Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyka, która przenika

(now)
Odtwarzacz zintegrowany z okularami do pływania wykorzystuje przewodnictwo kości, przekazującej drgania z odtwarzacza wprost do czaszki
Odtwarzacz zintegrowany z okularami do pływania wykorzystuje przewodnictwo kości, przekazującej drgania z odtwarzacza wprost do czaszki
Czego potrzeba do szczęścia nad wodą? Oprócz samej wody i pogody, oczywiście. Zwykle nie wystarczy nam szum fal, trzeba czymś tę monotonię urozmaicić.

W dobie przenośnych odtwarzaczy nie tylko audio, ale i wideo, nietrudno zabrać z sobą na plażę ulubiony zestaw decybeli. Można posunąć się o krok dalej - zanurkować i w wodzie, i w muzyce. W dodatku jednocześnie.

Słuchanie muzyki pod wodą nie jest jeszcze może obyczajem powszechnym, ale na pewno nie stanowinadzyczajnej ekstrawagancji. Eleganckie - i wodoodporne - odtwarzacze sprzedaje byle sklep internetowy. Za wcale nieduże pieniądze. A radości i korzyści z użytkowania takiego sprzętu może być co niemiara. Elegancki, o opływowych kształtach gadżet, przymocowany do krawędzi czepka, kąpielówek czy opaski na ramieniu, oraz dyndające żelowe słuchawki to nie tylko zbytek i plażowy szyk. Empetrójki oferują od 1 gigabajta do 8 pamięci - zmieści się kilkaset utworów. Bateria także odpowiednio przygotowana. Wg zapewnień producentów zdzierży i ośmiogodzinny maraton muzyczny.

W zestawie mamy też specjalne słuchawki przystosowane do działania pod wodą. Ceny markowych modeli zaczynają się od 200 złotych. Bardziej "wypasione" urządzenia można dostać z dotykowym panelem sterującym i radiem FM. Nie mieliśmy, niestety, okazji wykonać testu przewodnictwa fal radiowych pod wodą.

Jeszcze bardziej żal, że było szans na sprawdzenie, jak dźwik przenika przez kości. A wrażenie jest ponoć niesamowite.

Studencki wynalazek absolwenta brytyjskiego Uniwersytetu Brunel sprzekd kilku, którego " strasznie znudziło pływanie tam i z powrotem", czyli odtwarzacz zintegrowany z okularami do pływania, wykorzystuje przewodnictwo kości, przekazującej drgania z odtwarzacza wprost do czaszki. Tam właśnie - z pominięciem uszu - powstaje dźwięk. Jakość uzyskiwanego w ten sposób brzmienia okazała się lepsza niż w przypadku standardowych odtwarzaczy przenośnych. Przede wszystkim dlatego, że w wodzie nie ma szumu tła.

Prototyp doczekał się więc wersji komercyjnej. Posiada ona system wibracyjny, który za pomocą kości policzkowej przekazuje dźwięki do ucha wewnętrznego. Pamięć odtwarzacza pozwala wprawdzie pomieścić zaledwie ok. 30 utworów, ale na seans na miejskim basenie powinno wystarczyć. Eksperyment taki może kosztować od 500 złotych, bo tyle kosztuje ów produkt. W naturze, w każdym razie, pozostaniemy jednak przy dźwiękach natury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny