To był piątek jak każdy inny. O godzinie 22. Białystok, mimo mrozu tętni życiem. Miejska kamera obserwuje, jak z klubu Kontakt wychodzą trzy nastolatki. Chociaż to styczeń, ubrane są w krótkie spódniczki i szpilki. Ciągle się przewracają.
- Bardzo śliska ta droga - uśmiecha się jeden z pracowników monitoringu.Widać, że dziewczyny są mocno pijane. Trudno im dojść nawet do taksówki. Co chwila padają i z trudem się podnoszą.
Miejska kamera widzi wszystko. Kilkadziesiąt obiektywów przez 24 godziny na dobę obserwuje mieszkańców Białegostoku. Kolejnych kilkaset, a nawet kilka tysięcy kamer jest w sklepach, bankach, na stacjach benzynowych czy w szkołach.
Ale to ciągle nie wszystko. Dziś prawie każdy telefon komórkowy jest wyposażony w mobilną kamerę. Nieustanie ktoś nas podgląda, nagrywa i obserwuje.
- Już chyba wszyscy przyzwyczailiśmy się do życia, jak w Big Brother - mówi Anna Zalewska, mieszkanka Białegostoku. - Ale to cena bezpieczeństwa. Kamery mają nas chronić. Za to oddajemy im część swojej prywatności.
Rzeczywiście. Miejski monitoring jest największym sprzymierzeńcem policji i straży miejskiej.
Miejski Big Brother
Tak było też w grudniu zeszłego roku. Uwagę pracowników monitoringu miejskiego zwrócił mężczyzna, który początkowo bez celu kręcił się po Rynku Kościuszki.
- W pewnym momencie zauważyłem błysk na monitorze. Mężczyzna wyciągnął nóż - opowiada Michał Antoniuk, który od trzech miesięcy pracuje w monitoringu.
To przykuło uwagę operatorów kamer. Kiedy chwilę później mężczyzna wsiadał do taksówki, na miejsce jechała już policja. Dzięki monitoringowi śledzącemu taksówkę, mundurowi dokładnie wiedzieli, który pojazd trzeba zatrzymać.
- Być może zapobiegli tragedii. Nie wiadomo, jakie ten człowiek miał zamiary - komentuje obsługujący kamery.
Miejskim monitoringiem zajmuje się straż miejska, chociaż cała aparatura mieści się w komendzie miejskiej policji. W dużym pomieszczeniu, obok siebie pracują policyjni dyżurni, którzy odbierają zgłoszenia telefoniczne i przedstawiciele straży miejskiej, którzy na monitorach podglądają miasto. Szafę wyposażoną w szesnaście ekranów jednocześnie obserwuje dwóch ludzi. Kamer jest dużo więcej, więc to, co widzą, jest też ciągle zapisywane w pamięci komputera. Dzięki temu nawet to, co przeoczą strażnicy, można później odtworzyć z nagrania.
- Na pamięć wiemy, jak są rozmieszczone kamery - mówi pan Michał.
Najwięcej jest ich naturalnie w centrum Białegostoku. Ulice Białówny, Lipowa, Rynek Kościuszki, Malmeda są nieustannie pod obstrzałem obiektywów.
- To tak zwany trójkąt bermudzki. Tu jest skupionych najwięcej dyskotek w mieście, i w związku z tym najwięcej się dzieje - dodaje inny pracownik monitoringu.
Co widzi kamera?
Szczególną uwagę kamery zwracają na pomniki, rzeźby i ozdoby w mieście. Od kilku tygodni pilnują, na przykład nowej instalacji Kinooko. To tablica mająca upamiętniać twórczość Dżigi Wiertowa, jednego z najwybitniejszych reżyserów w dziejach kina. Rzeźba stanęła na skrzyżowaniu ulic Legionowej i Skłodowskiej, i już podczas odsłonięcia pojawiła się grupa kobiet protestujących. Kamera obserwuje, czy nikt nie próbuje jej zniszczyć.
- Wandale często próbują ukraść świąteczne dekoracje, zabierają bombki z choinki, czy wchodzą do fontanny. Dzięki kamerom możemy szybko zareagować - wylicza Jacek Pietraszewski, rzecznik straży miejskiej.
Nie zawsze się udaje. Tak jak w sierpniu 2009 roku, gdy ktoś obrzucił farbą mural przy ulicy Zamenhofa. Nie zarejestrowała tego kamera, bo była w tym momencie odwrócona w inną stronę. Na nagraniu z monitoringu tylko przez sekundę widać uciekającą postać. Wandala nie da się rozpoznać. Do dziś go nie złapano.
- Sprawca był przygotowany - tłumaczy Pietraszewski. - Mężczyzna ubrał się na czarno, chował się za samochodami, momentami nawet szedł tyłem. Wiedział, że tam jest kamera.
Inaczej było w kwietniu ubiegłego roku. Przed kościołem św. Rocha miała wtedy przejść manifestacja grupy anarchistów. Miał to być protest przeciwko obrażaniu i biciu obcokrajowców w Białymstoku. Kiedy naprzeciw nich wyszli skini, doszło do bójki. Musiała interweniować policja. Tego dnia ponad 130 osób trafiło do białostockich komisariatów.
To właśnie monitoring pomógł ustalić przebieg zdarzenia. Wynika z niego jasno, że to anarchiści wszczęli bójkę.
Na tej podstawie wskazano też osoby, które później usłyszały prokuratorskie zarzuty. W sierpniu przeciwko siedmiu mężczyznom trafił do sądu akt oskarżenia. Grozi im do trzech lat więzienia.
- Kamery pozwalają nam odtworzyć dokładny przebieg zdarzenia i dostrzec szczegóły, których już chwilę potem może nie być widać na miejscu - tłumaczy podinsp. Andrzej Baranowski, rzecznik prasowy podlaskiej policji.
Dowody nagrane na taśmie
Kamery sprawdzają się też przy ustalaniu sprawców wypadków drogowych. Na ekranie monitora dokładnie widać, w jakiej kolejności samochody wjechały na skrzyżowanie i jakie paliło się wtedy światło.
Coraz częściej po zapis z miejskiego monitoringu zgłaszają się osoby prywatne. Wiedzą, że wiele skrzyżowań w mieście jest obserwowanych i że nagranie może potwierdzić ich rację, w przypadku wypadku czy kolizji. Może być też dowodem w sądzie lub dla ubezpieczyciela.
- Jednak zapis z monitoringu możemy udostępnić tylko na wniosek sądu - mówi Pietraszewski.
Będzie więcej
Tylko w tym roku miasto wyda na nowe kamery ponad 400 tysięcy złotych.
- W Białymstoku funkcjonuje już 91 aparatów monitoringu wizyjnego. Do końca czerwca 2011 roku system zostanie rozbudowany o kolejnych 12 - mówi Karol Świetlicki z biura prasowego magistratu.
Nowe aparaty zostaną zainstalowane m.in. nad Skate Parkiem przy ul. Poleskiej, z obu stron tunelu im. Augusta Fieldorfa Nila, przy placu zabaw na ulicy Zachodniej na ulicy św. Mikołaja.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?