Na graniu w gry komputerowe można nieźle zarobić

Strzelaniny, pościgi, adrenalina… Testowanie gier - to musi być przyjemna praca. Na czym właściwie polega?
– To po prostu siedzenie przed monitorem i granie. Oczywiście nie jest to takie proste i przyjemnie, jak „pykanie” sobie w domu. Tester ma wyłapać wszystkie błędy w grze. Sprawdza, jak dana rozgrywka wygląda, brzmi, jaki jest jej język. Pole testów zależy od projektu.

Co trzeba umieć, żeby zostać testerem gier?
– Niezbędna jest dobra znajomość angielskiego na poziomie, który pozwoli grać i rozumieć gry. Potrzebne jest również coś, co można nazwać „ograniem”, czy też obyciem z grami. Do tego dochodzi jeszcze spostrzegawczość, swego rodzaju instynkt łowcy, bo błąd trzeba umieć wyłapać. Ważna jest też dociekliwość, żeby zrozumieć, na czym on polega. Do tego trzeba go później zwięźle i klarownie opisać. Są również testerzy językowi, którzy muszą wyłapać wszystkie potknięcia, zarówno w języku polskim, jak i angielskim.

Czy dużo firm w Polsce się tym zajmuje?
– W naszym kraju na palcach jednej ręki można policzyć firmy, które zatrudniają więcej niż kilka osób na tym stanowisku. My pracujemy z klientami z całego świata.

Jakie gry testowaliście?
– Nie o wszystkim mogę oczywiście mówić. Ale pracowaliśmy na przykład nad „GTA5” - najdroższą grą na świecie, która niedawno miała swoją premierę. Poza tym mogę jeszcze wymienić „Fallout New Vegas”, „Resident evil” czy „Street Fighter”.

Ile można zarobić na testowaniu gier w Polsce?
– Spokojnie można się z tego utrzymać. Na początku należy to traktować jako lepszą pracę studencką. Oczywiście są też możliwości rozwoju kariery, a za tym idą oczywiście większe pieniądze. Wszystko zależy od pracy, która jest wykonywana, od jej ilości, od tego, czy ktoś jest z nami związany od dawna, czy jest tzw. testerem językowym. Można jednak przyjąć, że na początku tester gier zarabia około 2 tys. zł na rękę.

Czy to jest praca zdalna? Z domu?
–  Nie. Wynika to z faktu, że projekty, nad którymi pracujemy, są poufne, jeszcze się nie ukazały, często jeszcze w ogóle nie były ogłoszone. Nie możemy sobie pozwolić na ujawnienie kodu gry przed jej oficjalną premierą.

A jak to się zaczęło u ciebie? Czy to była naturalna kontynuacja tego, że po prostu lubiłeś grać?
– Może nie byłem hardcore’owym graczem, który gra po kilkanaście godzin dziennie, ale rzeczywiście zawsze to lubiłem. Zawsze też interesowały mnie kulisy różnych projektów. Jako tester zacząłem pracować dosyć późno, bo kilka lat po skończeniu studiów.

Jak wygląda rekrutacja na stanowisko testera?
– Zaczyna się od przesłania nam CV oraz listu motywacyjnego w języku angielskim. To jest wstępny etap selekcji. Później zapraszamy taką osobę na kilka testów, następnie na rozmowę i na tej podstawie decydujemy, czy chcemy ją zatrudnić.

Czy wśród kandydatów zdarzają się osoby uzależnione od grania?
– Po pierwsze osoby silnie uzależnione raczej nie szukają pracy. Ja się w każdym razie z takim przypadkiem nie spotkałem. Po drugie, jeżeli ktoś taki by się u nas pojawił, to odpadłby podczas rekrutacji. Jest jeszcze taka kwestia, że jak się gra zawodowo, to trochę mniej gra się prywatnie.

A co z frajdą z grania? Czy zawodowy tester czerpie jeszcze z tego przyjemność?
– Trzeba pamiętać, że to jest praca, ale fajniejsza niż wiele innych.