Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myslovitz: Polska twarz rocka doczekała się książki "Życie to surfing"

Jerzy Doroszkiewicz
Artur Rojek
Artur Rojek Fot. mat. wydawcy
Artur Rojek, wokalista zespołu Myslovitz: Długo czułem się zaskoczony, że w ogóle wydaliśmy płytę. Leszek Gnoiński, dziennikarz muzyczny: Bo kiedy zaczynali, nie bardzo umieli grać.

Najbardziej intymne zwierzenia jednego z najciekawszych polskich zespołów można przeczytać w wyjątkowo pięknie wydanej książce "Życie to surfing".Jej autorem jest Gnoiński, który wiele lat zbierał materiały o polskich rockmenach.

- To sześć lat bycia z zespołem, a dwa lata czystego pisania, zbierania faktów - mówi "Porannemu" Leszek Gnoiński. Autor biografii zespołu Acid Drinkers i sprzedanej w 30 tysiącach egzemplarzy książki Kult Kazika sam zaczynał jako fan.

- Całe lata 80. siedziałem przy radiu, kupowałem płyty, jeździłem na koncerty, nie przypuszczałem, że będę o tym pisał, a wreszcie okazało się, że mogę nawet o rocku pisać książki.

Tę, o Myslovitz, nie tylko napisał, ale udało mu się znaleźć aż 350 fotografii. - Zespół miał szczęście do dobrych sesji zdjęciowych - wspomina Gnoiński. Ale też i zaufał autorowi. Artura Rojka można obejrzeć w roli uroczego brzdąca na trójkołowym rowerku, czy w samochodzie na pedały. Nie wstydził się?

- Nie, nie miałem oporów przed pokazaniem zdjęć z dzieciństwa, dla mnie są one bardzo sympatyczne. A jeśli nawet ktoś uważa mnie za osobę zamkniętą, to nie dotyczy to tych fotografii - opowiada Rojek.

A sama książka to niezwykle szczegółowy, wypełniony mnóstwem anegdot i opowieści kolaż z narodzin, upadków i wzlotów gwiazd polskiego rocka.

- Oni jak zaczynali, nie bardzo umieli grać, ale na tym polega urok rocka, nie musimy umieć grać, ważne że chcemy i mamy coś do przekazania. Jak się spodoba, to gramy dalej - tłumaczy w skrócie początki grupy Gnoiński.

Tak samo skromny jest Artur Rojek. Z książki można się dowiedzieć, że wcale nie chciał być frontmanem, zdecydował przypadek. - Najpierw założyłem zespół, potem chciałem nagrać demo, później płytę, potem podpisano z nami , ku mojemu zdziwieniu , kontrakt fonograficzny. Przez dłuższy czas sam czułem się zaskoczony, nie wiedziałem, czy to chwilowe szczęście, czy znak na przyszłość - wspomina muzyk.

Ale historia Myslovitz w tej biografii opisana jest ustami wieloma osób. Są przyjaciele grupy, artyści, którzy z nią współpracowali, a nawet najwięksi wrogowie. - Nie przeprowadziłem jakiegoś śledztwa, ale chyba najwięcej złego zrobiła zespołowi Małgorzata Maliszewska, szefowa firmy Sony Music Polska, pod której skrzydła trafił zespół - zastanawia się Gnoiński. I cytuje Maliszewską: " Uważaliśmy, że to wielkie gówno. Że nic z tego nigdy nie będzie, bo to jest podróba". To ona zdecydowała, że najbardziej kontrowersyjny utwór grupy nie ukazał się na krążku, tylko na ścieżce dźwiękowej do filmu "Młode Wilki 1/2".

Chodzi o napisaną w formie relacji młodego mordercy z dokonanego zabójstwa piosenkę "To nie był film". Po emisji fragmentu utworu w Teleexpresie jakiś widz złożył doniesienie do prokuratury o nakłanianiu do zabijania i przez kolejnych kilka lat ówczesny szef tego programu musiał się zgłaszać na policję i wyjaśniać sytuację.

- To utwór, który pomógł Myslovitz. Wszyscy, którzy słuchali muzyki zwrócili się w ich stronę. Okazało się, że zespół nie śpiewa błahych piosenek - wyjaśnia Gnoiński.

"Życie to surfing" nie tylko dokumentuje upadki i wzloty grupy. To także zapis animozji i złośliwości w zespole. Nieporozumień. Po prostu życia.

- Myslovitz są bardzo normalni - mówi Gnoiński. - Tacy jacy są w książce, tacy są na co dzień. Normalni faceci, którzy mieszkają w stutysięcznym mieście, nie chcą się z niego wyprowadzać, coś osiągnęli. Mają w sobie dużo pokory, nie zadzierają nosa. A pokory musiało im przybyć po nieudanej próbie podboju Europy. Chociaż podobali się na koncertach, zabrakło wsparcia firmy płytowej.

- Szybko dowiedzieliśmy się, że Radiohead trzeba płacić za supportowanie, a Coldplay nie jest zainteresowany - przyznaje szczerze na łamach książki Przemek Myszor. I tak zespół wyruszył by grać z formacją The Corrs. A wraz z nimi autor biografii.

- Dużo razem nie piliśmy. Na trasie w Berlinie mieli dzień przerwy, wtedy kupiłem chyba z siedem win żeby zawieźć do Polski, nie były drogie i bardzo dobre, a dojechało jedno - wspomina Gnoiński. - To nie jest zespół, który prowadzi takie rock and rollowe życie, to nie są Acid Drinkers.

Wiele piosenek Myslovitz dotyka problemu samotności, wyobcowania. Sam Artur Rojek sprawia wrażenie jakby zawstydzonego, nieobecnego, ale zarzeka się, że tak mogą go odbierać ludzie, którzy go nie znają. I przyznaje, że życie rockmana-hulaki nie bardzo mu odpowiada.

- Samotność wynika bardziej z osobowości - mówi Rojek. - Ludzie są różni. Muzyk to taki zawód, który sprzyja poznawaniu innych ludzi. Można spędzać czas każdego wieczora z kimś innym, z bardzo albo mniej ciekawymi ludźmi, można mieć przyjaciół. Mam jakieś swoje wąskie grono znajomych i raczej poza nie nie wychodzę. Bycie na scenie, jeżdżenie w trasy nigdy nie było sposobem na szukanie przyjaźni. To zbyt intensywny i zbyt szybko zmieniający się świat, żeby zbyt mocno się z kimś skojarzyć. Ale to nie samotność. Jeżeli jakiś element samotności towarzyszy artyście, to wynika to z jego samego. Prawdopodobnie gdyby był kioskarzem albo nauczycielem też byłby samotny - kończy.

Artur Rojek to nie tylko wokalista, gitarzysta i frontman Myslovitz. - On jest bardzo różnorodną osobowością, pisał felietony, recenzje, prowadził program telewizyjny, śpiewał w innych zespołach, napisał piosenki dla Krawczyka, dla Rodowicz, biega ostatnio maratony - wylicza Gnoiński. - Jest niespokojnym duchem, który szuka różnych możliwości ujścia swojej energii i dlatego robi OFF Festival. To też było jego marzenie.

A Rojek wymyślił sobie festiwal właśnie w rodzinnym mieście. - Nie robię tego dla Mysłowic, ale robię to w miejscu urodzenia. Przede wszystkim jestem fanem, cieszy mnie, że mogę wybrane przeze mnie zespoły tu zaprosić, przyjeżdżają fani zza granicy, dziennikarze nawet z USA, przedstawiciele znaczących firm płytowych - opowiada muzyk.

Rojek przyznaje, że sam nie przeczytał zbyt wielu rockowych biografii. - U nas pisze się o najbardziej znanych zespołach, a o nich już najczęściej dużo wiem - mówi. Ale same biografie bardzo go interesują. - Moją ulubioną i jedną z pierwszych, była biografia George Gershwina. Czytałem ją nawet nie wiedząc, kim on był. Najbardziej zapamiętałem, jak młodo umierał - wspomina.
Dziś, kiedy jego postać i kolegów z zespołu stała się kanwą benedyktyńskiej pracy dziennikarza, nie czuje się szczególnie wyróżniony. - W tej książce są historie, które przerabiam od wielu lat, ale kiedy słucha się ich opowiedzianych ustami innych, widzianych przez kogoś innego to daje obraz, nad którym można się zastanowić i przefiltrować przez swoje emocje. Ale czy dowiedziałem się o sobie więcej? Może troszeczkę - mówi po dłuższym namyśle. Na koniec rozmowy zdradza, że zespół na początku przyszłego roku chce nagrać demo, a w maju płytę. - Jeśli wszystko dobrze pójdzie płyta ukaże się w drugiej połowie 2010 roku - oblicza Rojek.

W przerwie między hibernacją grupy, a zapowiadanym krążkiem fani otrzymują 288 stron z życia Myslovitz. Spisane z niezwykłą pieczołowitością, starannie wydane, z przemyślaną szatą graficzną każdej strony.

- Fani Myslovitz zasłużyli na książkę, która będzie dla nich czymś ważnym w ich bibliotekach - mówi Gnoiński. - Wierzę, że będą do niej wracać choćby po to, żeby obejrzeć zdjęcia. Ale warto ją przeczytać, nawet nie znając dokładnie muzyki Myslovitz. Bo to także zapis burzliwych dziejów raczkowania polskiej fonografii w kapitalizmie i zapis życiowych perypetii ludzi z niedużego miasta, którym jeszcze dziesięć lat temu nawet się nie śniło, że ktoś napisze o nich zupełnie niezłą książkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny