Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nad wodą pilnuj się sam

Jacek Wolski [email protected]
Ratownicy WOPR
Ratownicy WOPR Jacek Wolski
Przedstawiciele WOPR radzą, by tam, gdzie nie ma ratowników, nie kąpać się w ogóle. Problem polega jednak na tym, że z roku na rok ratowników ubywa. Dzisiaj w całym woj. podlaskim mamy tylko dwa kąpieliska z prawdziwego zdarzenia. Jedno znajduje się w Siemiatyczach, drugie w Suwałkach. Ale np. na jeziorem Wigry nie ma żadnego.

Żar leje się z nieba, więc ludzie masowo wychodzą na plaże. Co kilka dni media obiegają informacje o kolejnych utonięciach. 79-letni mieszkaniec Łomży. 36-letni mężczyzna z Poświętnego. 29-letni z gminy Mońki. 13-latek z Wasilkowa. A to tylko zapis ostatnich dni. Wakacje, tak naprawdę, dopiero się zaczęły.
W ubiegłorocznych miesiącach wakacyjnych utopiło się w Polsce blisko 250 osób. Najwięcej w lipcu. Był jeden taki dzień, kiedy odnotowano aż 22 utonięcia. Część z tych zdarzeń miała miejsce albo na terenie woj. podlaskiego, albo na pobliskich Mazurach.

W tym roku tylko w lipcu policja zarejestrowała w całym kraju prawie 50 utonięć. A wcześniej był jeszcze stosunkowo ciepły czerwiec. Ludzie chętnie wchodzili do wody. Nie wyszło z niej aż 95 osób.

Pojawia się fala, jak na morzu

Niemal za każdą tego typu śmiercią kryje się ludzka bezmyślność. Bo ktoś wszedł do wody po alkoholu, ktoś inny w miejscu, w którym osoby mające choćby odrobinę instynktu samozachowawczego nigdy na kąpiel by się nie zdecydowały. Dotyczy to choćby głębszych rzek, czy zbiorników pożwirowych. W tych ostatnich dno lubi płatać różnego rodzaju niespodzianki. Bo nagle się urywa i człowiek wpada w kilkumetrową dziurę. A takich zbiorników w naszym regionie jest sporo. Choćby na obrzeżach Suwałk, w Krzywólce. Utonęło tutaj już wiele osób.

- Piękny, piaszczysty brzeg nikogo nie powinien zwieść - mówi Marek Opolski, szef Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Augustowie. - Bo po przejściu kilku kroków zaczyna się uskok na kilka metrów głąb. I ludzie toną.

Dotyczy to praktycznie wszystkich jezior augustowskich - tak chętnie odwiedzanych choćby przez białostoczan.

Jezioro Wigry, jedno z największych w Polsce, również ma swoje tajemnice. Trzeba uważać na dno, ale też nie kąpać się przy zmiennej pogodzie. W ciągu krótkiego czasu akwen potrafi zamienić się w małe morze ze stosunkowo dużymi falami. Wtedy wywracają się żaglówki oraz kajaki, a amatorzy kąpieli toną.

- Wigry są często przez turystów niedoceniane - opowiadają suwalscy policjanci, którzy co roku patrolują je w motorówce. - Bo to niby takie spokojne jeziorko. Nic z tych rzeczy! Kiedy na horyzoncie pojawiają się ciemne chmury zwiastujące burzę, natychmiast trzeba uciekać, gdzie pieprz rośnie. Bo za chwilę może zrobić się piekło. Łódki czy kajaki powinny zmierzać do brzegu, a pływacy wyskakiwać z wody.

Niebezpiecznie może być także na Kanale Augustowskim czy Czarnej Hańczy. To bardzo popularne trasy spływów kajakowych. Nikogo jednak nie powinno zwieść to, że, generalnie, te akweny głębokie nie są. Mają bowiem wiele miejsc, gdzie można się utopić. Choćby przy zdradliwych brzegach.

Co na to radzą znawcy tematu? Cały czas zachować czujność i nie osłabiać jej zbyt silnymi dawkami alkoholu, z czym szczególnie spływy kajakowe często się kojarzą.

Kąpielisko, to teraz bardzo poważna sprawa

Jeżeli w wodzie będziemy mieli problemy, to na czyjąkolwiek pomoc specjalnie liczyć nie możemy. Ratowników bowiem z roku na rok ubywa. Np. w całym powiecie sejneńskim, na terenie którego znajduje się ponad 100 jezior, nie ma ani jednego. Wprawdzie suwalski WOPR tutaj od czasu do czasu zagląda, ale te kontrole stałe nie są.

Sporego zamieszania narobiły nowe przepisy, które weszły w życie dwa lata temu. Kąpieliskom z prawdziwego zdarzenia wyznaczyły one ostre kryteria. Tutaj nie tylko mają być odpowiednio wyposażeni ratownicy, ale też cała plażowa infrastruktura, z ubikacjami włącznie. W takich miejscach należy też stosunkowo często badać wodę - kilka razy w sezonie. No i, rzecz jasna, ład oraz porządek utrzymywać na bieżąco.

W stworzenie takiego miejsca trzeba sporo zainwestować. Ale bezpieczny pomost, ubikacja czy elementy plażowej infrastruktury, to inwestycje na lata. Natomiast co roku należy wykładać pieniądze na ratowników, utrzymanie porządku czy badanie wody.

Ile to wszystko kosztuje? Waldemar Borysewicz, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Suwałkach, który zarządza zalewem Arkadia, czyli jednym z dwóch kąpielisk w naszym województwie, mówi o kwocie rzędu 20-22 tys. zł.

- No, jak ktoś mocno będzie oszczędzał, to może mu wyjść nieco taniej - dodaje.

To mniej więcej takich wydatków obawiają się polskie gminy, które wręcz masowo porezygnowały z prowadzenia kąpielisk. A nowe przepisy taki obowiązek nakładają na właściciela terenu. Jak każdy przepis, tak i ten da się jednak obejść. Wprowadzono bowiem termin "miejsca zwyczajowo wykorzystywane do kąpieli". Tutaj właściwie niczego nie trzeba organizować. Ba, nawet woda nie musi być badana. Administrator terenu wprawdzie sporo ryzykuje, bo w razie jakiegoś wypadku może mieć problemy, ale nikt tym specjalnie się nie przejmuje.

W ten sposób już kolejny sezon z rzędu ratowników nie ma na jednym z najpopularniejszych kąpielisk Suwalszczyzny - we wsi Krzywe. Miejsce jest niemal idealne - duża plaża, takichż pomost, niemal kompletna infrastruktura. W dawnych czasach ratowników opłacał tu suwalski OSiR. Potem jednak zapadła decyzja, że miasto nie będzie wydawało pieniędzy na nie swoim terenie. A innego chętnego nie ma.

Sytuację komplikuje w dodatku to, że plaża należy do Wigierskiego Parku Narodowego, pomosty do gminy wiejskiej Suwałki, zaś woda do urzędu marszałkowskiego. Przy corocznych dyskusjach o ratownikach wszyscy pokazują palcem na gminę. Ta jednak pieniędzy wykładać nie chce. A z plaży w Krzywem potrafi w ciągu dnia skorzystać 500-600 osób.

Część administratorów plaż wybrała rozwiązanie pośrednie - zgłaszają miejsce wykorzystywane do kąpieli i nie uchylają się od podstawowych powinności, jak zatrudnienie ratowników czy zbadanie dwa razy w sezonie jakości wody. Tak dzieje się choćby na popularnym nadwigierskim kąpielisku w Starym Folwarku czy na kąpieliskach augustowskich.

Nie palą się do wykładania pieniędzy

Marek Opolski z augustowskiego WOPR-u narzeka, że choć miasto ma na swoim terenie kilka jezior i pretenduje do miana letniej stolicy regionu, kwestie bezpieczeństwa na wodzie lokalne władze całkowicie ignorują. Na miejscowych ratowników, którzy działają na blisko dziesięciu kąpieliskach od godz. 8 do godz. 20 nie wysupłały ani złotówki.

To, że w tym roku WOPR w ogóle patroluje augustowskie jeziora jest zasługą wojewody podlaskiego oraz marszałka województwa. Bo wyłożyli stosunkowo duże środki.

Skorzystali z tego także woprowcy z Suwałk. Koncentrują się jak zwykle na jeziorze Wigry. Ale pojawiają się także na Szelmencie, w Becejłach i Osowie. No i zajrzą jednak od czasu do czasu na Krzywe.

Po Wigrach pływa także policyjna motorówka. W tym roku, na szczęście, jeszcze żadnej poważniejszej akcji nie było. Ale w poprzednich latach policjanci nie raz ratowali życie tych, którym zabrakło wyobraźni.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny