Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Molestowanie emeryta. Sekstelefon wykańcza mężczyznę

Andrzej Plęs [email protected]
Pan Ryszard, prowadząc swe śledztwo, wydzwania na sekstelefony i spisuje wszystkie nieprzyzwoite propozycje, jakie otrzymuje.
Pan Ryszard, prowadząc swe śledztwo, wydzwania na sekstelefony i spisuje wszystkie nieprzyzwoite propozycje, jakie otrzymuje. Andrzej Plęs
Pani Agnieszka uporczywie nęka mnie seksualnymi telefonami i SMS-ami - zawiadomił pan Ryszard prokuraturę. A pani Agnieszka nie wie, gdzie się przed nim schować.

Pan Ryszard pojawił się w biurze pani Agnieszki ogolony, pachnący, pod krawatem i rycersko cmoknął gospodynię w dłoń na dzień dobry. Dla pani Agnieszki zaskoczenia nie było, w końcu prowadzi w Staszowie (Świętokrzyskie) otwarte biuro wolnego zawodu i różni tu przychodzą. Zaskoczenia nie było, dopóki pan Ryszard nie oświadczył, że przyszedł, bo był umówiony, a umówiony był na seks. Pani Agnieszka zaniemówiła, potem z trudem złapała oddech, a potem pana Ryszarda wyrzuciła za drzwi.

Haniebnie odrzucony w ten sposób pan Ryszard złożył w prokuraturze doniesienie, że pani Agnieszka go nęka sekstelefonami, seksesemesami, że występuje w filmach pornograficznych, które widział i on ma tego dość. I niech ona już przestanie do niego pisać i dzwonić. Dla pani Agnieszki zaczęło się piekiełko.

Zrobię ci dobrze za 4,92 plus VAT za minutę

Sprawa zaczęła się w 2010 roku, kiedy to pan Ryszard znalazł w kolorowym pisemku "Anonse mężatek z twojego województwa". I numer telefonu, który zaczynał się na owiane złą sławą *700. Zadzwonił, aksamitnie uwodzicielski głos dowartościował go jako mężczyznę, choć emeryta, i opisał, że zrobi mu takie rzeczy, których w ogłoszeniach prasowych przedstawiać nie wolno. Nie pierwszy ani ostatni raz pan Ryszard wystukał na klawiaturze numer sekstelefonu, ale tym razem miały być panie z województwa, a najlepiej z rodzinnego Staszowa. Kolejny numer w ogłoszeniu skojarzył mu się z numerem biura pani Agnieszki, głos w słuchawce też do złudzenia przypominał głos pani Agnieszki. Nigdy wcześniej nie rozmawiali, ale zapewnia, że to jej głos, bo słyszał, jak rozmawiała z innymi na ulicy. I przecież znają się z widzenia, w końcu Staszów to nie Nowy Jork. I kiedy usłyszał w słuchawce, że pani zrobi mu to i owo, był pewien, że rozmawia z panią Agnieszką.

- Powiedziałem, że ją poznaję, zaprosiłem do mieszkania i zgodziła się - opowiada pan Ryszard. - Nie przyszła.

Nie dał się zbyć, skoro ani chybi, pani Agnieszka zaprasza go na rzeczy, których nawet w filmach po godzinie 23 nie pokazują, więc pan Ryszard wbił się w garnitur, zlał wodą kolońską i ruszył na spotkanie. Przyjęcie było lodowate, czego się nie spodziewał.

Ale nawet po nim oferty erotyczne nie przestawały przychodzić, wydzwaniały jakieś, jakieś do niego pisały sprośności. Raz po raz zmieniał numery telefonów, telefony też zmieniał, nawet operatorów. A propozycje przychodziły nadal i pan Ryszard jest przekonany, że to pani Agnieszka go nęka. Nawet Ryszard nie musi dzwonić, wystarczy, że wciśnie przycisk w swojej komórce.

I wciska: - Czekaj pan, zaraz zadzwoni - obiecuje.

Po kilkunastu sekundach rzeczywiście jest sygnał, na ekraniku pojawia się "Niegrzeczna uczennica szuka nauczyciela, który ją delikatnie wykorzysta".

- Z jej agencji dzwonią, a biuro to jest tylko szyld - przekonuje. - To jest pospolity burdel.

Śledztwo Ryszarda

Zaczął intensywnie wydzwaniać na sekstelefony, te mu odpowiadały kuszącymi propozycjami. Wysłał wagon SMS-ów w odpowiedzi na ogłoszenia typu "Zmysłowa brunetka z dużym temperamentem zaprasza na seks" i "Aga 30 lat chciałaby spróbować z dwoma na raz" i może głos w słuchawce z tej oferty upewnił go w przekonaniu, że "Aga 30 lat", to właśnie pani Agnieszka, co po sąsiedzku ma biuro w Staszowie.

Wszystko po to, żeby dowieść, że pani Agnieszka ma burdel i sama para się najofiarniejszym zawodem świata. A trochę dlatego, że to lubi. Na zdjęciu pod jednym z erotycznych ogłoszeń prasowych nawet ją rozpoznał.

Na kopę wysłanych SMS-ów otrzymywał dwie kopy propozycji: "Ryszard, jestem sama, może wyrwiesz się z domu na krótki skok w bok, gdzie pod ciebie podjechać, zadzwoń". Ma spisane wszystkie z ostatnich dwóch lat. Dziesiątki karteluszek, na których cierpliwie wpisywał datę, godzinę i treść SMS-a. I kolejne setki w zeszytach. I wszystkie miały być dowodem na to, jak pani Agnieszka go nęka. Ale to jeszcze nic.

- W filmach pornograficznych występuje, sam widziałem w telewizji - nie ma wątpliwości. - Raz jako policjantka, raz pielęgniarka, raz pokojówka.

Pozbierał wszystkie swoje notatki, karteczki i spisane treści SMS-ów, wynotował wszystkie numery na *700, które go napastują erotycznie i rzucił to wszystko na stół staszowskiej prokuraturze. Razem z doniesieniem o popełnieniu przestępstwa przez panią Agnieszkę, która "od wiosny 2010 roku po kilka razy dziennie uporczywie nęka mnie telefonami i SMS-ami, narażając moją prywatność i wywołując uczucie strachu i bezradności".

Bezradność wszelaka

Nim nabrał przekonania, że to Agnieszka go nęka, najpierw zadzwonił pod numer jej pracownicy, Moniki. Może pomylił ją z szefową, bo obie są podobnej postury i uczesania.

- Podszedł do mnie na ulicy, zaczął głośno wyzywać od dziwek i jeszcze gorzej - opowiada pani Monika, która wcześniej była świadkiem nieudanej seks-wizyty starszego pana w biurze szefowej. - Byłam przerażona, uciekłam, a on coś za mną jeszcze wykrzykiwał.

Bo pan Ryszard skojarzył jeden z gazetowych numerów seksktelefonów z numerem jej prywatnej komórki. Rzeczywiście kilka cyferek się pokrywało, co jeszcze nie czyniło z biura burdelu. Potem zaczął wydzwaniać do biura.

- Zadzwonił, chciał się umawiać, proponował spotkanie pod budynkiem ZUS - mówi pani Monika. - Tłumaczyłyśmy, że to nieporozumienie, pomyłka, nie docierało.

Pan Ryszard do dziś jest wściekły, bo do tego spotkania pod ZUS-em specjalnie się przygotował. I przyszedł. A ona nie. Dalej wydzwaniał (w poszukiwaniu dowodów zbrodni?) na gazetowe ogłoszenia erotyczne, odpowiedzi stale przychodziły, czy chciał, czy nie chciał. Zapewnia, że nie chciał, więc sam zaczął dzwonić do pani Agnieszka, żeby wreszcie dała mu spokój. A propozycje erotyczne stale przychodziły na jego komórkę, więc wściekł się, pofatygował osobiście do domu pani Agnieszki, żeby zrobić porządek.

- Jej alfons przegonił mnie sprzed drzwi - co do roli mężczyzny pan Ryszard jest przekonany. - Groził, że połamie mi ręce.

Ryszard wysłał więc pani Agnieszce pocztą fotki. Jedna mocno nieprzyzwoita, bo własnego przyrodzenia. Na drugiej naga piękność półprzykryta ryszardową kołdrą.

- Żeby wiedziała, że nie takie jak ona mogę mieć i może wtedy da mi spokój - tłumaczy.

Pani Agnieszka już prawie zapomniała o szokującej wizycie sprzed roku i o tych równie szokujących fotkach, kiedy w drzwiach jej domu pojawił się policjant.

- Wyznał, że nawet nie wie, jak mi to powiedzieć, ale złożono na mnie doniesienie, że nękam tego pana propozycjami erotycznymi - opowiada. - Byłam przerażona. I bezradna. Mam zawód, który opiera się na zaufaniu, mam dwoje dzieci. Sam udział, zupełnie niezawiniony, w takim skandalu może zaważyć na moim życiu zawodowym. Nie mówiąc już o tym, czego doświadczyłyby dzieci.

Mogłaby złożyć zawiadomienie, że pan Ryszard ją nęka. Sprawa wygrana, ale skandal i tak będzie. Prości ludzie nie będą rozróżniać między sprawcą a ofiarą i odór skandalu się za nią pociągnie. Kompletna bezradność. I nie tylko jej, bo policji i prokuratury też.

Obie instytucje, przesłuchawszy uprzednio i panią Agnieszkę, i jej podwładną (a obie czuły się, jak w Matriksie), doszły do zgodnego wniosku, że nie ma dowodu na to, że pani Agnieszka erotycznie nęka pana Ryszarda i sprawę umorzono. Poza tym to pan Ryszard "dobrowolnie rozpoczął korespondencję na podane ogłoszenia seksualne zamieszczane w gazetach pornograficznych, na które dostawał wiadomości zwrotne, jako osoba zainteresowana usługami z seks ogłoszeń" - tłumaczyła prokuratura.

Popędzić prokuraturę

Nie takiej postawy organów ścigania pan Ryszard się spodziewał. Choć przemyślał sprawę i ma gotowe wyjaśnienie:

- Przecież policja jeździ tam do niej, korzysta z jej usług, to ją kryje - tłumaczy.

Nie odpuścił jej, to nie odpuści prokuraturze. Do staszowskiego sądu wysłał zażalenie na umorzenie śledztwa, bo "sprawca była wulgarna w swoich wypowiedziach, składała propozycje seksualne i używała wypowiedzi obscenicznych". A biuro pani Agnieszki "służy raczej do kontaktów towarzyskich" - alarmował sąd. I dlaczego prokuratura nie sprawdziła, jak to się dzieje, że on zmienia numery telefonów, operatorów, aparaty, a ona wciąż do niego dzwoni. "Informuję Wysoki Sąd, że telefony do mnie nie ustały i w dalszym ciągu odbieram to, jako nękanie mnie i zastraszanie". I uświadamia staszowski sąd, że boi się o swoje zdrowie psychiczne i życie.

Agnieszka i Monika też się boją. Też o jedno i drugie. Czasem jedna z nich sama zostaje w biurze, może taki przyjść. A jak nawet nie przyjdzie, to będzie dzwonił. Albo złoży doniesienie, że napastują go telefoniczno-erotycznie. Każdemu wolno zawiadamiać prokuraturę, potem wezwania, przesłuchania. I co zrobić takiemu.

- Ręce opadają, strach wyjść na ulicę, nie wiadomo, jak się przed tym bronić - wzdycha z rezygnacją pani Agnieszka. - Uprzedziłam dzieci, o tym, co się dzieje, żeby nie były zaskoczone.

A pan Ryszard już wie, jak się obronić przez erotycznymi napaściami pani Agnieszki.

- Pójdę do posła, przedstawię sprawę, niech pogoni prokuraturę - zapowiada.

I dalej wydzwania na gazetowe ogłoszenia erotyczne. Zbiera dowody.

Imiona kobiet zostały zmienione

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny