Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Motyle i smoki

Magdalena Prus
Chciał zostać stolarzem, a wykonuje tatuaże. I to jest właśnie to, co wychodzi mu najlepiej. Dziś ma własne studio i sporo pracy. Bo, jak twierdzi, fascynacja tatuażem nie przeminie.

 

Wojtek ma ciało wytatuowane w około 50 procentach, a w uszach oryginalne kolczyki. Większość rysunków wykonał sobie sam. Oczywiście, nie wszędzie można dosięgnąć samemu.

– Plecy powierzyłem zaufanemu koledze – śmieje się Wojciech Łubiński. – Tatuażyście, który sam nie ma żadnego tatuażu na pewno bym nie zaufał.

Własne studio tatuażu i kolczykowania ma już od ośmiu lat, ale w tej branży siedzi o wiele dłużej. Wszystko zaczęło się na podwórku, gdy był jeszcze nastolatkiem.

– Miałem sąsiada chuligana, który bardzo lubił tego typu ozdoby i potrafił je robić – opowiada Wojciech Łubiński. – Miał już ich kilka, ale zależało mu na kolejnych, a sam nie mógł sobie zrobić. Zauważył, że fajnie rysuję i nauczył mnie tatuowania. Potem zaczęli przychodzić kolejni koledzy i prosili o tatuaż. A ja mówiłem: „Czemu nie?”

 

Fach z podwórka

 

Bardzo szybko nadarzyła się okazja, żeby młodzieńcza fascynacja stała się sposobem na życie.

– Pewnego dnia moja dziewczyna znalazła w gazecie ogłoszenie. Szukali stażystów do profesjonalnego studia tatuażu – wspomina Wojciech Łubiński. – Zgłosiło się kilka osób. Nie wierzyłem, że się uda, ale postanowiłem zaryzykować. Wybrali dwie osoby, w tym właśnie mnie.

A tam zupełnie inny świat. Tatuaż wykonywany sprzętem, nie ręcznie, wszystko czyste i sterylne. Nie tak, jak na podwórku. – Tam zdobyłem dużo nowej wiedzy i doświadczenia. Tatuowanie spodobało mi się jeszcze bardziej – mówi Wojciech Łubiński. – Później pracowałem w bardzo różnych miejscach, aż w końcu po kilku latach postanowiłem założyć własne studio. I udało się. – Gdyby nie rodzina, moja żona, chyba nie byłbym teraz na swoim – mówi Wojtek. – Oni mnie przekonywali, pomagali, wspierali. Mówili, że się uda.

 

Na renomę trzeba zapracować

 

Wojtek przyznaje, że na początku wcale nie było łatwo.

– Najgorsze było pierwsze pół roku. Jeśli jesteś nowy w biznesie, nikt nie wie kim jesteś i co potrafisz. Na renomę trzeba sobie zapracować – tłumaczy Wojtek. – Bardzo ważna jest reklama. Trzeba zwrócić na siebie uwagę, pokazać, że istniejesz, a później na pewno ktoś się skusi. Dziś reklamować się jest łatwiej, zwłaszcza dzięki Internetowi.

Praca tatuażysty sprawia mu wielką frajdę i nie żałuje, że nie został stolarzem, jak kiedyś planował.

– To ciekawe zajęcie, każdego dnia spotykam nowych ludzi, cały czas coś się dzieje. Przynajmniej raz w tygodniu mdleje jakiś mężczyzna, kobiety są bardziej odporne – śmieje się Wojtek Łubiński. – Do tego można się z tego utrzymać.

Bo, jak mówi Wojtek, moda na tatuaż nie mija. Zawsze ktoś będzie się buntować i pokazywać to w formie ozdobionego ciała. Tatuaż przestał też kojarzyć się z kryminałem. Dziś przychodzą do niego matki z córkami i proszą o tatuaż, jaki nosi na przykład jakaś znana gwiazda.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny