Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mongolia: Podróż studentów po kraju koni, nacjonalistów i polnych dróg (zdjęcia)

Janka Werpachowska
Mikołaj Tokarczyk na Tajfunie. W tle kopczyk ovoo – magiczne miejsce w stepie – dowód na to, że szamanizm w Mongolii wciąż żyje, obok dominującego buddyzmu.
Mikołaj Tokarczyk na Tajfunie. W tle kopczyk ovoo – magiczne miejsce w stepie – dowód na to, że szamanizm w Mongolii wciąż żyje, obok dominującego buddyzmu.
Trzech studentów medycyny: Andrzej, Kuba i Mikołaj we wrześniu byli w Mongolii. Na małych, mongolskich konikach dotarli do hodowców reniferów, żyjących na północy kraju.
W Ułan Bator dopiero powstają pierwsze wieżowce. Miasto jeszcze nie przypomina ani europejskich, ani azjatyckich metropolii. Jurty i domki z tektury
W Ułan Bator dopiero powstają pierwsze wieżowce. Miasto jeszcze nie przypomina ani europejskich, ani azjatyckich metropolii. Jurty i domki z tektury tworzą tutejsze slumsy. Mikołaj Tokarczyk

W Ułan Bator dopiero powstają pierwsze wieżowce. Miasto jeszcze nie przypomina ani europejskich, ani azjatyckich metropolii. Jurty i domki z tektury tworzą tutejsze slumsy.
(fot. Mikołaj Tokarczyk)

Jakie słowo najlepiej charakteryzuje Mongolię?

- Cisza - odpowiada Kuba. - Przestrzeń - dodaje Andrzej.

Mikołaj kiwa głową. Zgadza się z przyjaciółmi. Są studentami szóstego roku na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku. Tylko Andrzej Moniuszko jest białostoczaninem. Mikołaj Tokarczyk pochodzi z Olsztyna, a Kuba Blicharz z Siedlec. Połączyła ich wspólna pasja: podróże. Każdy z nich spędzał wakacje w odległych i ciekawych miejscach świata. Mieli o czym rozmawiać po powrocie na studia. W tym roku postanowili, że ostatnie studenckie wakacje spędzą razem. Po długich naradach zapadła decyzja, że pojadą do Mongolii. Bo tam jeszcze żaden z nich nie był.

Samolot to najlepszy środek transportu, kiedy trzeba pokonać ogromną przestrzeń. Nasi podróżnicy polecieli do Pekinu, a stamtąd, różnymi dostępnymi środkami lokomocji dostali się do Mongolii.

- Myśleliśmy, że sierp i młot, podobnie jak pomniki Lenina, można zobaczyć już tylko na filmach historycznych i starych fotografiach - mówi Andrzej. - W Mongolii, na wielu obiektach widnieje symbol sierpa i młota, a w centrum stolicy, Ułan Bator, stoi bezpiecznie wielki posąg wodza rewolucji.

Mongołowie, po okresie świetności, kiedy cała Azja i Europa drżała przed nieustraszoną armią dowodzoną przez Dżyngis-chana, pod koniec XIV wieku na wiele stuleci utracili niepodległość i suwerenność. Mongolia jako państwo praktycznie przestała istnieć, a władzę na jej terytorium przejęły Chiny.

Komuniści zamienili posąg Buddy na łuski

Ułan Bator – pomnik Lenina z mongolskim ornamentem. A pod nim stoją (od lewej): Andrzej Moniuszko, Kuba Blicharz i Mikołaj Tokarczyk.
Ułan Bator – pomnik Lenina z mongolskim ornamentem. A pod nim stoją (od lewej): Andrzej Moniuszko, Kuba Blicharz i Mikołaj Tokarczyk.

Ułan Bator - pomnik Lenina z mongolskim ornamentem. A pod nim stoją (od lewej): Andrzej Moniuszko, Kuba Blicharz i Mikołaj Tokarczyk.

W XX wieku, w okresie rewolucji październikowej silne wpływy zaczęła mieć Rosja. W 1921 roku na terytorium Mongolii wkroczyła Armia Czerwona i ustanowiła rząd komunistyczny. W 1924 roku proklamowano utworzenie Mongolskiej Republiki Ludowej. Kolejne etapy "wyzwalania" narodu mongolskiego polegały na wymordowaniu najpierw mongolskiej arystokracji, później kleru, zburzeniu blisko 750 klasztorów buddyjskich z bezcennymi skarbami kultury, likwidacji resztek rzemiosła i całkowitej kolektywizacji rolnictwa. Symboliczną kropką nad i było zastąpienie alfabetu mongolskiego cyrylicą w 1941 roku.

W latach wprowadzania komunizmu zburzony został dwudziestopięciometrowy posąg Buddy, wykonany z mosiądzu. Rosjanie przetopili go na łuski do pocisków.

- W latach 90. XX wieku Mongołowie odbudowali swojego Buddę. Pomnik jest wierną repliką tamtego, tyle że został wykonany ze złota i drogich kamieni - opowiada Mikołaj.

Ruch odnowy, który ogarnął kraje Europy Środkowo-Wschodniej i ostatecznie doprowadził do upadku Związku Radzieckiego, dotarł też do Mongolii. W 1992 roku kraj opuściły ostatnie jednostki Armii Radzieckiej. Mongolia stała się republiką parlamentarną. Przywrócono wolność religijną i własność prywatną. Największą partią polityczną jest lewicowa Mongolska Partia Ludowo-Rewolucyjna istniejąca od 1921 roku.

Opozycyjna Partia Demokratyczna powstała w 2000 roku. Oryginalnym mongolskim rozwiązaniem jest koalicja, tworzona przez partię opozycyjną z dominującą Mongolską Partią Ludowo-Rewolucyjną. Jednak w ostatnich wyborach prezydenckich zwyciężył kandydat wspólnie popierany przez partie opozycyjne.

Nacjonaliści na ulicach

- Po tylu latach życia w ustroju niedemokratycznym, w poczuciu zniewolenia, teraz w Mongolii dochodzą do głosu siły nacjonalistyczne - opowiada Andrzej Moniuszko. - Widzieliśmy na ulicach Ułan Bator członków partii nacjonalistycznej, którzy chodzą w uniformach przypominających mundury SS, z symbolem swastyki. I nie wszyscy mieszkańcy tego kraju są życzliwie nastawieni do przyjezdnych z Europy.

Turyści rzadko odwiedzają Mongolię. Częściej przyjeżdżają tu przedstawiciele wielkich światowych koncernów, zainteresowanych eksploatacją bogactw naturalnych.

W tym kraju nie ma żadnej infrastruktury poza linią kolejową. Jedyna droga asfaltowa, jaką białostoccy studenci widzieli podczas swojej podróży, to wylotówka z Ułan Bator. Skończyła się kilkaset metrów za miastem, w stepie. Dalej autobusy i samochody terenowe jadą zwykłą polną drogą z głębokimi koleinami. Kiedy już jest tak rozjeżdżona, że nie nadaje się do użytku, ktoś pierwszy zjeżdża na trawę obok i wytycza nowy szlak. Można sobie na to pozwolić na niezmierzonych, pustych przestrzeniach.

W Mongolii mieszka nieco ponad 2 mln 700 tys. ludzi, z czego 38 procent żyje w Ułan Bator. Na jeden kilometr kwadratowy powierzchni kraju przypada 1,75 statystycznego człowieka.

- Mówi się, że to kraj, w którym żyje niespełna trzy miliony ludzi i 38 milionów koni - śmieje się Mikołaj.

Tajfun, Cyklon i Biegun

Chociaż to już XXI wiek, nadal najpopularniejszym i najbardziej niezawodnym środkiem lokomocji na mongolskich bezdrożach jest koń. Zresztą w stolicy kraju też, o czym świadczy sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniach ulic. Na zielono lub na czerwono podświetlona jest sylwetka jeźdźca na koniu.

Kuba, Andrzej i Mikołaj opracowali trasę konnej wyprawy na północ Mongolii, tam, gdzie mieszkają ze swoimi ogromnymi stadami hodowcy reniferów.

- Nie było łatwo, ale znaleźliśmy miejscowego przewodnika, który znał kilka pojedynczych słów po angielsku - opowiada Mikołaj. - Wynajęliśmy pięć koni: cztery pod siodło i jeden juczny.

Konna wycieczka miała trwać dwa tygodnie. Trzeba było do minimum zredukować bagaż - biorąc pod uwagę "ładowność" konia.

- To są niesamowite zwierzęta, te mongolskie konie - mówi Andrzej. - Nic dziwnego, że wojsko Czyngis-chana dotarło na nich aż pod Legnicę.

Ale chłopcy przyznają, że pierwsze wrażenie było dość dziwne: jakby się dosiadało dużego psa. Bo mongolskie koniki są bardzo małe. Za to wyjątkowo wytrzymałe i odporne na najbardziej ekstremalne warunki atmosferyczne. Nikt nie buduje dla nich stajni, nikt ich nie dokarmia sianem czy zbożem. Nie znają takich smakołyków, jak kostka cukru czy surowa marchewka. Żyją na stepach, pod gołym niebem, w półdzikich stadach. Tylko piętno wypalone na zadzie świadczy o tym, że koń ma właściciela.

Koń ma swój rozum

Mongolski koń ma swój rozum i swoje zdanie. Jeżeli instynkt mu podpowiada, że jeździec wybiera złą drogę, będzie się skutecznie opierał.

- Przed wyjazdem do Mongolii wziąłem pięć lekcji jazdy konnej - chwali się Andrzej Moniuszko.

- A mnie kiedyś, jak byłem dzieckiem, ktoś posadził na źrebaka - opowiada o swoich doświadczeniach z końmi Mikołaj.

- Koń jaki jaki jest, każdy widzi - dodaje filozoficznie Kuba. Bo do czasów mongolskiej wyprawy to była jedyna jego wiedza na temat koni.
Białostoczanie nadali swoim konikom imiona - w końcu mieli w swoim towarzystwie spędzić dwa tygodnie. Imiona z kluczem. Biegun - od nękających zwierzaka biegunek; Cyklon - bo ciągle puszczał wiatry; Tajfun- jakby na przekór swojemu imieniu wcale nie rwał się do przodu, ciągle udawał, że jest chory.

Największe wrażenie na jeźdźcach zrobiły tradycyjne mongolskie siodła: drewniane, obite skórą. Bardzo niewygodne, jak mówią.

- Na każdym siodle powinno być ostrzeżenie: Uwaga, grozi impotencją. Doprawdy, dziwne, że Mongołowie się rozmnażają.

Pastuch z anteną satelitarną

Podczas piętnastodniowej podróży przez mongolski step spotkali dwa razy przybyszy z Polski. Raz dwóch wędkarzy, którzy już nie po raz pierwszy wybrali się tak daleko na ryby. Łapią, niektóre ryby zjadają, inne tylko fotografują i wypuszczają do wody. Takie hobby. Innym razem spotkali samotnego konnego jeźdźca z Krakowa, który też uznał, że to najlepszy sposób na poznanie prawdziwej Mongolii.

- Dotarliśmy zgodnie z planem do hodowców reniferów. Żyją w jurtach, bez prądu. Bogatsi mają własne agregaty, zdarza się więc jurta z telewizorem, ale to rzadkość.

Duże wrażenie robią pasterze, którzy zamienili konie na motocykle, wyposażone w antenę satelitarną, pozwalającą namierzyć stado pasące się gdzieś w stepie. To prawdziwy skok cywilizacyjny.

- Kiedy przemierzaliśmy Mongolię, prawie cały czas mogliśmy korzystać z telefonów komórkowych, chociaż ani razu nie widzieliśmy wieży przekaźnikowej - wspomina Kuba. - Ale na północy, w tajdze, hodowcy reniferów korzystają z łączności radiowej. Telefon komórkowy przestaje tam działać.

Kiedy wyruszali z Ułan Bator, było gorąco, a modrzewiowe lasy cieszyły oko świeżą zielenią. Wracali przez śnieżne zawieje, z odmrożonymi palcami u nóg.

- Ostatnie studenckie wakacje - wzdycha Mikołaj. - Niezapomniane.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny