Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MŚ siatkarzy: Presja towarzysząca Biało-Czerwonym jest przywilejem wielkich mistrzów - twierdzi minister sportu Kamil Bortniczuk [WYWIAD]

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Minister Kamil Bortniczuk przyczynił się do przejęcia organizacji siatkarskich mistrzostw świata przez Polskę i Słowenię od Rosji. Teraz oczekuje, "żeby wszystko złożyło się w przyjemną całość i żeby impreza skończyła się wielkim sukcesem sportowym reprezentacji Polski".
Minister Kamil Bortniczuk przyczynił się do przejęcia organizacji siatkarskich mistrzostw świata przez Polskę i Słowenię od Rosji. Teraz oczekuje, "żeby wszystko złożyło się w przyjemną całość i żeby impreza skończyła się wielkim sukcesem sportowym reprezentacji Polski". fot. sylwia dabrowa / polska press
Dziś rozpoczynają się mistrzostwa świata siatkarzy, których gospodarzami są Polska i Słowenia, zwycięzcę poznamy 11 września. - Presja towarzysząca naszym siatkarzom broniącym tytułu mistrza świata jest przywilejem wielkich sportowców – twierdzi w udzielonym nam wywiadzie minister Kamil Bortniczuk, bez którego zdecydowanej postawy nie udałoby się przejąć organizacji turnieju, który pierwotnie miała przeprowadzić Rosja. Z szefem resortu sportu porozmawialiśmy także m.in.: jak na przyszłość wykorzystać to, że Polska obecnie sportem stoi, o światowej polityce wobec rosyjskich zawodników oraz o szczególnych w tym roku obchodach... Dnia Piłkarza.

Czego spodziewa się pan po mistrzostwach świata w siatkówce? Mówię o wymiarze zarówno organizacyjnym, jak i sportowym.
Organizacyjnie spodziewamy się tego, do czego przyzwyczaił nas Polski Związek Piłki Siatkowej, czyli przeprowadzenia turnieju na najwyższym poziomie. I o to jestem spokojny, pomimo że czasu nie było zbyt wiele, z racji na okoliczności, w jakich uzyskaliśmy prawo do organizacji imprezy. Pamiętamy, że ten mundial siatkarski pierwotnie miał się przecież odbyć w Rosji. I tę wielką imprezą, udało się po pierwsze odebrać Rosji po tym, jak dopuściła się agresji na Ukrainę. A po drugie – doprowadzić do tego, że znaczna część turnieju, szczególnie część pucharowa i wszystkie rozgrywki grupowe z udziałem Polaków i Ukraińców, odbędzie się w Polsce. Jestem spokojny także o część kibicowską. Wiemy, że bilety rozchodziły się jak świeże bułeczki; dosłownie w kilka-, kilkanaście minut po uruchomieniu sprzedaży wejściówek już nie było. Zarówno w Spodku, jak i w Gliwicach atmosfera będzie więc, do czego jesteśmy zresztą przyzwyczajeni w siatkówce, niepowtarzalna. Przede wszystkim spodziewam się jednak zwycięstw i gry Biało-Czerwonych na absolutnie najwyższym poziomie. To są mistrzostwa świata, w których po raz drugi z rzędu chcemy obronić tytuł. A to byłoby wydarzenie absolutnie historyczne w polskim sporcie. Musimy oczywiście pamiętać, że to sport i wszyscy, którzy do nas przyjadą, a myślę, że najgroźniejsi będą Francuzi i Amerykanie - którzy ostatnio sprawili nam psikusa i dość łatwo się z nami rozprawili w półfinale Ligi Narodów w Bolonii - też będą chcieli wygrać. Nie zmienia to oczywiście faktu, że to my jesteśmy faworytem. A że potrafimy unosić tę presję akurat w tej dyscyplinie sportu, grając u siebie przy pełnych halach, wypełnionych najlepszymi kibicami na świecie - chciałbym, żeby wszystko złożyło się w przyjemną całość i żeby impreza skończyła się wielkim sukcesem sportowym reprezentacji Polski.

Ma pan osobistą satysfakcję, że finały MŚ odbędą się w Polsce? Rosji turniej zapewne i tak zostałby odebrany przez FIVB - choć nie tak szybko, gdyby nie zaangażowanie polskiego ministra sportu - ale od tego droga była jeszcze daleka do powierzenia organizacji mundialu Polsce.
Nie mam czasu, żeby się nad tym jakoś specjalnie zastanawiać, ale jak pada takie pytanie, to nie mogę odpowiedzieć inaczej, jak twierdząco; tak, rzeczywiście mam satysfakcję. Oczywiście, na pozyskanie prawa do przeprowadzenia turnieju złożyła się nie tylko moja praca, ale szeregu osób z prezesem PZPS Sebastianem Świderskim, i ludźmi związanymi z Polsatem na czele. Prawda jest taka, że rzeczywiście tej imprezy nie byłoby w Polsce, gdyby nie wspólnie wykonana praca i szybkość podejmowanych decyzji. Absolutnie, trzeba tu wspomnieć o pełnym wsparciu finansowym i decyzyjnym premiera Mateusza Morawieckiego. Trzeba było przecież zapewnić odpowiednie finansowanie, choć udało się wynegocjować z FIVB koszt licencji na niższym poziomie niż zrobili to Rosjanie. Były zresztą państwa, z Australią i Japonią na czele, które Międzynarodowej Federacji Siatkarskiej chciały zapłacić więcej niż Polska i ściągnąć tę imprezę do siebie. Byliśmy jednak sprawniejsi, działaliśmy w sposób zdeterminowany, i dlatego udało się doprowadzić do tego, żeby nasi kibice święto siatkówki - najpierw męskiej, później kobiecej – mogli oglądać w polskich halach. I z tego powodu – tak, mam osobistą satysfakcję. Taką, jaką może mieć jeszcze parę innych osób, które brały udział w tym niełatwym projekcie.

Najtrudniejsze było pozyskanie zagranicznego partnera do organizacji męskiego turnieju?
Rzeczywiście, potrzebowaliśmy państwa, w którym mogłyby się odbywać rozgrywki fazy grupowej innych grup niż polska i ukraińska. W tym aspekcie kluczowa okazała się świetna współpraca premiera Morawieckiego z ówczesnym premierem Słowenii. Te decyzje także zapadały bardzo szybko, za co naszym partnerom należą się oddzielne podziękowania. Zwłaszcza, że większość dużych hal była już zarezerwowana, na inne niż sportowe imprezy, a rezygnacje z nich wiązały się z dużymi odszkodowaniami, co z kolei znacząco podnosiło koszty. Mimo to Słoweńcy byli w stanie szybko i pozytywnie odpowiedzieć na naszą propozycję dotyczącą wspólnej kandydatury. I za to jeszcze raz gorąco dziękuję.

Najpierw Włosi byli trzykrotnie mistrzami świata, potem Brazylijczycy. Teraz my jesteśmy w drodze po trzeci z kolei tytuł… Zakładam, że wierzy pan, iż zadziała prawo serii, ale z tyłu głowy u Bartka Kurka i jego kolegów może być jeszcze olimpijskie niepowodzenie…
Zawsze przy okazji udziału w wielkiej międzynarodowej imprezie mówi się, że albo wygrywasz, albo się uczysz. Myślę, że polscy siatkarze tak do tego podchodzą, więc po prostu wyciągają naukę z każdej ostatniej porażki. Po to, aby później przegrane powtarzały się jak najrzadziej. Rzeczywiście, mamy jakieś takie nieokreślone fatum związane z igrzyskami, chociaż ja absolutnie wierzę, że w Paryżu medal olimpijski – który od dawna należy się naszym siatkarzom – wywalczymy. Natomiast na mistrzostwach widzę tylko prawo serii! Wszyscy wystąpią w tym turnieju, żeby go wygrać, ale to na Biało-Czerwonych ciąży presja nakładana na faworytów. Jedna z naszych najlepszych pływaczek powiedziała mi ostatnio, że taka presja jest przywilejem najlepszych i właśnie tak należy do niej podchodzić. Jesteśmy najlepsi, zarówno kibicowsko, jak i sportowo. Trzeba to tylko potwierdzić. Tylko i aż, oczywiście.

Zawodnicy podczas turnieju będą odizolowani od fanów. Oświadczenie Kurka, kapitana naszej reprezentacji, mogło nieco schłodzić podejście kibiców?
Pamiętajmy, że sport to jest rywalizacja, to jest konieczność utrzymywania wysokiej dyspozycji każdego dnia, skupienia się na zawodach i odcięcia głowy od wszystkich innych bodźców. A psychika w sporcie odgrywa ogromną rolę. Dlatego myślę, że należy te prośby polskich siatkarzy po prostu uszanować, żeby pozwolić im grać najlepiej jak potrafią. Na koniec wszyscy będziemy rozliczać zawodników z wyników, więc pozwólmy im pracować w swoim tempie, w swoim rytmie, w wybrany przez nich sposób.

Wszyscy chętni nie zasiądą na trybunach podczas meczów Biało-Czerwonych…
… już wiem, że bilety na mecze Polaków są bardzo pożądanym towarem. Pewnie nie uda się uniknąć sytuacji, w której ktoś będzie je oferował za cenę znacznie wyższą niż nominalna. No, ale tak jak presja jest przywilejem najlepszych, tak sytuacja związana z konikami i obrotem biletami poza oficjalnym obiegiem też jest związana wyłącznie z imprezami, które najbardziej rozpalają serca i głowy kibiców. A taka impreza niewątpliwie nas czeka w Katowicach i Gliwicach, więc - chociaż lepiej, żeby tak nie było – pewnie nie da się takich sytuacji do końca wyeliminować.

Wracając do strony sportowej, wydawało się, że z Wilfredo Leonem w składzie będzie łatwiej o obronę tytułu mistrza świata. Nie martwi pana jego nieobecność w naszej kadrze?
To trener zawsze wie, na kogo najlepiej jest postawić. To trener bierze odpowiedzialność, w związku z czym to jest jego autonomiczna decyzja. Myślę, że nie potrzeba żadnych podpowiadaczy. My mamy tylu siatkarzy na wysokim poziomie, że myślę, że moglibyśmy wystawić nawet dwie równorzędne reprezentacje. Takie, które biłyby się jak równy z równym ze wszystkimi najwyżej notowanymi rywalami. Dlatego uważam, że brak powrotu na czas do formy jednego zawodnika, nawet jeżeli jest to zawodnik uznawany za najlepszego na świecie, nie może być powodem do załamywania rąk czy obniżania oczekiwań.

W środowisku siatkarskim panuje opinia, że mistrzostwa świata są tylko środkiem, a celem powinny być igrzyska. Zatem o wiele bardziej istotny jest medal w Paryżu niż w tegorocznych mistrzostwach świata. Oczywiście – złoty medal.
W tym roku igrzysk olimpijskich nie mamy. W tym roku mamy mistrzostwa świata w Polsce, więc… niczego nikomu nie oddawajmy! Złoty medal mistrzostw świata, może spowodować, że nasi siatkarze bardziej pewni siebie, jak po swoje, polecą do Paryża. I tej wersji po prostu się trzymajmy.

Wrócę jeszcze do wątku finansowego. Nie jest to impreza tania, zatem czy jako kraj jesteśmy w stanie zarobić na siatkarskich mistrzostwach świata?
Nie taki jest nasz cel, a już na pewno nie taki jest cel Ministerstwa Sportu i Turystyki. Zarobić może oczywiście związek, i takie jest założenie. Po pierwsze jednak, PZPS może znowu zorganizować świetną imprezę, która podtrzyma fantastyczną atmosferę wokół dyscypliny, co przekłada się na zainteresowanie sponsorów, zainteresowanie młodych ludzi trenowaniem siatkówki. A jeżeli przy okazji związkowi uda się zarobić na biletach, na działalności sponsoringowej i na całej otoczce biznesowej, to będziemy później pilnowali jedynie, aby nadwyżki przeznaczał na działalność statutową, czyli na wspieranie i rozwój szeroko rozumianej polskiej siatkówki. Ministerstwo pieniądze przyznane na organizację mistrzostwa świata traktuje jako dotację, w związku z czym my żadnych zwrotów nie oczekujemy.

Uprawniona jest teza, że w tym momencie Polska sportem stoi? Niedawno zakończyły się mistrzostwa Europy w lekkoatletyce, najlepsze pod względem medalowym od półwiecza, siatkarze po raz drugi bronią mistrzostwa świata, a pozytywnych emocji nie brakuje także w innych dyscyplinach.
Myślę, że można powiedzieć, że Polska sportem stoi. 14 medali lekkoatletów to dorobek najlepszy w historii, a przecież trzeba jeszcze wspomnieć o 15 medalach kajakarzy w mistrzostwach Europy. W tym roku była już u nas lekkoatletyczna Diamentowa Liga, organizujemy mistrzostwa świata w siatkówce zarówno kobiet, jak i mężczyzn. W przyszłym roku mistrzostwa świata piłce ręcznej mężczyzn, razem ze Szwecją. A będziemy jeszcze ogłaszali organizacyjne niespodzianki, w najbliższych tygodniach, mam nadzieję, że z kolejną Diamentową Ligą na czele. A to jeszcze nie wszystko, bo przeprowadzimy przecież w Polsce największą imprezę sportową świata w roku 2023, którą będą Igrzyska Europejskie! Imprezę, którą niektórzy próbują wyszydzać, mówiąc, że wcześniej była jedynie w Baku i w Mińsku. Tymczasem jest to znacząca impreza, a my się nie porównujemy do Baku, czy do Mińska, tylko porównujemy się do Monachium. A w Bawarii na 50-lecie igrzysk olimpijskich zorganizowano w sierpniu multi mistrzostwa Europy - w lekkiej atletyce i 8 innych dyscyplinach. Świetne i chętnie oglądane. Tymczasem my będziemy mieli dwa razy większą imprezę, na którą złoży się około 20 dyscyplin. I we wszystkich tych dyscyplinach, będzie to ranga mistrzostw Europy, albo bezpośrednich kwalifikacji olimpijskich do Paryża! To gwarantuje absolutnie topowy poziom sportowy. I na taki oczekujemy w przyszłym roku na arenach w Krakowie i w innych miastach Małopolski, a także w Chorzowie, Wrocławiu i w Rzeszowie. To jest powód do dumy dla wszystkich Polaków. Wylewam wiadro zimnej wody na głowy wszystkim krytykom mówiąc, że nasz zasięg będzie co najmniej dwukrotnie większy niż zawodów i rozgrywek w Monachium, które wszyscy chwalili. Zasłużenie zresztą, bo była to bardzo dobra impreza. Byliśmy tam przez parę dni, i z całym sztabem podglądaliśmy ją od kulis pod kątem dobrych praktyk dotyczących organizacji. Mamy w Polsce nowoczesne stadiony, bieżnie, hale i generalnie zmierzamy do tego, żeby były one arenami największych wydarzeń sportowych. Oprócz obiektów mamy także wyśmienitych sportowców, którzy osiągają sukcesy. No i mamy potrzebę społeczną, żeby zarażać młodych ludzi sportem. A nic i nikt lepiej nie zaraża, jak autorytety pochodzące z naszych miast, miasteczek i wiosek. W kontekście walki z alternatywnymi sposobami spędzania wolnego czasu, łatwiejszymi, ale mniej społecznie pożądanymi - związanymi z komputerami i komunikatorami - to naprawdę najlepsza strategia. Dlatego tak wiele jej podporządkowaliśmy.

Polskie ministerstwo sportu jest od momentu agresji na Ukrainę bardzo mocno zaangażowane w wykluczanie Rosji i rosyjskich sportowców z udziału w międzynarodowej rywalizacji. Rozumiem, że z tego obranego 24 lutego kursu nie zamierzacie zbaczać?
Nie widzimy żadnego powodu, żeby schodzić z tego kursu. Mało tego, jako bezpośredni sąsiedzi Ukrainy, musimy być w awangardzie państw, które będą innych utrzymywać w przekonaniu, że to jedyny słuszny kierunek. Wraz z Wielką Brytanią jesteśmy na pierwszej linii tego dyplomatycznego frontu, oś Warszawa- Londyn, rzeczywiście nadaje ton wydarzeniom okołopolitycznym w sportowym kontekście wojny na Ukrainie. Ale zbudowaliśmy również regionalnie - we współpracy z państwami bałtyckimi czy Czechami - bardzo silną grupę wsparcia. Nasza rola w tym, żeby utrzymywać światową opinię zgromadzoną wokół MKOl. w przekonaniu, że miejsca dla Rosjan w sporcie nie ma, dopóki nie rozpocznie się proces pokojowy. I że jedyną skuteczną formą nacisku jest zupełne wykluczenie rosyjskich sportowców.

Na koniec nie może zabraknąć tematyki futbolowej, zbliżają się przecież szczególne obchody… Dnia Piłkarza. Pięćdziesięciolecie wywalczenia złotego medalu olimpijskiego przez Orły Górskiego.
To wydarzenie będzie w tym roku połączone z obchodami trzydziestolecia zdobycia srebra w Barcelonie, więc chcielibyśmy zorganizować bardzo dużą imprezę, połączoną jednocześnie z upamiętnieniem dziesięciolecia Stadionu Narodowego. Z rocznicową galą, na której wręczymy nagrody zasłużonym polskim piłkarzom i meczem, z udziałem naszych jeszcze całkiem niedawnych kadrowiczów. Planujemy te obchody 23 września, dzień po meczu reprezentacji Polski z Holandią w Lidze Narodów, oczywiście na PGE Narodowym, na które już dziś serdecznie zapraszam wszystkich sympatyków polskiej piłki nożnej. Będzie to świetna okazja, aby podziękować polskim zawodnikom za złoto w Monachium, i za srebro w Barcelonie, a przy okazji zobaczyć na murawie kilka osób, których codziennie na murawie oglądać nie sposób – polityków, dziennikarzy i aktorów. Mam nadzieję, że także dostanę powołanie na to spotkanie. (ze śmiechem) I wcale nie będę domagał się opaski kapitana.

Rozmawiał Adam GODLEWSKI

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: MŚ siatkarzy: Presja towarzysząca Biało-Czerwonym jest przywilejem wielkich mistrzów - twierdzi minister sportu Kamil Bortniczuk [WYWIAD] - Portal i.pl

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny