Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Musicie przegrać ten mecz

Alicja Zielińska
Piłkarze ze  Starosielc w 1946 roku.  Od lewej: Tadeusz Poskrobko, Jan Arciuch, Eugeniusz Sobota, Jerzy Popławski, Henryk Szulc, Aleksander Bazarewski, Mieczysław Łokić, Tadeusz Olechnowicz, Edward Radziszewski, Józef Andrysiewicz, Witold Arciuch.
Piłkarze ze Starosielc w 1946 roku. Od lewej: Tadeusz Poskrobko, Jan Arciuch, Eugeniusz Sobota, Jerzy Popławski, Henryk Szulc, Aleksander Bazarewski, Mieczysław Łokić, Tadeusz Olechnowicz, Edward Radziszewski, Józef Andrysiewicz, Witold Arciuch. Fot. Archiwum
W czasie przerwy jeden z oficerów NKWD podszedł do kierownika drużyny i chwilę z nim rozmawiał. Kierownik z pobladłą twarzą wrócił do piłkarzy i powiedział krótko: Nie pytajcie mnie o nic. Musimy przegrać. Walkower ani remis nie wchodzą w rachubę.

Ten sensacyjny mecz odbył się w połowie października 1939 r. Opisał go Krzysztof Obłocki w monografii "Starosielskie wspomnienia". Opowiedzieli mu o nim Włodzimierz Mrozewicz, który grał wówczas z Rosjanami i kibice: Tadeusz Olechnowicz oraz Jan i Witold Arciuchowie.

Było tak. Sowieci okupujący Białostocczyznę postanowili, że zostanie rozegrany mecz piłkarski między reprezentacją Starosielc a drużyną rosyjskiej jednostki wojskowej, która stacjonowała w Choroszczy. Niebawem miały się odbyć wybory do władz Zachodniej Białorusi, do której wcielono wschodnie tereny Polski.

Chodziło więc o pokazanie potęgi okupantów także pod tym względem.

Sowiecka drużyna wystawiła najsilniejszy skład, wzmocniony zawodnikami z pierwszoligowych zespołów wojskowych. Gospodarze mieli problem, bo wielu miejscowych piłkarzy znajdowało się poza miastem. Ale jakoś udało się zebrać jedenastkę graczy, w tym także siatkarzy i koszykarzy. Byli to: Włodzimierz Sawluk, Roman Grabowski, Władysław Daniluk, Zygmunt Drzazga, Stanisław Gołąbek, Jerzy Błaszczyk, Edward Radziszewski, Włodzimierz Mrozowicz, Edward Olechnowicz, Józef Malewicz i Józef Romaniuk.

Zwycięstwo na rozkaz

Mecz rozegrano w Starosielcach. Sędzia, chociaż białostocki, był bardzo stronniczy i pozwalał Sowietom na brutalną grę. Mimo skandalicznych fauli przeciwnika starosielczanie w pierwszej połowie prowadzili 2:0. I wtedy w czasie przerwy do kierownika miejscowej drużyny przyszedł oficer NKWD i zażądał bezceremonialnie: To my mamy wygrać.

Cóż było robić? Należało przegrać. Sprzeciw oznaczał represje. W drugiej połowie meczu, po kolejnym brutalnym faulu, nie wytrzymał nerwowo Roman Grabowski i wstając z murawy uderzył głową atakującego go nie fair zawodnika sowieckiego. Ten padł na trawę. "Polak ubił naszewo"! - wrzasnęli Rosjanie z widowni. Sędzia odgwizdał faul i kazał Grabowskiemu opuścić boisko.

Mecz, zgodnie z rozkazem, wygrali Rosjanie 3:2. Grabowskiego zatrzymali enkawudziści od razu po zejściu z boiska. A pozostałą dziesiątkę starosielskich piłkarzy po meczu załadowano do samochodu wojskowego i odwieziono na drugą stronę torów w okolice dworca. Dopiero tam ich wypuszczono.

Radość sowieckiej drużyny ze zwycięstwa nie trwała długo, bo wkrótce wśród mieszkańców rozeszła się wieść, jak było naprawdę.

Starosielskie wspomnienia

Krzysztof Obłocki, historyk amator od lat zajmuje się dziejami Starosielc. Napisał dwie monografie tej białostockiej dzielnicy: "Starosielce miasto kolejarzy 1827 - 1996" i właśnie "Starosielskie wspomnienia". Jest to książka o Starosielcach, ale i o losach ludzi ze Starosielc. Wspomnienia rodzin kolejarskich, uczestników konspiracji z lat II wojny światowej, osób deportowanych w głąb ZSRR, a potem walczących w armii gen. Andersa, więźniów obozów koncentracyjnych, policjantów i harcerzy, pracowników administracji, nauczycieli i duchownych. Czyta się te opowieści z zapartym tchem.

Autor pokazuje rodziny Zapadków, Zarzeckich, Wilczewskich, Wojtulewiczów, Biełaszów, Grygorczuków, Turowskich, Bogdanowiczów i wiele innych, które wpisały się w historię i rozwój miasta Starosielce, jakim była ta dzielnica do 1954 roku. Zbieranie materiałów do obszernej monografii, liczącej blisko 500 stron i zilustrowanej setkami zdjęć, jak sam przyznaje, zajęło mu prawie dziesięć lat.
Rozmowy z poręczenia

- Bardzo dużo informacji przekazała mi Wiera Prytycka, najstarsza zapewne harcmistrz w Polsce - opowiada Krzysztof Obłocki. - Składała przyrzeczenie jeszcze na ręce ks. Pawła Grzybowskiego w 1930 roku. Znam panią Wierę od wielu lat, jeszcze z harcerstwa. Mogłem się na nią powoływać w kontaktach z krewnymi starosielczan, do których kolejno docierałem. Poręczenie dała mi również pani Henryka Zapadko, ona już niestety nie żyje. Dzięki temu ludzie się otwierali, pokazywali swoje zdjęcia, pamiątki.

Szczególnie ważne było to w rozmowach z byłymi żołnierzami Armii Krajowej. Organizacja AK w Starosielcach była nie tylko bardzo prężna, ale i uchodziła za jedną z najlepiej uzbrojonych w Polsce. Ogromne w tym zasługi mieli bracia Biełaszowie. Witold prowadził rusznikarnię, Leon założył jednostkę AK. Rodzinie Biełaszów poświęcam kilka rozdziałów.

Niedawno zmarł Feliks Rutkowski, żołnierz AK, potem Ludowego Wojska, do którego został wcielony. Należał do najstarszego tutejszego rodu. Jego przodkowie brali udział w powstaniu styczniowym, znaczna część rodzina zginęła w walkach z oddziałami carskimi. Ojciec pana Feliksa pracował w odlewni w Łapach, tam w czasie wojny robiono obudowy do granatów.

- Cieszę się, że udało mi się spisać dzieje starosielskich rodzin. Mam nadzieję, że dzięki tej książce nie zostaną zapomniani - mówi Krzysztof Obłocki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny