Zabójca z nożem gonił swoją ofiarę ulicą, kilkadziesiąt metrów. Wcześniej miał zastać kochanka w mieszkaniu byłej żony. Kochanek uciekł do przypadkowego domu, schował się pod kredensem. - Mąż nie miał litości - mówią sąsiedzi.
- Zatrzymaliśmy jedną osobę podejrzewaną o popełnienie tego przestępstwa. Bada ją lekarz - przyznaje Dariusz Kędzior, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. - Więcej szczegółów nie mogę zdradzić. Trwają jeszcze czynności na miejscu zdarzenia.
Krew na chodniku
Podbiałostockie osiedle Ignatki. Niedziela, godzina 19.30. Policja całkowicie zablokowała jeden z wjazdów do miasteczka. Mieszkańcy mieli kłopoty z dojściem do własnych domów.
- Ona żyła niby z drugim. Ale mieszkała bez niego. On tylko do niej przychodził. Ale cholera ich tam wie, jak tam było - mężczyzna macha tylko ręką.
- Ofiara tędy uciekała od napastnika. Na chodniku są ślady krwi. Musimy wszystko zabezpieczyć, żeby się nie zatarło i nie zadeptało - tłumaczą policjanci.
Przesłuchują czterech młodych mężczyzn i kobietę, najbliższą sąsiadkę. A naokoło wszystkiemu przygląda się kilkudziesięciu gapiów. Wszyscy są ciekawi.
Takiego zabójstwa w Ignatkach jeszcze nie było. Ciało zabitego kochanka ciągle jest w domu, w którym chciał się ukryć. Śledczy czekają na przyjazd prokuratora. Funkcjonariusze rozklejają taśmę po całej ulicy. Wokół domu, w którym leży ciało, i tego, gdzie mąż zobaczył byłą żonę z ofiarą.
Wiadomo, że mieszkają w nim dwie rodziny. Ma dwa oddzielne wejścia. Tragedia swój początek wzięła w starszej części domu.
Był zazdrosny?
To tutaj przyszedł mąż. Nie wiadomo dlaczego. Pech chciał, że tego wieczoru kobietę odwiedził znajomy.
Co robili? Sąsiedzi podejrzewają, że małżonek zastał panią w trakcie miłosnych igraszek i się zdenerwował. Ruszył na konkurenta. Pierwsze ciosy zadał mu jeszcze w domu. Ludzie mówią, że wpadł w furię.
Zaatakowany mężczyzna zaczął uciekać z domu. Przebiegł na drugą stronę ulicy. Skręcił w lewo i biegł chodnikiem. Sprawca za nim. - Okładał go jeszcze po drodze - dodaje jeden ze świadków. Pokazuje, że na trasie ucieczki są ślady krwi. Przebiegł kilkadziesiąt metrów i wpadł do przypadkowego domu. Mieszka w nim samotna staruszka.
- A ten dorwał go tam, pod kredensem. Zaczęli się znowu bić - opowiada jeden z gapiów.
- Dobił go. Chyba gardło mu poderżnął. Dziur w brzuchu narobił - nie owija w bawełnę mieszkaniec Ignatek.
Na tym nie koniec. Zdradzony wrócił do mieszkania byłej żony i próbował poderżnąć sobie gardło.
- Ale przeżył. Pogotowie go zabrało - mówią ludzie.
Dochodzenie trwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?