Jazda na motorze to wolność i wiatr we włosach - tłumaczy Robert "Kruszynka" Kurowicki, białostocki motocyklista. Na rozpoczęcie sezonu przed Pałac Branickich przyjechał z żoną i synem. - Żona ma zaraz do pracy, ale nie mogła opuścić takiego wydarzenia!
Amazonka na F4
Kobiety-pasażerki już nikogo nie dziwią. W różnym wieku, na różnych motorach. Często w profesjonalnym ubraniu. Jednak gdy po zdjęciu kasku okazuje się, że motocyklistą jest kobieta, wielu mężczyzn przeciera oczy ze zdumienia.
- Komentarze słyszę na każdym kroku - śmieje się 26-letnia Magdalena Szczepańska, która jeździ na motorach od podstawówki. - Ale nie ukrywam, że miło jest, gdy mężczyźni są pozytywnie zaskoczeni. Tylko babcia na mnie krzyczy!
Dziś Magdalena jeździ hondą CBR 600 F4. Motoru może pozazdrościć jej niejeden mężczyzna.
- Zaraził mnie brat. To przez niego zaczęłam jeździć, on namówił mnie na kurs prawa jazdy, z nim jeżdżę na co dzień - opowiada Magdalena Szczepańska.
Dziś motor jest jej codziennym środkiem transportu. Jednośladem jeździ nawet do sklepu po zakupy.
Co pociąga ją w motorach?
- To adrenalina - tłumaczy białostocka motocyklistka. - I nie chodzi wcale o dużą prędkość, ale o samą jazdę na motorze. To mnie kręci.
180 km/h - z taką prędkością Magdalena mknęła swoim motorem. Jako pasażerka jechała jeszcze szybciej. Podkreśla, że ma świadomość niebezpieczeństwa. Na razie nie zaliczyła żadnego upadku.
- Ale podnieść leżącego motoru nie dam rady! - śmieje się.
Tysiąc kilometrów na Mazurach
- Pierwszy był Ogar. Miałem wtedy 15 lat - wspomina Robert "Kruszynka" Kurowicki. - Od tamtej pory zaliczyłem 16 maszyn.
Cała jego rodzina jest "motorowa". Synowie mają już własne dwa kółka, córki na razie są tylko pasażerkami.
- Ale niedługo się to zmieni - odgraża się "Kruszynka".
Żona Edyta już od 20 lat towarzyszy mu w podróżach. Na motorze jeździła nawet będąc w ciąży! Najdłuższa trasa, jaką wspólnie przebyli, to tysiąc km w ciągu dwóch tygodni po... Mazurach!
- Teraz marzy mi się nowy motor szosowo-turystyczny, a dokładnie gold wing i podróże po Europie - mówi Robert Kurowicki.
Co musi mieć motor?
- Co najmniej 100 KM i pojemność ponad 1000 cm sześc. Czuję, że dorosłem do takiego motoru - tłumaczy "Kruszynka". - Jazda to nie odkręcenie manetki, ale wykorzystanie swoich umiejętności. Czuję, że w końcu je mam.
- Każdy z nas jest jak Don Kichot - uśmiecha się Marcin "Hammer" Chamerliński z białostockiego oddziału Road Runners MC, organizatora sobotniej imprezy. - Mamy swoje rumaki i twarde zasady.
Rozpoczęcie sezonu było też przypomnieniem innym kierowcom, że motocykliści też są na drogach i że jest ich tak dużo. Przed Pałacem Branickich zebrało się około 1500 motorów. Przybyli goście m.in z Bielska Podlaskiego, Ostrołęki, Suwałk, Moniek, Warszawy i Skarżyska-Kamiennej.
- Wszyscy motocykliści to bracia, tworzymy społeczeństwo motocyklowe - podkreśla "Hammer". - Robimy to po to, by nie było sytuacji, że ktoś stoi przy drodze, a 15 motorów go mija i nikt nie pomoże.
Warzywa mają głos
I dlatego tak bardzo zabolał ich plakat policyjnej kampanii z hasłem "Idzie wiosna, będą warzywa".
- Czy ktoś pomyślał, co czują rodziny, których bliscy zginęli w wypadku albo rzeczywiście są takim "warzywkiem"? - pyta retorycznie Marcin Chamerliński. - Lepiej uświadamiać ludzi, z czym mają do czynienia, jaka siła działa przy rozwijanych prędkościach. Niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy.
- Ta kampania to przegięcie - kwituje krótko Robert "Kruszynka" Kurowicki.
Policjanci widzą jednak jej zalety.
- Akcja odbiła się szerokim echem wśród motocyklistów - mówi Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Białymstoku. - To powinno zmusić niektórych do myślenia.
- Motocykliści dzielą się na wariatów i tych, co jeżdżą "z głową" - dodaje Magdalena Szczepańska. - Uświadamiać trzeba nie tylko motocyklistów, ale też kierowców samochodów. Bo z nimi jest ciężko...
W ostatnich latach połowa wypadków z udziałem motocyklistów spowodowana była właśnie przez kierowców samochodów.
- W 2007 roku były to 23 wypadki z 47, rok później 23 z 59 - mówi mł. asp. Kamil Tomaszczuk z zespołu prasowego komendanta wojewódzkiego policji w Białymstoku.
Trochę inaczej jest w tym roku - trzy wypadki z czterech spowodowali motocykliści. - Nie są to jednak pełne dane - zastrzega Tomaszczuk.
- Motocykliści to tacy sami uczestnicy drogi, jak każdy inny kierowca - podkreśla Jacek Dobrzyński. - Jednak niektórym z nich na widok "metalowego rumaka" przewraca się w głowie i rzeczywiście jeżdżą nim jak na koniu.
Motorzyści przyznają, że często naginają przepisy. Przecież po to jest motor, aby np. nie stać w korkach. Ale może zależy to tylko od kultury jazdy?
- Są grupy kierowców, którzy psują nam opinię - twierdzi Marcin Chamerliński. - Przez nich ludzie dzwonią na policję czy do gazet.
Jakie są najczęstsze błędy kierowców "dwóch kółek"?
- Oprócz nadmiernej prędkości to wciskanie się między samochody, nieprawidłowe wymijanie i jazda na jednym kole - wylicza Dobrzyński. - Po prostu popisywanie się. Tylko przed kim? Większość ludzi na ich widok puka się w głowę.
Wielu białostockich motocyklistów jednak odcina się od brawury.
- Ważne jest nie to, co się ma pod sobą, tylko to, co ma się w głowie - tłumaczy "Hammer". - Wciąż funkcjonuje stereotyp dobrego motocyklisty i złego policjanta. Ale to tylko stereotyp.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?