To biznes, na którym można naszybciej zarobić – tak przynajmniej twierdzą właściciele sklepów: sprzedaż odzieży używanej i końcówek kolekcji.
– Wydatków nie ma dużo, co najwyżej trzeba kupić wieszaki, skrzynie, zrobić przymierzalnię, ale to są naprawdę nieduże pieniądze – mówi właścicielka sklepu przy ulicy Leszczynowej w Białymstoku. – Ale trzeba też mieć się na baczności, bo konkurencja nie śpi.
Giganci górą
Pan Artur Laskowski od 3 lat prowadzi hurtownię z odzieżą używaną „Importal”. Jak twierdzi, w tej branży kryzys gospodarczy nie jest odczuwalny.
– Mam swoich stałych klientów, z którymi współpracuje – mówi Artur Laskowski. – Jest też sporo odbiorców zza wschodniej granicy: głównie z Litwy i Białorusi. Zyski co roku utrzymują się mniej więcej na takim samym poziomie. Mówiąc najprościej – da się przeżyć.
Niektórzy właściciele sklepów z używaną odzieżą poszerzają swój asortyment. – Nasz sklep tylko po części zajmuje się handlem odzieżą używaną – mówi Beata Waszak, właścicielka sklepu „Fatałaszek” w Białymstoku. – Mamy też inny asortyment: są to przeważnie końcówki kolekcji, ale także obuwie, torebki, paski i inne akcesoria. To jest pomysł na biznes i da się z tego wyżyć. Tym bardziej, że w ostatnim czasie w Białymstoku przybyło nowych sklepów odzieżowych.
Osiedlowe nie dają rady
Niestety, nie wszystkim jest tak wesoło. Właściciele mniejszych, osiedlowych „ciucholandów” narzekają na brak klientów. Czasem myślą nawet o zamknięciu biznesu.
– Jest coraz gorzej – mówi pani Ludmiła ze sklepu na Białostoczku. – Ludzie oszczędzają i nie kupują już tak często i w takich ilościach jak kilka lat temu.
Bo choć klienci zawsze się znajdą, to konkurencja w tej branży jest ogromna.
– Hurtownie otwierają swoje sklepiki – mówi pani Halina Gąska ze sklepu „Ciuszek”. – Większe sklepy wypychają mniejsze, osiedlowe. Ci, którzy są już jakiś czas na rynku i mają swoich klientów, to dają sobie radę. Nowi mają znacznie gorzej i często nie wytrzymują konkurencji.
Na każdą kieszeń?
Jak się okazuje w tej branży nie ma rozgraniczeń na zamożnych i biedniejszych.
– Zakupy robią u nas nie tylko emeryci i renciści, ale również osoby, które stać na kupowanie markowych ubrań w drogich sklepach – mówi Beata Waszak. – Ludzie cenią sobie oryginalność, niespotykany wzór i krój, dlatego do nas przychodzą. Mamy też swoich stałych klientów.
Joanna Syczewska jest stałą bywalczynią ciucholandów.
– Lubię kupować w takich sklepach – mówi. – Można tu znaleźć coś oryginalnego, niezniszczonego i kupić to za grosze. Często chodząc po sklepach nie mogę nic wybrać, a tu zawsze coś wyszperam. I mogę być pewna, że takiej rzeczy jak ja nie będzie miała co druga dziewczyna na ulicy.
Ale czy kupowanie w ciucholandach wychodzi taniej niż w sklepie z odzieżą nową?
– Z tym bywa różnie – mówi Joanna Syczewska. – Jeśli się trafi na zakupy na wagę, to można ubrać się nawet za kilka złotych. Ale bywa też tak, że np. za spodnie trzeba zapłacić prawie tyle, co w normalnym sklepie.
Internet – nowy pomysł
Zdarzają się też osoby, które na rzeczach z ciucholandu potrafią jeszcze zarobić. Należy do nich Agnieszka, która sprzedaje ubrania używane przez Internet.
– Zaczynałam od sprzedawania swoich ubrań – opowiada. – Jak zobaczyłam, że jest na to zbyt, postanowiłam pójść dalej. Ubrania kupuję za kilka złotych i wystawiam je na aukcjach. Czasami wartość bluzki lub spodni rośnie kilka razy. To mi się opłaca.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?