Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na co dzień jestem luzakiem

Jerzy Szerszunowicz
Łukasz Gołębiewski: Odczuwamy lęk, wrogość wobec świata, żyjemy w poczuciu zagrożenia, czujemy się osamotnieni i bezradni. Do tego wszystkiego dochodzi rozpaczliwa, choć skrywana za różnymi maskami, tęsknota za miłością.
Łukasz Gołębiewski: Odczuwamy lęk, wrogość wobec świata, żyjemy w poczuciu zagrożenia, czujemy się osamotnieni i bezradni. Do tego wszystkiego dochodzi rozpaczliwa, choć skrywana za różnymi maskami, tęsknota za miłością. Fot. Anna Gołębiewska
Rozmowa z Łukaszem Gołębiewskim.

Kurier Poranny: Alkohol i kobiety fatalne to tylko dobry temat na książkę czy również Pana osobisty problem?

Łukasz Gołębiewski: (śmiech) Lubię zarówno alkohol, jak i kobiety. Kobiety fatalne mają swój urok. To jest tak, że ułożone, grzeczne dziewczynki są dla mnie trochę mniej pociągające. Nie znaczy to jednak, że prowadzę się tak, jak bohaterowie moich książek. Trudno normalnie funkcjonować w społeczeństwie, żyjąc od imprezy do imprezy, zapijając się na śmierć. Oczywiście można, znam ludzi, którzy to potrafią. Ale to nie jest moje życie.

Czy w takim razie powieści są projekcją Pana lęków, wizją tego, co mogłoby się stać po wypiciu jednej butelki za dużo?
- Nadużywając wielokrotnie alkoholu, miewałem podobne refleksje, katastroficzne wizje własnej przyszłości. Kiedy pije się za często, wstępuje się na drogę, która nieuchronnie prowadzi do degradacji. Jednak proponuję traktować moje pisarstwo nie jako formę autoterapii, lecz fikcję literacką. Jeżeli już ktoś chce czytać książki przez pryzmat biografii autora, to ma to większy sens w przypadku "Xenny". To rzeczywiście była w dużym stopniu próba rozliczenia się z osobistymi słabościami, bo chyba jeszcze nie nałogami. "Melanże" to historia wydumana.

Ona ma dziewiętnaście lat, on trzydzieści cztery. Co ich właściwie łączy, poza skłonnością do alkoholu?
- Życie bohatera, to, jak się prowadzi może być dla młodej dziewczyny pociągające. To nie jest żulik, który obciąga jabole pod sklepem. To facet, który pije dużo, zdecydowanie za dużo, ale jest zamożny, inteligentny, wykształcony. Problem w tym, że nie jest w stanie zaproponować jej nic poza kolejną butelką wódki, eskapadą po knajpach czy wyjazdem nad morze, gdzie i tak większość czasu upływa im na libacjach.

A jednak lgnie do niego - awanturuje się, kłamie, zdradza, ale ciągle wraca.
- Bo takiej młodej dziewczynie życie bez problemów finansowych, z lodówką zawsze pełną alkoholu wydaje się bardzo atrakcyjne. Zamiast wejść w dorosłe życie, w świat obowiązków, podporządkowania pewnym regułom, wybiera towarzystwo faceta, który płaci za nią rachunki i niczego nie wymaga. Nie jest zazdrosny, agresywny, nie jest sknerą. Ona ma poczucie absolutnej swobody. Złudnej, bo alkohol, który na początku kojarzy się z wolnością, szybko staje się ograniczeniem.

Mam rozumieć, że "Melanże" są książką napisaną ku przestrodze?
- To nie jest książka moralizatorska, historia z pouczającą pointą. Proszę zwrócić uwagę na to, jak rozmawiają bohaterowie - robią to tak, jakby nie chcieli ze sobą rozmawiać. Zdania są krótkie, lakoniczne, rozmowy obracają się wokół picia, seksu, balang. Wszyscy zgrywają twardzieli, unikają okazywania uczuć, boją się swoich emocji. Zachowują się neurotycznie, cierpią na niezdolność kochania, przywiązania się do kogoś. Wszelkie próby jakichkolwiek rozmów o uczuciach są natychmiast ucinane. Ci ludzie nie są w stanie porozumieć się na jakimkolwiek głębszym poziomie.

Różnica wieku?
- Raczej lęk przed powiedzeniem drugiej osobie: kocham cię, chcę być na zawsze z tobą.

Neuroza to choroba współczesności?
- Karen Horney w "Neurotycznej osobowości naszych czasów" wskazywała, że wszyscy współcześnie jesteśmy neurotykami. Odczuwamy niesprecyzowany lęk, wrogość wobec świata, żyjemy w poczuciu zagrożenia, czujemy się osamotnieni i bezradni. Nasza samoocena jest niska, a przez to nie przywiązujemy wielkiej wartości do własnego życia, nie staramy się nim pokierować. A do tego wszystkiego dochodzi rozpaczliwa, choć skrywana za różnymi maskami, tęsknota za miłością. Na szczęście ludzi, u których neuroza objawia się tak ostro, jak u moich bohaterów, nie ma zbyt wielu. Sam należę do osób, które mają duże trudności z nawiązywaniem bliskich relacji z innymi ludźmi.

Bohater mówi w pewnym momencie, że nie chce zrzędzącej żony, wrzeszczących bachorów, całego tego "normalnego życia". To fałszywa deklaracja, maskowanie ukrytych pragnień?
- To lęk. Nie powiedziałbym, że to fałszowanie rzeczywistości. Między wierszami tego, co mówią, można łatwo zauważyć, że chcieliby ze sobą być. Podświadomym pragnieniem bohatera jest być może rodzina, stabilizacja. Jednak lęk przed autentyczną bliskością, obawa przed zranieniem sprawia, że odrzuca jakiekolwiek próby choćby rozmowy na ten temat. Jednocześnie nie potrafi zerwać z Żyletką: sama myśl o konieczności podjęcia decyzji wydaje mu się nieznośna. Czeka, aż coś stanie się samo.

Dla kogo napisał Pan "Melanże z Żyletką"?
- Starałem się przede wszystkim o to, żeby książka dobrze się czytała, żeby nie była nudna. Myślałem przede wszystkim o czytelnikach, którym spodobała się "Xenna".

Kto to jest?
- Sądząc po listach, których dostaję naprawdę bardzo dużo, są to przede wszystkim młode, zbuntowane dziewczyny. Mój najwdzięczniejszy elektorat czytelniczy. Wiele z nich odnajduje się w postaciach moich bohaterek. Nie chodzi o identyfikację z kimś, czyj los chce się powtórzyć. Bardziej trafia to do kobiet, które mają za sobą podobne doświadczenia. Może nie dosłownie, ale na zasadzie podobieństwa psychologicznego, pewnych sytuacji, odczuć. Akcja książki nie przypadkiem dzieje się w środowisku punkowym - środowisku buntu, odrzucania norm i wartości świata rodziców, ucieczki od przymusów społecznych. Ucieczką staje się alkohol, koncerty, często narkotyki.

Czytelniczki traktują Pana jako guru, kogoś, kto może doradzić, powiedzieć, jak żyć? Odpowiada Pan na listy?
- Odpowiadam, ale nie pretenduję do roli nauczyciela. To nie dla mnie. Zresztą nie ma takiej potrzeby: te listy nie zawierają pytań, to najczęściej wyznania osób po przejściach, które dobrze wiedzą, czego chcą, dokąd idą. Gdybym potrafił doradzać innym, nie pisałbym książek o ludziach, którzy się miotają, nie trzymają się zasad, nie maja pomysłu na siebie i życie.

Pana bohaterowie kończą fatalnie. Pan obracał się w podobnym środowisku, a jednak całkiem dobrze ustawił w życiu. Jak z bywalca punkowych koncertów staje się szefem własnej firmy, biznesmenem?
- Na co dzień jestem luzakiem. Określenie "biznesmen" nie bardzo pasuje do mojego wyglądu ani sposobu, w jaki kieruję wydawnictwem. Nie kupiłem garnituru, noszę powyciągane bluzy, kolczyki, golę głowę albo noszę dredy. Ciągle znajduje czas, żeby jeździć na punkowe koncerty, na imprezy, na pisanie książek. To jest mój świat. Żyję trochę w rozkroku pomiędzy pracą a zabawą, ale inaczej się nie da. Robię to, co lubię - udaje mi się zarabiać pieniądze i nie zatracić siebie, nie zaprzedać się.

Jak to się robi?
- Kiedy spotykam na koncertach młodych ludzi, którzy zachlewają się czy ćpają, mówię im, że można wszystkiego próbować, ale dobrze jest wiedzieć, czego się od życia chce. Ja bardzo wcześnie uświadomiłem sobie, że chcę żyć z czytania, pisania książek. W wieku dwudziestu lat zacząłem pracować jako dziennikarz. To, co robię obecnie, też jest związane z książkami. Jeżeli człowiek ma w życiu cel, odnajdzie się nawet w społeczeństwie, w którym wartość człowieka mierzy się jego siłą nabywczą. Jednak problemem wielu młodych ludzi jest kompletny nihilizm, brak celu, marzeń. Oczekują, jak Żyletka, że wszystko zostanie im podane na tacy.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny