicz?

W ubiegłym roku odpowiedziałam, czym jest dla mnie idealny wypoczynek, bo ktoś mnie zapytał, dokąd jadę na wakacje. Ja powiedziałam, że w najlepsze miejsce na świecie, czyli do własnego domu. To był rzeczywiście najlepszy wypoczynek. W tym roku chyba jeszcze też będzie najlepszy wypoczynek w domu, bo muszę się tym domem nacieszyć, że już jestem tu na stałe. Chcę się napawać domową atmosferą. A później... Trochę lubię leżeć na plaży. Choć ostatnio mam spore zacięcie do nordic walkingu i co drugi dzień chodzę sobie po 5-8 kilometrów.

Nadinspektor Irena Doroszkiewicz urodziła się 24 sierpnia 1965 r. w Białymstoku. Z wykształcenia magister pedagogiki. W latach 2010-2013 była komendantem miejskim policji w Białymstoku. W 2013 roku objęła funkcję komendanta wojewódzkiego policji w Opolu.

23 lipca 2015 jako pierwsza kobieta w historii polskiej policji odebrała akt mianowania na stopień nadinspektora policji z rąk prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Aby podczas uroczystości Irena Doroszkiewicz mogła wystąpić w przepisowym umundurowaniu, zmieniono rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych. Do ubioru służbowego, wyjściowego i galowego dla nadinspektora policji i generalnego inspektora policji wprowadzono spódnicę z lampasami. Spódnica w kolorze ciemnogranatowym ma przy bocznych szwach naszyte lampasy o szerokości 2,5 cm i ciemnoniebieskie wypustki. (Wikipedia)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny