Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mołoczki. Tomka zabił piorun. Ojciec: On miał mnie pochować, a nie ja jego

Andrzej Zdanowicz [email protected]
Tomek zginął rażony piorunem
Tomek zginął rażony piorunem
To nie była wielka burza. Mała chmurka. Zaledwie dwa grzmoty. Jednak zakończyła się tragicznie. - Tomek przed śmiercią był jakiś dziwnie zamyślony, jakby przewidywał to, co się stanie - opowiada Jerzy Wasiluk, ojciec 22-latka.

- Tomek miał się mną opiekować i to on miał mnie pochować, a nie ja jego - mówi ze łzami w oczach Jerzy Wasiluk, który nie potrafi przeboleć śmierci 22-letniego syna.

Do tragedii doszło w sobotę 10 maja. Rano Tomek z rodziną wybrał się na cmentarz, bo w tym dniu święcono groby. Wieczorem zabrał znajomego 13-latka na ryby. Miał nauczyć chłopaka wędkowania. W pewnym momencie nad rzeką rozpętała się burza. Nawałnica nie wyglądała groźnie. Nawet chmura była niewielka. Okoliczni mieszkańcy usłyszeli tylko dwa grzmoty. To jednak wystarczyło. Jeden z piorunów zabił Tomka.

- Pamiętam, że Tomek przed śmiercią był jakiś dziwnie zamyślony, jakby przewidywał to, co się stanie - opowiada Jerzy Wasiluk. - Był bardzo religijny. Ludzie mówią, że w okresie wielkanocnym umierają sami świątobliwi ludzie, którzy mają otwartą bramę do nieba. Może coś w tym jest. Kilka tygodni przed tragedią do szpitala trafił staruszek, którym mój syn się opiekował i razem z nim jeździł do cerkwi. Niedługo po pogrzebie mego chłopca zmarł też ten staruszek oraz 64-letni mężczyzna, również bardzo religijny.

Ojciec wierzy, że syn trafił do lepszego świata, ale trudno mu pogodzić się ze stratą. To był jego ukochany syn. Tylko on został przy nim i 76-letniej babce. Córki i żona pana Jerzego od dawna mieszkają w mieście.

- To był dobry chłopak - opowiada. - Spokojny, pracowity, dobrze się uczył. Studiował w Białymstoku na kierunku związanym z pomocą socjalną. Zresztą bardzo lubił pomagać. Nawet temu chłopakowi, z którym poszedł na ryby chciał pomóc, bo mały miał problemy ze słuchem. Często mi powtarzał, że tak trzeba. Wszyscy go za to lubili.
Ojciec również mógł zawsze liczyć na jego pomoc.

- Tomek studiował dziennie, ale co piątek do mnie przyjeżdżał i już w progu pytał, co dziś będziemy robić - wspomina pan Jerzy. - Zawsze czekałem na te piątki. Teraz już się nie doczekam.

Pan Jerzy z synem wiązał liczne plany, miał na niego przepisać swa gospodarkę.

- Chcieliśmy nawet kupić samochód, ale już za późno - mówi ojciec. - Teraz oddałbym wszystko: gospodarstwo, pieniądze, aby tylko on mógł żyć.

Nie wie jak poradzić sobie z tą tragedią. Teraz w domu został sam z matką - babcią Tomka. Gdy z nim rozmawiamy widać, że właściwie nie wie za co się wziąć, bo cały czas myśli o tym, co się stało.

- Ilekroć wchodzę do domu i przechodzę obok jego pokoju, to chce mi się płakać - opowiada. Nie wytrzymuję i wychodzę z domu, by czymkolwiek się zająć.

Ale to nie pomaga, ciągle przed oczami ma pogrzeb syna. Na ostatnie pożegnanie przyszła cała wieś, przyjechało też mnóstwo znajomych ze studiów.

- Jedna z jego koleżanek mówiła mi, że nie wie jak teraz sobie bez Tomka poradzą. Ja też nie wiem - mówi załamy ojciec.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny